[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Centralna Agencja Wywiadowcza,Langley, WirginiaSzpakowaty Raymond Gillette, dyrektor CIA, wpatrywa³ siêw siedz¹cego przed biurkiem umundurowanego oficera marynarkiz mieszanin¹ szacunku i obrzydzenia.— MI-6 przy pewnej pomocy Deuxieme dokona³o czegoœ,czego pan nie zdo³a³, komandorze - oznajmi³ cicho.- ZwerbowaliHawthorne'a.— Próbowaliœmy - odpar³ komandor Henry Stevens, szefwywiadu marynarki wojennej.Jego ostry ton bynajmniej niewskazywa³ na chêæ usprawiedliwiania siê.Wyprostowa³ szczup³ecia³o piêædziesiêciolatka, jakby chc¹c w ten sposób podkreœliæswoj¹ fizyczn¹ przewagê nad têgim dyrektorem Agencji.- Hawt-horne by³ naiwniakiem pierwszej klasy i nigdy nie przyj¹³ tegofaktu do wiadomoœci.Mówi¹c otwarcie, by³ cholernym durniemi nie chcia³ nam uwierzyæ, kiedy przedstawiliœmy mu niezbitedowody.— Na to, ¿e jego szwedzka ¿ona by³a sowieck¹ agentk¹ alboprzynajmniej p³atn¹ informatork¹?— W³aœnie.— Jakie dowody?— Nasze.Starannie udokumentowane.— Przez kogo?— Przez miejscowe Ÿród³a.Potwierdzili je wszyscy.— W Amsterdamie - powiedzia³ Gillette i by³o to stwierdzenie,a nie pytanie.— Tak.— Czyta³em pañskie dokumenty.— W takim razie zorientowa³ siê pan, jak niepodwa¿alne s¹ tedane.By³a pod sta³¹ obserwacj¹.Chryste, wysz³a za m¹¿ zawysokiego rang¹ tajnego funkcjonariusza wywiadu marynarki dwamiesi¹ce po pierwszym spotkaniu.Widziano j¹, sfotografo-wano, jak jedenastokrotnie wchodzi³a o jedenastej w nocy doambasady sowieckiej tylnym wejœciem! Czego jeszcze pan chce?— Przychodzi mi do g³owy weryfikacja danych.Na przyk³adprzez nas.— Robi¹ to komputery tajnych akcji.— Nie zawsze i je¿eli pan o tym nie wie, powinno siê panazdegradowaæ do prostego marynarza.— Nie muszê tego wys³uchiwaæ od cywila takiego jak pan.— Lepiej jednak niech pan wys³ucha tego ode mnie, czylikogoœ, kto docenia inne pañskie zas³ugi, bo w przeciwnym raziemo¿e siê pan znaleŸæ na ³awie oskar¿onych, i to zarówno s¹duwojskowego, jak i cywilnego.Pod warunkiem, ¿e prze¿y³by pandwadzieœcia cztery godziny po tym, jak Hawthorne dowiedzia³bysiê prawdy.— O czym, do cholery, pan mówi?— Czyta³em nasze akta ¿ony Hawthorne'a.— I co z tego?— Rozes³a³ pan wiadomoœæ i ka¿dy agent w pañskiej amster-damskiej siatce zaprzysi¹g³by pod paragrafem dwunastym WMW -pe³na anonimowoœæ - ¿e ¿ona Hawthorne'a, t³umaczka z najwy¿-sz¹ klauzul¹ dostêpu, pracowa³a dla Moskwy.Ka¿demu wbitow g³owê dok³adnie takie sformu³owanie: "Ingrid Hawthorne by³azdrajczyni¹ NATO.Utrzymywa³a sta³e kontakty z Sowietami".Bardzo mi to przypomina zepsut¹ p³ytê, zacinaj¹c¹ siê w tymsamym miejscu!— To by³a prawda!— To by³o k³amstwo, komandorze Stevens.Ingrid Hawthornepracowa³a dla nas.— Chyba pan zwariowa³.Nie wierzê!