[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dziesiêæ rupii za ka¿dego niewolnika, dziesiêæ za ka¿dy kilogram koœci s³oniowej.Bóg jeden wie, ile za koncesje na koprê i ¿ywicê gumow¹.Clinton natychmiast poj¹³, dlaczego sir John nazywa³ su³tana starym koz³em.Podobieñstwo by³o uderzaj¹ce, od bia³ej spiczastej bródki i kwadratowych ¿Ã³³tych zêbów zaczynaj¹c, na obwis³ym rzymskim nosie i odstaj¹cych uszachkoñcz¹c.Su³tan zerkn¹³ na Clintona, patrzy³ mu prosto w oczy przez u³amek sekundy, a potem szybko odwróci³ wzrok i wyraŸnie poblad³y zaprosi³ goœci gestem rêki, by usiedli na stosach aksamitnych i jedwabnych poduszek.— Nie spuszczaj z niego swego diabelskiego wzroku — rzek³ sir John na stronie — i nic nie jedz.— Wskaza³ stosy kandyzowanych owoców i lukrowanych ciastek lez¹ce na tacach z br¹zu.— Nawet jeœli nie s¹ zatrute, i tak dosta³byœ boleœci.Czeka nas d³uga noc.Przepowiednia okaza³a siê s³uszna, rozmowa ci¹gnê³a siê godzinami, a twarde168targi toczy³y siê przy u¿yciu kwiecistego jêzyka dyplomacji i ozdobnych arabskich hiperboli.Clinton nie rozumia³ ani s³owa.Zmusza³ siê, by siedzieæ spokojnie, chocia¿ nogi i poœladki zdrêtwia³y mu wkrótce od niewygodnej pozycji na poduszkach, lecz mimo to zachowywa³ surowy wyraz twarzy i nie spuszcza³ wzroku z pomarszczonego, zaroœniêtego oblicza su³tana.Sir John zapewni³ go póŸniej, ¿e pomog³o to znacznie skróciæ negocjacje, chocia¿ zdawa³o siê, ¿e minê³a ca³a wiecznoœæ, zanim sir John i su³tan zaczêli wreszcie wymieniaæ uprzejme, nieruchome uœmiechy i g³êbokie uk³ony pojednania.W oczach sir Johna migota³ tryumfalny b³ysk i gdy wychodzili z pa³acu, konsul wzi¹³ Clintona pod ramiê.— Cokolwiek siê z panem stanie, mój drogi przyjacielu, ca³e pokolenia bêd¹ mia³y powód, by b³ogos³awiæ pañskie imiê.Dokonaliœmy tego, pan i ja.Stary kozio³ zgodzi³ siê.Handel ustanie i zamrze w ci¹gu najbli¿szych kilku lat.Gdy szli z powrotem w¹skimi uliczkami, sir John zachowywa³ siê swobodnie i radoœnie, jak ktoœ wracaj¹cy z weso³ej biesiady, a nie od sto³u negocjacyjnego.S³u¿¹cy czekali na swego pana i wszystkie lampy w konsulacie by³y zapalone.Clinton mia³ ochotê wróciæ natychmiast na pok³ad swojego okrêtu, lecz sir John zatrzyma³ go obejmuj¹c ramieniem i kaza³ hinduskiemu lokajowi przynieœæ butelkê szampana.Na srebrnej tacy obok zielonej butelki i kryszta³owych kieliszków le¿a³a ma³a paczuszka w zaszytym i zapieczêtowanym p³Ã³tnie.Gdy lokaj nalewa³ szampana, sir John poda³ Clintonowi przesy³kê.