[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale tak, czy owak, myœlê, ¿e oni nasobserwuj¹.Raczej unikaj¹ eksperymentów, tylko ucz¹ siê,rejestruj¹, wypytuj¹.- Zrozum, Ivanno, to tak jakby nam diabe³objawi³ siê cieleœnie, pozwoli³ ze sob¹ rozmawiaæ, wiêcej, by³na tyle s³aby, ¿e mo¿na by go by³o zwyciê¿aæ militarnie.Toprzecie¿ fascynuj¹cy obiekt do badania.- Nadal uwa¿aj¹ nas za diab³y?- Nie maj¹ co do tego w¹tpliwoœci.Ukrzy¿owaliœmy Chrystusa.Widz¹ moj¹ religijnoœæ; uwa¿aj¹, ¿e wynika ona z pewnoœci, a niez wiary; a diabe³ nie ma ¿adnych w¹tpliwoœci co do istnieniaPana, bo wszystko, co chce robiæ, jest wy³¹cznie zaprzeczeniemwoli Bo¿ej.- To dlaczego przyjmuj¹ sakramenty od diab³a, znaczy od ciebie?- Pyta³em ich o to.Bo Najwy¿szy w³aœnie obecnie kaza³ mi,znaczy diab³u, to robiæ.Zmusi³ mnie.Uwa¿aj¹, ¿e w ten sposóbpokonuj¹ mnie, znaczy diab³a.Ivanna pokiwa³a g³ow¹.- Skoro nas tak oskar¿aj¹, to mo¿e sami s¹ bez grzechupierworodnego i nie potrzebuj¹ odkupienia?.- zapyta³a.- A wiesz to?.Jeœli Najwy¿szy kierowa³ siê t¹ sam¹ logik¹przy ca³ym stworzeniu, to nie s¹ - poprawi³ siê ter Boin.- Widzisz jakiœ wp³yw wiary na nich?- Zadziwiaj¹co ³atwo zrozumieli koniecznoœæ istnienia Boga.Odkupienie te¿.- Odkupienie te¿?.Przecie¿ uwa¿aj¹ nas za diab³y? - przerwa³amu.- Tak.Uwa¿aj¹, ¿e Bóg da³ siê umêczyæ przez diab³a, by odkupiæwiny stworzonych.Ukrzy¿owanie wyda³o siê im bardzo naturaln¹form¹ cierpienia.Zawsze by³o u nich powszechnie stosowan¹ kar¹najwy¿sz¹.Obecnie przynajmniej ograniczyli je donajpowa¿niejszych przestêpstw, wy³¹cznie kryminalnych.- Nie chc¹ siê pomyliæ, jak kiedyœ ludzie?.- Chyba tak.Mocno wierz¹, ¿e drugi raz On przyjdzie w³aœnie donich.- Niestety, w Nowi Gradku krzy¿uj¹ czêsto.- Tak.To jest w³aœnie przera¿aj¹ce, co najszybciej przenikapomiêdzy cywilizacjami.Wódka za wyrywanie duszy.Kamienowanieza krzy¿owanie.Oni obecnie rzadziej krzy¿uj¹, czêœciejkamienuj¹.A ludziom podoba siê okrucieñstwo.Bior¹ to zaswoje.- Wiara te¿ przenik³a.- To prawda, ale oni byli do tego przygotowani.Czekali.Mieliswoich proroków.- Jak siê nazywali?- Z tym k³opot.Jeden z nich kaza³ mówiæ na siebie po prostuStworzenie Bo¿e, inny by³ podobnie skromny, bo nazwa³ siê Jedenz Sysunów.Oczywiœcie, móg³bym ci to powiedzieæ po sysuñsku,ale chyba lepiej bêdzie przet³umaczyæ ich imiona.- I ci prorocy powiedzieli, ¿e jesteœmy diab³ami?- Niestety, tak.Powiedzieli im, ¿e Dobr¹ Nowinê przynios¹diab³y.I przestrzegli, ¿eby pomimo tego nie odrzuciæ jej.- Mo¿e to taka metafora na oznaczenie obcych?Jon ter Boin uœmiechn¹³ siê niewyraŸnie.Widaæ sam nie by³przekonany.- Uczono mnie, ¿e ludzie s¹ ¯ydami wœród narodów Kosmosu,Ludem Wybranym, bo Bóg wszed³ w œwiat staj¹c siê w³aœnie jednymz ludzi.I ¿e tak bêdziemy postrzegani przez wszystkie narodyrozumne Kosmosu.I wszyscy oni bêd¹ musieli przejœæ sw¹ d³ug¹drogê intelektualn¹, zanim zrozumiej¹, ¿e wszyscy ludzie s¹ ichbraæmi.Spodziewa³em siê, ¿e sysuni tak w³aœnie pomyœl¹, alezarzut, ¿e jesteœmy diab³ami.- pokiwa³ g³ow¹.- Na coœ takiegonie by³em przygotowany.- Ale przecie¿ diabe³ jest narzêdziem, weryfikatorem dzie³astworzenia.Jak sekator w rêku ogrodnika - zastanawia³a siêIvanna.- Jedne dzieci Bo¿e nie mog¹ pe³niæ takiej roli dlainnych dzieci Bo¿ych.- Zaczê³aœ nazywaæ ich dzieæmi Bo¿ymi - uœmiechn¹³ siêfiglarnie Jon ter Boin.Gdy œmia³ siê, przypomina³ uradowanegokrasnoludka.- No, przecie¿.- wzruszy³a ramionami.Zaraz jednakprzypomnia³a sobie ich rozmowê sprzed roku i spokornia³a.