[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Marschem, powiadomiła mnie wostatniej chwili, że chce być obecna i kazała sobie towarzyszyć w drodze.Pozatym my, aktorzy, tak baliśmy się pustki na widowni, że poprosiłem ojca, żebyprzysłał część dziewczyn.Straciłyby przez to tylko najwcześniejszą częśćwieczoru, kiedy i tak był słaby ruch w interesie.Bardzo się zdziwiłem, kiedysię zgodził sądzę, że zrobił to ze względów reklamowych).Zastrzegł tylko, żejeśli wyśle po nie gońca, który im przekaże, że są potrzebne, mają wrócić nawetpod koniec trzeciego aktu. Ponieważ musiałem przyjść co najmniej godzinęwcześniej, żeby się ucharakteryzować, już późnym popołudniem poszedłem pociotkę.Osobiście otworzyła drzwi i natychmiast kazała mi pomóc służącej,usiłującej wyciągnąć coś ciężkiego z górnej półki szafy.Okazało się, że był toskładany wózek inwalidzki, który złożyliśmy według wskazówek ciotki.Kiedyskończyliśmy, powiedziała szorstko: - Teraz pomóżcie mi oboje. Opada się na naszych ramionach i usiadła w wózku.Czarna spódnicaopadała na oparcie dla nóg jak opuszczony namiot.Wystawały spod niej nogi niegrubsze niż przeguby moich rąk.Poniżej bioder uwypuklało się jeszcze cośdziwnego, trochę przypominającego siodło.Kiedy spostrzegła jak się temuprzyglądam, warknęła - Nie będę tego chyba potrzebowała przed powrotem.Podnieś minie troszeczkę.Stań z tyłu i chwyć mnie pod ramiona.Zrobiłem jakkazała, a służąca bezceremonialnie sięgnęła pod spódnicę ciotki i wydobyłastamtąd mały, obciągnięty skórą przedmiot, na którym ciotka się opierała. - Idziemy? - prychnęła ciotka.- Spóźnisz się. Wypchnąłem wózekna korytarz.Służąca trzymała drzwi.Odkrycie, że ciotka zawdzięczała zdolnośćdo unoszenia się jak dym urządzeniom fizycznym, a właściwie mechanicznym,wypełniało mnie niepokojem jeszcze większym, niż ten, który odczuwałem kiedy otym nie wiedziałem.Zapytała czemu tak przycichłem, więc powiedziałem jej o czymmyślałem.Dodałem, że do tej pory zdawało mi się, że w praktyce nikomu nie udałosię jeszcze uzyskać antygrawitacji. - A myślisz, że mnie się to udało?To czemu nie skorzystałabym z tego, żeby pójść na twoją sztukę? - Możenie chcesz, żeby zobaczyli to ludzie. - Bzdura.To jest zwyczajnaproteza.Kupuje się je w sklepie medycznym - przekręciła się w fotelu, by móc namnie patrzeć. Twarz miała bardzo podobną do ojca.Bezwładne nogi zwisałyjej jak patyki, których z Dawidem, jako mali chłopcy, używaliśmy do sztuczekmagicznych.Układaliśmy kukły, tak, by Mr.Milion myślał, że leżymy, a naprawdęsiedzieliśmy pod nimi w kucki.Wytwarza pole nadprzewodnictwa, następnieindukuje prądy wirowe w prętach zbrojeniowych w podłogach.Strumień prąduindukowanego przeciwstawia się strumieniom w protezie, a ja dzięki temu unoszęsię nad podłogę.Pochylam się do przodu, by posunąć się do przodu, prostuję się,żeby stanąć.Widzę, że ci ulżyło. - Tak: Antygrawitacja chyba mnieprzerażała. - Kiedyś, kiedy schodziłam z tobą po schodach wykorzystałamżelazną poręcz.Ma bardzo wygodny kształt spirali. Sztuka poszła namdosyć gładko.Jak można było przewidzieć oklaski i okrzyki wznosili głównie cispośród widowni, którzy pochodzili ze starej arystokracji francuskiej albo teżpodawali się za jej potomków.Frekwencja przekroczyła zresztą nasze najśmielszeoczekiwania - przyszło około pięciuset osób oraz, jak zwykle przy takichokazjach, kieszonkowcy, policja i ulicznice.Wypadek, który najdokładniejpamiętam zdarzył się pod koniec drugiego aktu.Około dziesięciu minut siedziałemprzy biurku, mając do powiedzenia tylko kilka kwestii i słuchałem co mówilikoledzy.Scena zwrócona była na zachód.Ostatnie błyski słońca zalały niebopowodzią niesamowitych kolorów: złote smugi przeświecały przez mieszaninępurpury, szkarłatu, cynobru i czerni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]