— Niech pan przeczyta swoje akta.Doszed³em do wniosku,¿e - chc¹c zachowaæ czyste rêce - przekaza³ pan k³amstwo,które okaza³o siê prawd¹, fataln¹ prawd¹.Za poœrednictwemwybranego agenta z powi¹zaniami w KGB poinformowa³ pan, ¿epani Hawthorne jest podwójnym agentem, ¿e jej ma³¿eñstwo jestprawdziwe i nie stanowi tylko taktycznego wybiegu, za jakiuwa¿ali je Sowieci.Zlikwidowali j¹ wiêc i wrzucili cia³o do kana³uHeren.W ten sposób utraciliœmy wspania³¹ wtyczkê, a Hawthor-ne ¿onê.— O mój Bo¿e! - Stevens wierci³ siê nerwowo w fotelu.-Dlaczego, u diab³a, nikt nas nie uprzedzi³? - Przerwa³ gwa³towniei wbi³ wzrok w Gillette'a.- Chwileczkê! Je¿eli mówi pan prawdê,to dlaczego nic nie powiedzia³a mê¿owi?— Mo¿emy siê tylko domyœlaæ.Pracowali w tej samej bran¿y.Wiedzia³a o nim, ale on nie wiedzia³ o niej.W przeciwnym razie,zdaj¹c sobie sprawê z niebezpieczeñstwa, na które siê nara¿a,zmusi³by j¹ do rezygnacji.— Jak mog³a to przed nim zataiæ?— No có¿, zapewne skandynawska zimna krew.Niech panpopatrzy na ich tenisistów.Widzi pan - ona nie mog³a przestaæ.Jej ojciec zmar³ w syberyjskim gu³agu.Aresztowano go w Rydzeza dzia³alnoœæ antysowieck¹, kiedy by³a jeszcze dzieckiem.Zmie-ni³a nazwisko, stworzy³a w³asn¹ legendê, opanowa³a biegle rosyj-ski, a tak¿e francuski oraz angielski, i zaczê³a pracowaæ dla nasw Hadze.— Niczego takiego nie mamy w naszej dokumentacji!— Mogliœcie mieæ, gdyby przed podjêciem decyzji siêgn¹³ panpo s³uchawkê.By³a zarejestrowana poza systemem.— Bzdura! Czy komukolwiek, u diab³a, mo¿na ufaæ?— Chyba dlatego w³aœnie siedzê na tym miejscu, m³ody cz³o-wieku - oznajmi³ Gillette.W jego w¹skich, ukrytych pod grubymipowiekami oczach malowa³y siê zarówno pogarda, jak i zro-zumienie.- Jestem doœæ starym wyjadaczem z G-2 -w Wietnamie,gdzie sprawy by³y naprawdê cholernie popieprzone i tak paskudne,¿e w rezultacie zdoby³em znakomit¹ reputacjê.Prawdê mówi¹c -niezas³u¿enie, w³aœciwie powinienem by³ stan¹æ przed s¹dem polo-wym.Dlatego wiem, jak do tego dosz³o, komandorze, choænie jest to bynajmniej usprawiedliwieniem ani dla >pana, anidla mnie.Uwa¿am jednak, ¿e powinien siê pan orientowaæw sytuacji.— Je¿eli tak pan odczuwa, dlaczego przyj¹³ tê pracê?— Nazwa³ mnie pan cywilem i niew¹tpliwie ma pan zupe³n¹racjê.Jestem bardzo bogatym cywilem.Zarobi³em mnóstwo pieniê-dzy - czêœciowo dziêki tej w³aœnie niezas³u¿onej reputacji - kiedywiêc zaproponowano mi tê pracê, uzna³em, ¿e nadszed³ czassp³acania d³ugów.Bardzo bym chcia³ nieco usprawniæ tê szczególniewa¿n¹ dziedzinê sprawowania w³adzy.Mo¿e, aby naprawiæ w³asnedawne b³êdy.— Zwa¿ywszy pañskie b³êdy, dlaczego s¹dzi pan, ¿e ma od-powiednie kwalifikacje?— W³aœnie ze wzglêdu na te pope³nione b³êdy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]