[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A tak¿e na³ogowo przegrywa.Poruszyli siê z niedowierzaniem.—-Chce pan powiedzieæ, ¿e przegrywa celowo? — zapyla³pe³en w¹tpliwoœci Robert.— Nie — gospodarz potrz¹sn¹³ przecz¹co g³ow¹.— On nie zdaje sobie z tego sprawy.Wierzy, ¿e wygra, ale równoczeœnie wybiera takie mo¿liwoœci, co do których, z jego wspania³ym mózgiem, musi sobie zdawaæ sprawê, ¿e s¹ sa-93mobójcze.Jest to g³êboko zakorzeniona podœwiadoma koniecznoœæ przegrania, upokorzenia.Pewnego rodzaju odmiana masochizmu.Gospodarz otworzy³ czarny skórzany notatnik i sprawdzi³ jego zawartoœæ.— Od 1958 do 1963 roku doktor Steyner straci³ przy stoliku ³¹cznic 227 000 randów.W 1964 roku zorganizowa³ ze swoim jedynym kredytodawc¹ zlikwidowanie d³ugu wraz z procentami.Mo¿na by³o zauwa¿yæ zmianê wyrazu ich twarzy, gdy gor¹czkowo grzebali w pamiêci, szukaj¹c okolicznoœci, które zgadza³yby siê z datami i kwotami.Robert, metod¹ dedukcji, zorientowa³ siê pierwszy.W 1964 roku ich gospodarz sprzeda³ CRC swoje g³Ã³wne akcje North Maud Copper Company za cenê.któr¹ mo¿na by uwa¿aæ za korzysm¹.Nied³ugo potem doktor Stcyncr zosta³ g³Ã³wnym doradc¹ finansowym CRC.— Nord Maud Copper — rzek³ Robert z podziwem.Oto, jak to zrobi³ ten przebieg³y stary lis! Zmusi³ doktora Stcynera do kupna akcji po cenie wy¿szej ni¿ rynkowa.Gospodarz uœmiechn¹³ siê ³agodnie z uznaniem, ani nie potwierdzaj¹c, ani nic zaprzeczaj¹c.— Od 1964 roku do dzisiaj, doktor Steyner nadal opiekuje siê tym przedsiêbiorstwem.Jego przegrane dochodz¹ do.— znów spojrza³ do notatnika i znów uda³ zdumienie widz¹c wielkoœæ kwoty — do nieco ponad 300 000 randów.Westchnêli i poruszyli siê niespokojnie.Nawet dla nich by³a to olbrzymia iloœæ pieniêdzy.— Myœlê wiêc, ¿e mo¿emy na nim polegaæ.— Gospodarz zamkn¹³ z trzaskiem notatnik i uœmiechn¹³ siê.27Teresa le¿a³a w ciemnoœci.Noc by³a gor¹ca, ciszê przerywa³o tylko rechotanie ¿ab przy stawku z rybami.Œwiat³o ksiê¿yca wpada³o przez okno.tworz¹c na œcianie sypialni rysunki z cieni ga³êzi drzewa Duma Indii.Odrzuci³a przeœcierad³o i zwiesi³a nogi z ³Ã³¿ka.Nie mog³a spaæ, by³o zbyt ciep³o, koszula nocna cisnê³a j¹ pod pachami.Wsta³a i w nag³ym odruchu unios³a koszulê, przeci¹gnê³a przez g³owê i wrzuci³a j¹ przez otwarte drzwi do garderoby, a potem naga wysz³a na szerok¹ werandê.W œwietle ksiê¿yca czu³a pod stopami ch³odne kamienie, a cieple nocne powietrze muska³o j¹ jak sun¹ce po skórze dotkniêcie r¹k wró¿ek.Poczu³a nagle przyp³yw odwagi i desperacji, chcia³a biec przez trawnik i pragnê³a, aby ktoœ j¹ wtedy dogoni³ i z³apa³.Zachichota³a niepewna swojego nastroju.By³o to tak odleg³e od koncepcji Manfreda, stawiaj¹cej j¹ w rzêdzie poprawnie zachowuj¹cych siê doskona³ych niemieckich hau-sfrau.