- Cypry³ko z Nowi Gradka próbowa³ zbudowaæ samolot.FranijaFy³ozofow o ma³o co nie skaza³ go za to na ukamienowanie.- Znowu ten Franija.Ojciec od najm³odszych lat sposobi³ swegojedynaka do kap³añstwa, a z tego wybrañca wyros³o.Utrapieniedla wszystkich.I kogoœ takiego regularnie z kadencji nakadencjê wybieraj¹ na oponijenta - Jon ter Boin pokiwa³ g³ow¹.- To by³oby znacznie lepsze rozwi¹zanie ni¿ sterowce- zmieni³ temat.- Umiemy konstruowaæ silniki, benzyny jestdosyæ, a technologia helu przepad³a.Lata chocia¿ tensamolot?.- Cypry³ko nie skoñczy³ budowy, a ju¿ go capnêli- powiedzia³a Ivanna.- Ale i tak jego konstrukcja pewnie niewznios³aby siê w powietrze.To samouk bez doœwiadczenia.¯ebychocia¿ biskup Bazyli zostawi³ jakieœ notatki.- Na pewno zostawi³.By³ pasjonatem latania.- Franija przechowuje notatki Bazylego.Twierdzi, ¿e nic nieby³o tam o lataniu.- Pewnie zniszczy³ te notatki.Nie s¹dzê, ¿eby Bazyli budowa³samolot bez sporz¹dzenia dobrych planów.Franija ba³ siê, ¿ektoœ mo¿e zbudowaæ samolot, a on jako sudowi oponijent bêdziemusia³ go wypróbowaæ.Gdyby wielkoœæ cz³owieka mierzyæ w skalitchórzostwa, to Franija by³by wœród najpierwszych.Choæ mo¿ekrzywdzê go, mo¿e prze¿y³ szok, jak zobaczy³ urwan¹ nogêMyhaj³y i wystaj¹c¹ koœæ i to wspomnienie dot¹d za nim idzie.- Myhaj³o zupe³nie inaczej mówi o lataniu, widaæ zapa³, jakidot¹d w nim siê tli.Mimo wypadku, mimo kalectwa - powiedzia³aIvanna.- Dobrze by by³o, ¿eby razem z Cypry³k¹ wziêli siê do budowaniasamolotu.Mo¿e Myhaj³o jeszcze pamiêta, jak pracowa³ z Bazylim.- Dobrze by by³o.XV Ivanna dosta³a dla siebie obszerny pokój.Nastêpnego dniarano mia³ po ni¹ wróciæ Bijeli Golab.PóŸnym wieczorem, gdy ju¿ po¿egna³a ojca Jona ter Boin,wysz³a przed dom.Niebo na noc uwolni³o siê z chmur, jaœnia³y miriadygwiazd.¯ycie Ivanny u³o¿y³o siê skomplikowan¹ lini¹.Najpierwdziewiêæ lat wymuszonego ma³¿eñstwa z cz³owiekiem, który budzi³jej odrazê.Nie da³a mu dzieci.Potem, gdy umar³ na raka nerki,wyruszy³a w dalek¹ wêdrówkê.Wreszcie zakon i ta planeta, takniezwykle oddalona od wszelkich tras uczêszczanych przezrakiety, wêdrowne ptaki Kosmosu.Przypomnia³a siê jej winnica ojca: dziesi¹tki palikówwbitych w ziemiê, wczeœniej starannie opalonych, by nie gni³y,nios¹cych na sobie dach z liœci i spl¹tanych ³odyg, a pod nimzwieszaj¹ce siê granatowe grona pokryte bia³awym meszkiem.Wupalne dni kry³a siê tam i s³ucha³a, co mówi¹ owady.I potem,kiedy te znakomite konstrukcje zaczê³y podupadaæ, waliæ siê niekonserwowane, kiedy ojciec uleg³ wypadkowi i pi³ zbyt wiele.Apotem znowu równe i bezb³êdne, gdy naprawia³ je Aberto,ch³opak, którego zazdroœci³a starszej siostrze, a jeszczepóŸniej znowu konserwowane przez ojca, gdy wyzdrowia³ i uwolni³siê z na³ogu.- Ach, Ineda, Aberto, gdzie wy teraz jesteœcie - podnios³aoczy ku bia³ym, mrugaj¹cym punkcikom gwiazd.- Ku której z nichteraz mkniecie?.Nagle odczu³a tak straszn¹ samotnoœæ, jakby lodowata ³apachwyci³a za serce i gniot³a, by pociek³y ³zy.Samotnoœæ tu,gdzieœ w Kosmosie, na obcej, tak bardzo obcej planecie.Wœródludzi, którzy powa¿ali j¹, w³aœciwie nie wiadomo dlaczego,przecie¿ po prostu by³a sob¹.Potem wziê³a do r¹k drewniane paciorki ró¿añca i nie by³aju¿ samotna.Marek S.HuberathHinterbichl - Corvara, sierpieñ 1993MAREK S.HUBERATHFizyk z Krakowa, pracownik naukowy, rocznik 1954.LaureatII Konkursu "Fantastyki" AD 1985.W latach osiemdziesi¹tychkwalifikowany przez wielu (m.in.przeze mnie) jako typowy"autor jednego opowiadania"
[ Pobierz całość w formacie PDF ]