[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Cia³o Chrystusa - Jon ter Boin zacz¹³ od Ivanny.- Amen.Sysuni po przyjêciu sakramentu zwieszali jaszczurcze g³owy isk³adali d³onie na krzy¿ach, przymocowanych do napierœnikówzbroi.Potem powstali, a jeden z nich wyniós³ kielich.Zaraz potem wróci³ ten, który wczeœniej przyniós³ posi³ek.Widocznie to on by³ odpowiedzialny za zaopatrzenie zak³adnika igoœcia.Jon zamieni³ z nim kilka s³Ã³w po sysuñsku.Zaraz potemsysun przyniós³ posi³ek.Jon ter Boin jad³ za dwóch, Ivanna nie mia³a apetytu ponapowietrznej podró¿y, która wywo³a³a u niej lekkie md³oœci.- Zawsze rêka mi dr¿y, gdy ich komunikujê - powiedzia³ terBoin.- Nie wiem do koñca, jak oni to rozumiej¹, czyrzeczywiœcie mog¹ przyj¹æ Pana.- Uwa¿asz, ¿e sysuni nie powinni?.- Nie, to nie to.Œwiat jest pieœni¹ œpiewan¹ przez Boga.Ludziew tej pieœni s¹ jedn¹ strof¹.Sysuni s¹ inn¹.- Po prostu, niemam pewnoœci w konkretnych przypadkach.Spowiadaj¹ siêdziwnie, wyliczaj¹ rzeczy, które trudno nazwaæ win¹.Niewiem.Z kolei wydaje mi siê, ¿e czasem opuszczaj¹ rzeczyistotne.Ivanna z widoczn¹ obaw¹ wziê³a siê do jedzenia.- Nie.nie.Jest w porz¹dku - zarzek³ siê ter Boin.- Tozwyk³a wo³owina.Od czasu, jak w zesz³ym roku stru³aœ siê,przestali eksperymentowaæ.Na mnie nie próbowali eksperymentów.Od pocz¹tku wiedzieli, ¿e jestem tu jedynym kap³anem i nie mogênaznaczyæ nastêpnego.Znali wartoœæ zak³adnika, nie ryzykowalina nim eksperymentów kulinarnych.- Nie mogê jeœæ za du¿o - powiedzia³a Ivanna.- Ma³o ruszam siê ityjê.A co tydzieñ muszê pokonaæ te wszystkie stopnie na dó³ ido góry.- To ³a¿enie jakoœ trzyma ciê w formie.- A ty nadal eksperymentujesz z po¿ywieniem? - spyta³a.Jonter Boin by³ kiedyœ biologiem.- Ja tak, oni przestali.Mogliby spo¿ywaæ m¹kê pszenn¹, gdybychcieli.Ale uwa¿aj¹, ¿e skoro wyrabia siê z niej op³atki, tonie powinno siê u¿ywaæ jej do zwyk³ych potraw.- Badasz ich nadal?.- Tak.Obecnie nie mam ju¿ w¹tpliwoœci.S¹ dinozauroidami.Wiesz, pewne cechy budowy.Ale stali siê zdumiewaj¹co podobnido nas, w budowie, w sposobie poruszania siê, mówienia.Konwergencja.- Dla mnie s¹ jacyœ tacy jaszczurczy, w gestach, w ruchach.- To pozór - Jon pokiwa³ przecz¹co g³ow¹.- Wydaj¹ siêjaszczurczy, bo maj¹ tak¹ dziwn¹, szorstk¹ skórê i uk³adtwarzy.- Ivanno, jest tu sporo jaszczurek i mam doœæ okazji doporównañ: oni s¹ ludzcy, przera¿aj¹co podobni, zapewniam ciê.Nawet mimika twarzy.Mo¿e s¹ zbyt podobni i dlatego jesteœmytak czuli na ró¿nice.- Myœlisz, ¿e wywodz¹ siê z Primy?- Ma³o prawdopodobne.Za du¿e ró¿nice w chemii pomiêdzyoboma œwiatami, nami i nimi.Z drugiej strony, mo¿e oni takdaleko wyewoluowali chemicznie od nas? Nie wiem.Mo¿e jakieœsysuñskie rakiety te¿ lataj¹.Jeœli tak, to skrzêtnie ukrywaj¹ten fakt przede mn¹.- Dlaczego nas po prostu nie zmia¿d¿¹, nie zmiot¹ zpowierzchni Zemy? Przecie¿ zasiedliliœmy ledwie parê dolin, aoni resztê planety.- Czy ca³¹ planetê, tego nie wiadomo, bo nie podró¿owaliœmynigdy tak daleko.Ale tak, czy owak, myœlê, ¿e oni nasobserwuj¹.Raczej unikaj¹ eksperymentów, tylko ucz¹ siê,rejestruj¹, wypytuj¹.- Zrozum, Ivanno, to tak jakby nam diabe³objawi³ siê cieleœnie, pozwoli³ ze sob¹ rozmawiaæ, wiêcej, by³na tyle s³aby, ¿e mo¿na by go by³o zwyciê¿aæ militarnie.Toprzecie¿ fascynuj¹cy obiekt do badania.- Nadal uwa¿aj¹ nas za diab³y?