— By³by wœciek³y — wyszepta³a do siebie ze z³oœliw¹ radoœci¹ i us³ysza³a ha³as silnika samochodu.Zamar³a z przera¿enia, œwiat³o reflektorów przesunê³o siê wœród drzew, gdy samochód zbli¿a³ siê do podjazdu, wiêc szybko wbieg³a do sypialni.W panice upad³a na kolana i zaczê³a szukaæ nocnej koszuli; wci¹gaj¹c j¹ przez g³owê pobieg³a do ³Ã³¿ka.Le¿a³a w ciemnoœci i s³ucha³a odg³osu zatrzaskiwanych drzwi samochodu.Potem zapanowa³a cisza i us³ysza³a, ¿e95przechodzi obok jej drzwi.Piêtami uderza³ o ¿Ã³³t¹ drewnian¹ pod³ogê, prawie bieg³.Teresa to zna³a: póŸny powrót, t³umiony poœpiech.Le¿a³a sztywno, czekaj¹c.Minuty wlok³y siê wolno, potem drzwi od pokoju Manfreda otworzy³y siê cicho.— Manfred, to ty? — usiad³a na ³Ã³¿ku i siêgnê³a do w³¹cznika lampy.— Nie zapalaj œwiat³a.— Jego g³os byl przyt³umiony, bez tchu, niewyraŸny, jakby pil, ale kiedy pochyli³ siê, ¿eby j¹ poca³owaæ, nie czul¹ w oddechu alkoholu.Jego wargi by³y suche i zaciœniête.Zrzuci³ z siebie szlafrok.W dwie i pó³ minuty potem wsta³ z ³Ã³¿ka, odwróci³ siê ty³em do Teresy i szybko ubra³ jedwabny szlafrok.— Przepraszam na minutê, Tereso — zadyszka zniknê³a z jego g³osu.Otworzy! drzwi wiod¹ce do jego apartamentów i w sekundê póŸniej us³ysza³a szum prysznica i plusk wody.Le¿a³a na wznak, wbijaj¹c paznokcie w d³onie.Na jej twarzy malowa³a siê mieszanina po¿¹dania i obrzydzenia; to szybkie zbli¿enie wystarczy³o, aby j¹ podnieciæ, ale bêd¹c tak szybkie, pozostawi³o wra¿enie, ¿e zosta³a tylko u¿yta i w jakimœ stopniu skalana.Wiedzia³a, ¿e reszta nocy bêdzie mija³a nieskoñczenie wolno, z ¿alem nad sob¹, w nie zaspokojonym napiêciu, które w koñcu zmieni siê w dzikie po¿¹danie i na pó³ oszala³e erotyczne fantazje.— Przeklêty — krzyknê³a w duszy.— Przeklêty! Przeklêty! Us³ysza³a, ¿e ucich³ szum prysznica i Manfred wróci³do jej pokoju.Pachnia³ wod¹ koloñsk¹ „4711".Usiad³ ostro¿nie na koñcu ³Ã³¿ka.— Mo¿esz zapaliæ œwiat³o, Tereso.Wymaga³o to prawdziwego wysi³ku, aby rozluŸniæ rêkê i siêgn¹æ do w³¹cznika lampy.Manfred oœlepiony œwiat³em zamruga³ oczami zza szkie³.Jego mokre w³osy by³y g³adko zaczesane, policzki b³yszcza³y jak dojrza³e jab³ka.— Mam nadziejê, ¿e mi³o spêdzi³aœ dzieñ? — zapyta³ i uwa¿nie s³ucha³ odpowiedzi.Napiêcie minê³o i Teresa zauwa-96¿y³a, ¿e znowu znajduje siê pod jego niemal hipnotycznym wp³ywem.Jego g³os by³ precyzyjny, prawie monotonny.Szk³a b³yszcza³y niczym oczy gada, cia³o tkwi³o bez ruchu, ¿adnych drgnieñ rysów twarzy.Jak to ju¿ wiele razy zdarza³o siê przedtem, myœla³a o sobie jako o ciep³ym puszystym króliczku, sparali¿owanym wzrokiem kobry.