[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaraz teżzganiłem się za taką myśl, która oznaczała, że podświadomie wierzę wopowieść nieznajomego.Jakże można brać na serio taki absurd? - Niestety, nie mogę się panu przedstawić! -powiedział uśmiechając się przepraszająco.- Nie pamiętam swego nazwiska.Bo widzi pan, dotknięty jestem dziwnego rodzaju przypadłością. - Wiem, wiem.Opowiadał mi pan przed kilkunastomaminutami! - Ach, tak.No to rozumie pan.Ja, coprawda, nie pamiętam, o czym rozmawialiśmy, ale sądzę, że powiedziałem panu. - Tak, tak, wszystko pan powiedział.Przepraszam,muszę się śpieszyć - rzuciłem niecierpliwie. Skinąwszy mu na pożegnanie głową wmieszałem się wpotok przechodniów. Moja nowa powieść spotkała się z entuzjastycznymprzyjęciem wydawcy.Powiedział wręcz: - To będziepański wielki sukces, panie Kowalski.Szczególnie silne wrażenie robi tawspaniała sceneria planety, którą odkrywa ją pańscy bohaterowie. Do dziś nie mogę sobie uprzytomnić, kto i kiedypowiedział już coś podobnego. Czyżby zawodziła mniepamięć? Zaraz, co to ja miałem. Kim ja jestem Jaksię nazywamy Siedzę tu i piszę, a za chwilę zerwie się za oknem wichura,trzeba zamknąć okno.O, już wieje! Dlaczego nie wstałem, żeby zamknąćokno Zaraz wiatr stłucze szybę. powrót
[ Pobierz całość w formacie PDF ]