[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tu tajemnicza blondyna mog³a czuæ siê jak ryba w wodzie.Czy te¿ mo¿e jak paj¹k, który z bezpiecznego schronienia rozsnuwa nici swej sieci najdalej jak mo¿e.”Wrócili Jacek i Zosia.Ch³opak pozowa³ nieco na kulturystê, natomiast jego siostra, jak wiele dziewcz¹t w tym wieku, by³a zbyt szczup³a, o chudych nogach i rêkach.Takie panienki jak ona nazywa³em „panny patyczkówny”, bo przypomina³y mi postacie ludzkie, które w dzieciñstwie tworzy³em z zapa³ek.Gdy u³o¿yli siê na kocu, aby obeschn¹æ, tym razem ja poszed³em wyk¹paæ siê w morzu.Nie by³em w wodzie d³ugo, bo wyda³a mi siê zbyt zimna.Wróci³em na koc i nieco dygoc¹c u³o¿y³em siê, znów przymykaj¹c oczy.- Ci¹gle myœlimy o blondynie? - zaczepi³a mnie Zosia.- Mylisz siê.Myœlimy o diademie.- Na jedno wychodzi.Powtarzam, ¿e pani blondyna Joanna jest podejrzana.- I znów siê mylisz! - przekrêci³em siê na plecy.- Osoba, która tak otwarcie krêci³a siê po Janis³awicach, która rozdawa³a wizytówki, a w dodatku, do licha!, ma alibi nie do podwa¿enia, nie mo¿e byæ podejrzana! Chyba ¿e dla takiego dzieciaka jak ty!To ju¿ by³ czwarty „dzieciak”, którego musia³a znieœæ biedna Zosia dzisiaj! Ale sama siê naprasza³a.- Tak, Zoœka - zaœmia³ siê Jacek - gadasz tak przez zazdroœæ, bo twoje w³osy przy jej to badyle, a i sama w porównaniu z ni¹ jesteœ chudy badyl!- A jak mam nie byæ chuda, jak ci¹gle jestem g³odna? - sprytnie wywinê³a siê dziewczyna.- Wujku, czy to bêd¹ wakacje nad morzem czy nadmorska g³odówka?- Jej, jak ona chce nabraæ cia³a! - zachichota³ Jacek, ale szybciutko spowa¿nia³.- Coœ mi siê zdaje, wujku, ¿e i mnie piszczy w brzuchu.Rzeczywiœcie zapomnia³em o potrzebach rozwijaj¹cych siê organizmów! No, a w dodatku o tym, ¿e k¹piel w morzu wp³ywa na apetyt! Przetrzyma³em ich jeszcze pó³ godziny, s³uchaj¹c coraz g³oœniejszych jêków zg³odnia³ej Zosi.- No, idziemy na obiad! - zakomenderowa³em podrywaj¹c siê z koca.- Zaznaczam, ¿e ¿adnym hot-dogiem mnie wujek nie nakarmi! - ostrzeg³a Zosia.- Mój Bo¿e - westchn¹³em - ¿e te¿ moja siostra obdarowa³a mnie park¹ g³odomorów!Lecz i sam by³em g³odny!ZnaleŸliœmy w koñcu - co nie by³o ³atwe - niedrog¹ restauracjê.M³odzi za¿yczyli sobie po schabowym z podwójnymi ziemniaki i tak¹¿ kapust¹ oraz du¿e kefiry.Ja poprosi³em o lekko wysma¿on¹ w¹tróbkê z cebulk¹ i pieczywem, a postanowi³em to popiæ morelowym kompotem.- Ma³o! - stwierdzi³a Zosia, zgarniaj¹c resztki z talerza widelcem.- Ma³o! - mlasn¹³ Jacek.- To mo¿e jeszcze po w¹tróbce? - zaœmia³em siê.A ci nienasyceñcy szybciutko poprosili kelnera! Szczêœcie, ¿e skoñczy³o siê tylko na jednej porcji dla obojga.- Czy powinno siê tyle jeœæ przed spaniem? - spyta³em z³oœliwie, gdy ociê¿ale wstawali od sto³u.