[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Narazie przyjmê, ¿e jest mê¿czyzn¹, i bêd¹ go nazywaæ o n, dopóki nie oka¿e siê, ¿e jest czymœ innym.Tak bêdzie wygodniej, ni¿ ¿yæ w ci¹g³ej niepewnoœci. Nastêpnej niedzieli Przez ca³y tydzieñ chodzi³am za nim jak cieñ, próbuj¹c zawrzeæ znajomoœæ.Musia³am wiêc mówiæ przez ca³y czas, gdy¿ on jest nieœmia³y, lecz to mi nie przeszkadza.Wydawa³o mi siê, ¿e jest zadowolony z.mej obecnoœci.Czêsto wiêc u¿ywa³am przyjacielskiego zwrotu "my", poniewa¿ pochlebia mu, gdy jego te¿ uwzglêdniam. Œroda Teraz jest nam z sob¹ bardzo dobrze i poznaj emy siê wci¹¿ lepiej.Nie próbuje mnie ju¿ unikaæ; to dobry znak - œwiadczy, ¿e lubi byæ ze mn¹.To mi siê podoba, badam wiêc, w jaki sposób mogê mu staæ siê po¿yteczn¹, by w jeszcze wiêkszym stopniu pozyskaæ jego wzglêdy.W ci¹gu ostatnich dwóch dni przejê³am trud nadawania nazw zwierzêtom.By³o to dla niego ogromn¹ ulg¹, gdy¿ sam nie posiada tego talentu; jest mi wiêc bardzo wdziêczny.Nawet jeœli chodzi³oby o ocalenie ¿ycia, nie by³by w stanie wymyœliæ jakiejœ sensownej nazwy.Nie zdradzam siê przed nim, ¿e wiem o tej jego s³abostce.Kiedykolwiek pojawia siê nowe stworzenie, nadajê mu nazwê, zanim on zdo³a zdradziæ siê niezrêcznym milczeniem.W ten sposób wybawi³am go nieraz z zak³opotania.Nie mam takiej jak on s³abostki.Z chwil¹ gdy spojrzê na jakiekolwiek zwierzê, ju¿ wiem, czym ono jest.Nie potrzebujê siê ani chwili namyœlaæ; odpowiednia nazwa pojawia siê nagle jak natchnienie; jest to bez w¹tpienia natchnienie, gdy¿ jeszcze przed chwil¹ nie mia³am o niej pojêcia.Wydaje mi siê, ¿e rozpoznajê od razu ka¿de zwierzê po jego kszta³cie i sposobie zachowania siê. Kiedy pojawi³o siê przed nami dodo, on myœla³, ¿e to ¿bik - pozna³am to od razu po jego oczach - lecz wyratowa³am go z opresji.Stara³am siê to zrobiæ w taki sposób, aby nie zraniæ jego dumy.Po prostu przemówi³am ca³kiem naturalnym tonem przyjemnego zdziwienia, jakbym nie usi³owa³a przekazaæ ¿adnej informacji.- No, przecie¿ to dodo! - wyjaœni³am, nie próbuj¹c niczego wyjaœniaæ, jak pozna³am, ¿e to dode, i chocia¿ byæ mo¿e trochê go to ubod³o, ¿e znam to stworzenie, a on nie - nie ulega w¹tpliwoœci, ¿e on mnie podziwia.Jest to niezwykle mi³e uczucie i wielokrotnie przed zaœniêciem myœla³am o tym z zadowbie-niem.Nawet najmniejsza rzecz mo¿e nas uszczêœliwiæ, gdy wiemy, ¿eœmy na ni¹ zas³u¿yli.• Czwartek. Mam pierwsze zmartwienie.Wczoraj mnie unika³ i zdawa³o mi siê, ¿e nie ¿yczy sobie, abym z nim roama-wia³a.Nie mog³am w to uwierzyæ.Z pocz¹tku przypuszcza³am, ¿e to jakieœ nieporozurmen³e, gdy¿ Uwiêlbiam byæ razem z nim i s³uchaæ, jak mówi, dlac.zego wiêc jest taki dla mnie niedobry, jeœli nie zrobi³am nic z³ego? Wydawa³o mi siê jednak, ¿e tak siê sprawy maj¹; odesz³am wiêc i usiad³am samotnie w miejscu, gdzie go ujrza³am po raz pierwszy o poranku, w którym zostaliœmy stworzeni, a ja nie wiedzia³am, kim on jest, i nic mnie to nie obchodzi³o.Lecz teraz by³o to ponure miejsce, gdzie ka¿da najdrobniejsza.rzecz przypomina³a mi go, a moje serce by³o niepocieszone.Nie zdawa³am sobie sprawy, dlaczego tak jest.Nigdy przedtem nie doœwiadczy³am tego uczucia.By³o nieprzeniknion¹ tajemnic¹. A gdy zapad³a noc, nie mog¹c d³u¿ej znieœæ samotnoœci, posz³am do sza³asu, który on wybudowa³, aby zapytaæ go, co z³ego zrobi³am i w jaki sposób mog³abym to naprawiæ,-aby odzyskaæ i ego sympatiê.Ale on wygna³ mnie na deszcz i*wtedy po raz pierwszy ogarn¹³ mnie smutek. Niedziela. Teraz znów jest dobrze; czujê siê szczêœliwa; by³y to jednak trudne dni i staram siê jak mogê wiêcej o nich nie myœleæ. Próbowa³am zdobyæ dla niego parê jab³ek, lecz ci¹gle nie umiem rzucaæ prosto do celu.Choæ nie uda³o mi siê, przypuszczam, ¿e dobre intencje go ucieszy³y.S¹ to jab³ka zakazane, wiêc on twierdzi, ¿e sprowadz¹ na mnie nieszczêœcie.Bêd¹c dla niego mi³¹, te¿ œci¹glfBR na siebie nieszczêœcie, czemu wiêc mia³abym siê/
[ Pobierz całość w formacie PDF ]