— To przysz³o wczeœniej na jednej z ³odzi niewolniczych.Nie mia³em okazji dorêczyæ jej panu przed naszym wyruszeniem do pa³acu.Clinton wzi¹³ ostro¿nie przesy³kê i przeczyta³ napis na kopercie: „Kapitan Clinton Codrington, dowódca okrêtu Jej Królewskiej Moœci «Black Joke».Proszê dostarczyæ konsulowi JKM w Zanzibarze w celu przekazania adresatowi".To samo powtórzono nastêpnie po francusku i Clintona przeszy³ nag³y dreszcz, kiedy rozpozna³ wyraŸny, okr¹g³y charakter pisma na kopercie.Powstrzymanie siê przed natychmiastowym rozerwaniem koperty wymaga³o fizycznego wysi³ku.Sir John podawa³ mu ju¿ jednak kieliszek szampana i Clinton musia³ wznieœæ toasty, uroczysty za królow¹ i ironiczny za su³tana oraz nowy traktat, zanim.zdo³a³ wyrzuciæ z siebie:—• Proszê mi wybaczyæ, sir Johnie, lecz mam powody s¹dziæ, ¿e to przesy³ka wielkiej wagi.Konsul zaprowadzi³ wtedy Clintona do swego gabinetu i zamkn¹³ za nim drzwi, by zapewniæ Codringtonowi prywatnoœæ.Clinton po³o¿y³ przesy³kê na skórzanym blacie intarsjowanego biurka, rozerwa³ pieczecie i przeci¹³ szwy p³Ã³ciennej koperty srebrnym no¿em konsula.Ze œrodka wypad³ gruby plik zapisanych drobnym pismem kartek oraz kobiecy kolczyk ze szk³a i srebra, identyczny jak ten, który Clinton nosi³ na piersi pod koszul¹.169„Black Joke" przebi³ siê przez ciemny, nie oznaczony bojami kana³ na godzinê przed pierwszym b³yskiem œwitu na Wschodnim niebie.Zwracaj¹c siê na pó³noc, postawi³ wszystkie ¿agle i zacz¹³ nabieraæ szybkoœci.Nastêpnego dnia, na krótko przed pó³noc¹, min¹³ siê ze s³upem „Penguin".„Black Joke" p³yn¹³ z prêdkoœci¹ jedenastu wêz³Ã³w.„Penguin", wioz¹cy pilne przesy³ki, znajdowa³ siê za wschodnim horyzontem, a jego œwiat³a nawigacyjne zaciemni³a gwa³towna tropikalna ulewa, pierwszy znak nadchodz¹cego monsunu.Ulewa przesz³a miêdzy oboma statkami uniemo¿liwiaj¹c im wzajemne dostrze¿enie siê.O œwicie oba statki dzieli³ szybko powiêkszaj¹cy siê dystans piêædziesiêciu mil morskich, a Clinton Codrington spacerowa³ po górnym pok³adzie, zatrzymuj¹c siê raz po raz, by niecierpliwie spogl¹daæ na po³udnie.Œpieszy³ odpowiedzieæ na najbardziej wzruszaj¹ce wezwanie, wype³niæ najwa¿niejszy obowi¹zek mê¿czyzny.O pomoc prosi³a go kobieta, któr¹ kocha³, kobieta w straszliwym niebezpieczeñstwie.Rzeka Zambezi toczy³a swe wody z majestatem, jakiego nie mia³a ¿adna inna znana Zoudze Bal³antyne'owi wielka rzeka, ani Tamiza, ani Ren, ani Ganges.Woda sw¹ opalizuj¹c¹ zieleni¹ przypomina³a niemal p³ynny ¿u¿el œciekaj¹cy powoli po ha³dzie wielkiej huty stali i w ³ukach szerokich zakoli tworzy³a potê¿ne, powoli obracaj¹ce siê wiry, podczas gdy na mieliznach m¹ci³a siê, jakby lewiatany ca³ego œwiata kr¹¿y³y pod jej ciemn¹, tajemnicz¹ powierzchni¹.Tutaj g³Ã³wny kana³ mia³ ponad milê szerokoœci, chocia¿ by³y te¿ inne kana³y i inne wê¿sze ujœcia za faluj¹cymi brzegami papirusu i bawe³nianog³owych trzcin.Niewielka flotylla zdawa³a siê ledwie pokonywaæ przeciwny pr¹d
[ Pobierz całość w formacie PDF ]