- Nie maj¹ co do tego w¹tpliwoœci.Ukrzy¿owaliœmy Chrystusa.Widz¹ moj¹ religijnoœæ; uwa¿aj¹, ¿e wynika ona z pewnoœci, a niez wiary; a diabe³ nie ma ¿adnych w¹tpliwoœci co do istnieniaPana, bo wszystko, co chce robiæ, jest wy³¹cznie zaprzeczeniemwoli Bo¿ej.- To dlaczego przyjmuj¹ sakramenty od diab³a, znaczy od ciebie?- Pyta³em ich o to.Bo Najwy¿szy w³aœnie obecnie kaza³ mi,znaczy diab³u, to robiæ.Zmusi³ mnie.Uwa¿aj¹, ¿e w ten sposóbpokonuj¹ mnie, znaczy diab³a.Ivanna pokiwa³a g³ow¹.- Skoro nas tak oskar¿aj¹, to mo¿e sami s¹ bez grzechupierworodnego i nie potrzebuj¹ odkupienia?.- zapyta³a.- A wiesz to?.Jeœli Najwy¿szy kierowa³ siê t¹ sam¹ logik¹przy ca³ym stworzeniu, to nie s¹ - poprawi³ siê ter Boin.- Widzisz jakiœ wp³yw wiary na nich?- Zadziwiaj¹co ³atwo zrozumieli koniecznoœæ istnienia Boga.Odkupienie te¿.- Odkupienie te¿?.Przecie¿ uwa¿aj¹ nas za diab³y? - przerwa³amu.- Tak.Uwa¿aj¹, ¿e Bóg da³ siê umêczyæ przez diab³a, by odkupiæwiny stworzonych.Ukrzy¿owanie wyda³o siê im bardzo naturaln¹form¹ cierpienia.Zawsze by³o u nich powszechnie stosowan¹ kar¹najwy¿sz¹.Obecnie przynajmniej ograniczyli je donajpowa¿niejszych przestêpstw, wy³¹cznie kryminalnych.- Nie chc¹ siê pomyliæ, jak kiedyœ ludzie?.- Chyba tak.Mocno wierz¹, ¿e drugi raz On przyjdzie w³aœnie donich.- Niestety, w Nowi Gradku krzy¿uj¹ czêsto.- Tak.To jest w³aœnie przera¿aj¹ce, co najszybciej przenikapomiêdzy cywilizacjami.Wódka za wyrywanie duszy.Kamienowanieza krzy¿owanie.Oni obecnie rzadziej krzy¿uj¹, czêœciejkamienuj¹.A ludziom podoba siê okrucieñstwo.Bior¹ to zaswoje.- Wiara te¿ przenik³a.- To prawda, ale oni byli do tego przygotowani.Czekali.Mieliswoich proroków.- Jak siê nazywali?- Z tym k³opot.Jeden z nich kaza³ mówiæ na siebie po prostuStworzenie Bo¿e, inny by³ podobnie skromny, bo nazwa³ siê Jedenz Sysunów.Oczywiœcie, móg³bym ci to powiedzieæ po sysuñsku,ale chyba lepiej bêdzie przet³umaczyæ ich imiona.- I ci prorocy powiedzieli, ¿e jesteœmy diab³ami?- Niestety, tak.Powiedzieli im, ¿e Dobr¹ Nowinê przynios¹diab³y.I przestrzegli, ¿eby pomimo tego nie odrzuciæ jej.- Mo¿e to taka metafora na oznaczenie obcych?Jon ter Boin uœmiechn¹³ siê niewyraŸnie.Widaæ sam nie by³przekonany.- Uczono mnie, ¿e ludzie s¹ ¯ydami wœród narodów Kosmosu,Ludem Wybranym, bo Bóg wszed³ w œwiat staj¹c siê w³aœnie jednymz ludzi.I ¿e tak bêdziemy postrzegani przez wszystkie narodyrozumne Kosmosu.I wszyscy oni bêd¹ musieli przejœæ sw¹ d³ug¹drogê intelektualn¹, zanim zrozumiej¹, ¿e wszyscy ludzie s¹ ichbraæmi.Spodziewa³em siê, ¿e sysuni tak w³aœnie pomyœl¹, alezarzut, ¿e jesteœmy diab³ami.- pokiwa³ g³ow¹.- Na coœ takiegonie by³em przygotowany.- Ale przecie¿ diabe³ jest narzêdziem, weryfikatorem dzie³astworzenia.Jak sekator w rêku ogrodnika - zastanawia³a siêIvanna.- Jedne dzieci Bo¿e nie mog¹ pe³niæ takiej roli dlainnych dzieci Bo¿ych.- Zaczê³aœ nazywaæ ich dzieæmi Bo¿ymi - uœmiechn¹³ siêfiglarnie Jon ter Boin.Gdy œmia³ siê, przypomina³ uradowanegokrasnoludka.- No, przecie¿.- wzruszy³a ramionami.Zaraz jednakprzypomnia³a sobie ich rozmowê sprzed roku i spokornia³a.- Cypry³ko z Nowi Gradka próbowa³ zbudowaæ samolot.FranijaFy³ozofow o ma³o co nie skaza³ go za to na ukamienowanie.- Znowu ten Franija.Ojciec od najm³odszych lat sposobi³ swegojedynaka do kap³añstwa, a z tego wybrañca wyros³o.Utrapieniedla wszystkich.I kogoœ takiego regularnie z kadencji nakadencjê wybieraj¹ na oponijenta - Jon ter Boin pokiwa³ g³ow¹
[ Pobierz całość w formacie PDF ]