- Przecie¿ nie idziemy spaæ - mimo woli ziewnê³a Zosia - tylko do „Z³otego Ula”!Spojrza³em na zegarek.Do spotkania z antykwariuszk¹ mieliœmy jeszcze pó³ godziny.Wolnym krokiem podreptaliœmy wiêc po Bohaterów Monte Cassino, potr¹cani przez coraz to liczniejszych przechodniów.Lecz o ile rano by³y to g³Ã³wnie rodziny z dzieæmi, to teraz nadchodzi³a pora piêknych kobiet, mocno opalonych i wydekoltowanych oraz silnych, eleganckich mê¿czyzn o twardym spojrzeniu.„To do nich nale¿eæ bêd¹ dzisiaj nocne kluby, kasyna i dancingi” - pomyœla³em nie bez pewnego ¿alu.„Z³oty Ul” znajdowa³ siê na niewielkim wzgórzu naprzeciw koœcio³a z czerwonej ceg³y.Kawiarniany taras by³ gêsto zastawiony stolikami.Szczêœciem uda³o siê nam znaleŸæ wolny, tu¿ przy balustradzie, sk¹d mogliœmy spokojnie podziwiaæ odbywaj¹c¹ siê na deptaku rewiê mody i urody.Podopieczni za¿yczyli sobie lody, ja coctail ananasowy na wermucie.S¹czy³em go wolno, w zamyœleniu.A¿ Zosia powiedzia³a:- Niech wujek tyle nie marzy o blond-cudzie, bo jeszcze rozboli g³owa.- Od myœli o pani Joannie?- A czemu nie? Mnie, jak myœlê o jakimœ ch³opaku, to zawsze boli g³owa.- Ja wiem, boli j¹ czêsto - wtr¹ci³ Jacek - bo o tylu bezskutecznie marzy.- A w³aœnie, ¿e rozmyœlam, jak siê ich pozbyæ! - odparowa³a Zosia.Wreszcie wpoœród id¹cych od dworca ujrza³em pani¹ Z³otnick¹.Podobnie jak Zosia rozpuœci³a swe d³ugie, po³yskliwe w³osy, które wieczorny wiatr rozwiewa³ nad jasnozielon¹ sukienk¹, mocno wciêt¹ w talii i wydekoltowan¹.W rêku trzyma³a malutk¹ torebkê z wê¿owej skórki.Skinê³a nam rêk¹ i wspiê³a siê na taras.Gdy siada³a obok mnie, poczu³em gorzki i osza³amiaj¹cy zapach nie znanych mi perfum.B³êkit jej oczu œciemnia³, nabra³ jakby zielonkawego odcienia, tak piêknie harmonizuj¹cego z barw¹ sukienki.- No i jestem - oœwiadczy³a, jakby to nie by³o oczywiste i zamówi³a campari z wod¹ sodow¹.Nie lubiê alkoholu, ale przypomnê, ¿e mam inny grzech na sumieniu - od czasu do czasu palê papierosy! Zw³aszcza, gdy jestem podekscytowany.Rodzeñstwo nie wiedzia³o o tym, tote¿ a¿ otworzy³y siê im usta ze zdumienia, gdy przyj¹³em w¹skiego, br¹zowego papierosa z podsuniêtej mi przez pani¹ Joannê miniaturowej z³otej papieroœnicy.Poda³em jej ogieñ i sam zaci¹gn¹³em siê g³êboko.I w tym momencie taras zatañczy³ wokó³ mnie, a ja zacz¹³em spadaæ, spadaæ prosto w œmiech kobiecy.- Och, przepraszam - us³ysza³em gdzieœ z oddali g³os antykwariuszki - zapomnia³am uprzedziæ, ¿e te afrykany s¹ mo¿e nieco zbyt mocne dla nieprzyzwyczajonego.S³ysza³em ju¿ i st³umiony œmiech podopiecznych.Taras zatrzyma³ swe obroty.Uff! Zdusi³am papierosa w popielniczce.Swoj¹ drog¹ taka kobieta i takie papierosy?.Moja s¹siadka patrzy³a na mnie weso³o znad wydmuchiwanych okr¹glutkich kó³ek ostrego dymu.- Wymyœli³ pan coœ nowego czy nadal jestem g³Ã³wn¹ podejrzan¹?- Ale¿, proszê pani.- zaj¹kn¹³em siê
[ Pobierz całość w formacie PDF ]