— Jest ju¿ póŸno — powiedzia³ wreszcie i wsta³.Patrz¹c z góry na ni¹, wtulon¹ w bia³e jedwabne przeœcierad³o, zapyta³ z tak lekkim naciskiem, jak to tylko mo¿liwe, gdy na przyk³ad prosi siê o podanie cukru:— Tereso, czy bez wiedzy twojego dziadka mog³abyœ zdobyæ trzysta tysiêcy randów?— Trzysta tysiêcy! — usiad³a przera¿ona.— Tak.Mog³abyœ?— Wielki Bo¿e, Manfredzie, przecie¿ to ma³a fortuna.— Naprawdê nie widzia³a niczego nadzwyczajnego w wyborze tego przymiotnika.— Wiesz, ¿e to wszystko stanowi Fundusz Dyspozycyjny, albo przynajmniej wiêksza czêœæ tej kwoty.Jest w tym farma.i nie mogê zdobyæ nawet po³owy bez wiedzy Popsa.— Szkoda — mrukn¹³ Manfred.— Manfredzie, masz jakieœ.k³opoty?— Nie, Wielki Bo¿e, nie.Tak sobie pomyœla³em.Zapomnij o tej proœbie.Dobranoc, Tereso.Mam nadziejê, ¿e bêdziesz dobrze spaki.Bezwiednie unios³a ku niemu rêce w zapraszaj¹cym geœcie.— Dobranoc, Manfredzie.Odwróci³ siê i wyszed³ z pokoju.Pozwoli³a rêkom opaœæ bezw³adnie na boki.Dla Teresy Steyner zaczê³a siê d³uga noc.7 — Kopalnia z³ota— Panie i panowie, istnieje zwyczaj, aby dyrektor generalny przedstawi³ wa¿nego goœcia, który bêdzie wrêcza³ nasze specjalne nagrody za s³u¿bê.W zesz³ym tygodniu, na skutek tragicznych okolicznoœci, nasz dyrektor generalny, Mr Frank Lcmmcr, zgin¹³ w czasie pe³nienia s³u¿by dla naszej Kompanii.Jest to strata nie do od¿a³owania i jestem przekonany, ¿e wszystkich nas ³¹czy szczere wspó³czucie, którego wyrazy sk³adamy na rêce Mrs Eileen Lemmer.— Rod przerwa³, s³ysz¹c wœród zebranych szmer aprobaty i uznania.W klubie kopalni zebra³o siê dwustu ludzi.— Przypada mi w udziale, jako pe³ni¹cemu obowi¹zki dyrektora generalnego, przedstawiæ pañstwu doktora Manfreda Steynera, który jest starszym dyrektorem Central Rand Consolidated, naszej macierzystej Kompanii.Jest równie¿ kierownikiem Wydzia³u Planowania i Finansów.Kiedy Rod wspomnia³ Franka Lemmera siedz¹ca obok mê¿a Teresa Steyner zauwa¿y³a poirytowanie Manfreda.Nie by³o w zwyczajach Kompanii zwracanie publicznej uwagi na œmieræ lub okaleczenie powsta³e w wyniku wypadków przy pracy.Jeszcze bardziej polubi³a Roda za to ma³e oddanie ho³du Frankowi Lemmerowi.Teresa za³o¿y³a s³oneczne okulary, poniewa¿ jej oczy by³y opuchniête i czerwone.O œwicie, po nie przespanej nocy, dosta³a nagle napadu gwa³townego p³aczu.£zy, które p³ynê³y bez powodu, bez sensu, spowodowa³y zawrót g³owy, ale te¿ trochê polepszy³y jej samopoczucie.Niemniej w jej98wielkich oczach w takich wypadkach zawsze pozostawa³ widoczny œlad
[ Pobierz całość w formacie PDF ]