[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po drugiej stronie jeziora dymi³y domy s³owiañskich Wenedów, na wzgórzach pas³o siê byd³o i stada koni.W niepamiêci utonê³y zawierane ongiœ uk³ady miêdzy królami gockich plemion i wodzami plemion wenedzkich.Stanêli do walki - garstka gockich wojowników i mieszkañcy osady s³owiañskiej.Walczyli d³ugo, a¿ od ciosów miecza omdla³y im rêce, a¿ popêka³y drewniane, obite skór¹ tarcze.Krok za krokiem cofali siê wzd³u¿ jeziora w stronê rozlewisk i bagien.Spróbowali ucieczki i mo¿e któremuœ z nich uda³o siê umkn¹æ z kraju, który tym razem okaza³ siê tak niegoœcinny? Zdradliwe by³y wspomnienia przesz³oœci, zdradliwa by³a tak¿e topiel nad jeziorem.Z³otymi naczyniami i klejnotami odkopanymi ko³o Pietroasa bawi³y siê wiejskie dzieci.Alfred Rzynda w z³otych naczyniach hodowa³ figusy.„Jestem nienaruszalnym skarbem Gotów” - g³osi³ napis na skarbie Atanaryka.Lecz uczy Edda Stara:Bogactwa mijaj¹ w mgnieniu oka, trzody gin¹, krewni umieraj¹, przyjaciele s¹ œmiertelni i ka¿dy z nas umrze, atoli istnieje coœ, co nie zamrze: jest to zdanie o zmar³ych.Agnieszka, Strom, Zosia, Roman i Pawe³ dokonywali próbnych sonda¿y na miejscu dawnej osady pras³owiañskiej.Andrzej, ja i reporter z tygodnika wróciliœmy do obozu.By³ wieczór.Ch³odny i wietrzny jak poprzedniego dnia.Basia i Krzysztof pitrasili kolacjê na spirytusowej maszynce przed swoim namiotem.Krystyna krz¹ta³a siê z Franciszkiem ko³o ¿elaznego piecyka w kuchni.Franciszek mia³ wspania³y humor.Po raz pierwszy na obozie us³ysza³em jego œmiech.Wa³kowa³ ciasto na ostruganej desce.Krystyna wycina³a z ciasta jakieœ kostropate osoby.Potem k³ad³a je na blaszce, a one pod wp³ywem gor¹ca wydyma³y siê, stawa³y siê brzuchate, œmieszne.- To jest Herr Strom - pokazywa³a Franciszkowi ogromn¹ kukie³kê z g³ow¹ jak bania i z rêkami do ziemi.A to, widzi pan, jest Herr Thomas.Okaza³o siê, ¿e jestem podobny do d³ugonosego bociana i mam nó¿ki jak karze³ek, brzuch zaœ pêkaty jak t³umok.- A to bêdzie pani Agnieszka - rozeœmiany Franciszek podawa³ Krystynie wyciêt¹ z ciasta osóbkê, która na blasze zyska³a ogromn¹ g³owê.G³owa ta zaraz pêk³a, wypuszczaj¹c k³¹b pary jak zgnieciona purchawka.Andrzej wszed³ do swego namiotu, a po chwili wyskoczy³ z niego jakby przestraszony.Szybkim krokiem podszed³ do Basi pochylonej przy kuchence.- Od jak dawna pañstwo jesteœcie w obozie?- Piêtnaœcie.no, mo¿e dziesiêæ minut nie minê³o, jak wróciliœmy z, wycieczki.Czy sta³o siê coœ?Andrzej nie odpowiedzia³.Spojrza³ w stronê kuchni, a potem wolniutko zawróci³ do namiotu.Reporter my³ rêce w jeziorze.Teraz wszed³ do namiotu Andrzeja i po chwili wybieg³, trzymaj¹c jakiœ przedmiot.- Panie Andrzeju, to przecie¿ z³ota waza, prawda?Rzuci³em siê biegiem do reportera.Ale Andrzej uprzedzi³ mnie.- Tak.To jest trzecia z³ota waza.Ta, któr¹ ukradziono Rzyndowej.- Ostro¿nie, panie Andrzeju - krzykn¹³ reporter.- Byæ mo¿e na wazie zosta³y odciski palców z³odzieja.I teraz sta³o siê coœ zdumiewaj¹cego.Andrzej wyci¹gn¹³ z kieszeni chusteczkê do nosa i zanim ktokolwiek zdo³a³ zaprotestowaæ, starannie wytar³ z³ot¹ wazê.- Co pan robi? - oburzy³ siê reporter.Andrzej wyciera³ i wyciera³.- Pan wie, kto jest z³odziejem? - pyta³ reporter.- Wiem.Ale to nie ma ¿adnego znaczenia.I obojêtnym gestem poda³ mi wazê.- Spójrz, Tomaszu, jaka ona piêkna.By³a ma³a, mniejsza od pozosta³ych.Mo¿na j¹ by³o obj¹æ dwoma du¿ymi d³oñmi.Z³ote œciany wype³nia³ rysunek przedziwnych roœlin.A miêdzy roœlinami, jakby z dna naczynia wyci¹ga³ ³eb wielki orze³ o zakrzywionym dziobie, z d³ugimi, chciwymi szponami, którymi siêga³ po ga³¹zkê winnej latoroœli.Wiêc to Franciszek? - ta myœl wstrz¹snê³a mn¹.Bo wystarczy³o pomyœleæ „Franciszek” i wówczas wszystko stawa³o siê jasne i zrozumia³e.Tylko ¿e nigdy nikt z nas osoby starego kucharza nie w³¹cza³ w kr¹g podejrzeñ.Franciszek odwiedza³ Rzyndow¹ w sprawach zakupu ziemniaków i œwie¿ych jarzyn.Wiele lat pracy w muzeum i na wykopaliskach wyczuli³y jego oko na ró¿nego rodzaju znaleziska.Spostrzeg³ figusy, którymi zapewne pochwali³a siê Rzyndowa, i od razu zauwa¿y³, ¿e doniczki s¹ ze z³ota.Stanê³a mu w oczach staroœæ - pusta, biedna, bezradosna.Mo¿e z pocz¹tku nie przypuszcza³, ¿e doniczki maj¹ wielk¹ wartoœæ u¿ytkow¹? Ukrad³ w nocy wazê z figusem.A potem? A potem by³o za póŸno na odwrót.PóŸniej ju¿ tylko stara³ siê zamaskowaæ w³asne œlady.Czy to nie on pierwszy rozpuœci³ wieœæ, ¿e duch Alfreda nawiedza Rzyndowa? Opowiadano, ¿e z³odziej by³ w bia³ym stroju.W bia³ym kitlu kucharskim ci¹gle chodzi³ Franciszek.Czy to nie on pok³Ã³ci³ siê z Andrzejem, gdy ten chcia³ Rzyndowej daæ stare puszki na doniczki do figusów? A te jego dziwne wywody o zas³ugach z³odzieja, o bezu¿ytecznoœci z³otych zabytków w szklanych szafkach muzeum?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]