[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zapatrzyła się wpłomień i nagle poczuła łomotanie w skroniach.Chwyciła się za piersi, miaławrażenie, że pękają jej żebra.W podbrzuszu, kroczu i sutkach zatętnił ból, którymomentalnie zamienił się w przerażającą rozkosz.Wstała.Nie, nie wstała.Wzleciała. Moc wypełniła ją jak roztopiony ołów.Gwiazdy na nieboskłoniezatańczyły jak odbite na powierzchni stawu.Płonące na zachodzie Oko eksplodowałojasnością.Wzięła tę jasność, a wraz z nią Moc. - Hael, Aenye! Jednorożec zarżał dziko i spróbował się poderwać, opierając naprzednich nogach.Ręka Ciri uniosła się sama, dłoń sama złożyła się do gestu, ustasame wykrzyczałyzaklęcie.Z palców wypłynęła świetlista, falująca jasność.Ogień zahuczałpłomieniami. Bijące z jej ręki fale światła dotknęły zranionego udajednorożca, skupiły się, wniknęły. - Chcę, byś był zdrowy! Chcę tego! Vess'hael, Aenye! Moceksplodowała w niej, przepełniła dziką euforią.Ogień wystrzelił w górę, dokołapojaśniało.Jednorożec uniósł głowę, zarżał, potem nagle szybko poderwał się zziemi, niezgrabnie postąpił kilka kroków.Wygiął szyję, sięgnął pyskiem uda,poruszył chrapami, zaparskał - jakby z niedowierzaniem.Zarżał głośno iprzeciągle, wierzgnął, machnął ogonem i galopem obiegł ognisko. - Uleczyłam cię! - krzyknęła Ciri z dumą.- Uleczyłam! Jestemczarodziejką! Udało mi się wyciągnąć moc z ognia! I mam tę moc! Mogę wszystko! Odwróciła się.Rozpalone ognisko huczało, sypało iskrami. - Nie musimy już szukać źródeł! Nie będziemy już pićrozgrzebanego błota! Ja teraz mam moc! Czuję moc, która jest w tym ogniu! Sprawię,że na tej przeklętej pustyni spadnie deszcz! te woda tryśnie ze skał! Że wyrosnątu kwiaty! Trawa! Kalarepa! Ja teraz mogę wszystko! Wszystko! Gwałtownie uniosła obie ręce, wykrzykując zaklęcia i skandującinwokacje.Nie rozumiała ich, nie pamiętała, kiedy się ich uczyła i czykiedykolwiek się ich uczyła.To nie miało znaczenia.Czuła moc, czuła siłę,płonęła ogniem.Była ogniem.Dygotała od przenikającej ją potęgi. Nocne niebo przeorała nagle wstęga błyskawicy, wśród skał iostów zawył wicher.Jednorożec zarżał przenikliwie i stanął dęba.Ogień buchnął wgórę, eksplodował.Nazbierane patyki i łodygi dawno już zwęgliły się, terazpłonęła sama skała.Ale Ciri nie zwróciła na to uwagi.Czuła moc.Widziała tylkoogień.Słyszała tylko ogień. Możesz wszystko, szeptały płomienie, posiadłaś naszą moc,możesz wszystko.Świat jest u twoich stóp.Jesteś wielka.Jesteś potężna.Wśród płomieni postać.Wysoka młoda kobieta o długich, prostych kruczoczarnychwłosach.Kobieta śmieje się, dziko, okrutnie, ogień szaleje dokoła niej.Jesteś potężna! Ci, którzy cię skrzywdzili, nie wiedzieli, z kim zadzierają!Zemścij się! Odpłać im! Odpłać im wszystkim! Niech drżą ze strachu u twoich stóp,niech szczękają zębami, nie śmiejąc spojrzeć w górę, na twoją twarz! Niech skamląo litość! Ale ty nie znaj litości! Odpłać im! Odpłać wszystkim i za wszystko!Zemsta! Za plecami czarnowłosej ogień i dym, w dymie rzędy szubienic,szeregi pali, szafoty i rusztowania, góry trupów.To trupy Nilfgaardczyków, tych,którzy zdobyli i plądrowali Cintrę, którzy zabili króla Eista i jej babkęCalanthe, ci, którzy mordowali ludzi na ulicach miasta.Na szubienicy kołysze sięrycerz w czarnej zbroi, stryczek skrzypi, dookoła wisielca kłębią się wronypróbujące wydziobać mu oczy przez szpary skrzydlatego hełmu.Dalsze szubieniceciągną się aż po horyzont, wiszą na nich Scoia'tael, ci, którzy zabili PaulieDahiberga w Kaedwen, i ci, którzy ścigali ją na wyspie Thanedd.Na wysokim palupodryguje czarodziej Vilgefortz, jego piękna, oszukańczo szlachetna twarz jestskurczona i sinoczarna od męki, ostry i zakrwawiony koniec pala wyziera mu zobojczyka.Inni czarodzieje z Thanedd klęczą na ziemi, ręce mają skrępowane naplecach, a zaostrzone pale już czekają. Słupy obłożone wiązkami chrustu wznoszą się aż po gorejący,poznaczony wstęgami dymu horyzont.Przy najbliższym słupie, przykrępowanałańcuchami, stoi Triss Merigold
[ Pobierz całość w formacie PDF ]