[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.      - Przynajmniej jedno z nich: Mandor albo Dara, chce nie tylko równowagi.Chce caÅ‚kowitego zwyciÄ™stwa Logrusu i Chaosu.NaprawdÄ™ tak uważam.Rzecz nie w tym, że nie chcÄ™ do tego przyÅ‚ożyć rÄ™ki.Ja nie chcÄ™, żeby to nastÄ…piÅ‚o.Teraz, kiedy mogÄ™ już odwiedzać CieÅ„, nie chcÄ™ patrzeć na jego zagÅ‚adÄ™.Nie chcÄ™ zwyciÄ™stwa żadnej ze stron.ZwyciÄ™stwo Wzorca byÅ‚oby pewnie równie fatalne.      - SkÄ…d możesz wiedzieć, że któreÅ› z nich planuje coÅ› takiego?      - Próbowali już przecież z Brandem, prawda? WyruszyÅ‚, żeby unicestwić wszelki PorzÄ…dek.      - Nie - sprzeciwiÅ‚em siÄ™.- ZamierzaÅ‚ tylko zniszczyć stary porzÄ…dek, zastÄ…pić go wÅ‚asnym.Brand byÅ‚ rewolucjonistÄ…, nie anarchistÄ….PlanowaÅ‚ wykreÅ›lić nowy Wzorzec wÅ›ród Chaosu, który wywoÅ‚a.wÅ‚asny, ale prawdziwy.      - Oszukali go.CoÅ› takiego nigdy by mu siÄ™ nie udaÅ‚o.      - Trudno powiedzieć, póki nie spróbowaÅ‚.A spróbować już nie zdążyÅ‚.      - Wszystko jedno.Obawiam siÄ™, że ktoÅ› zamierza wyciÄ…gnąć korek z rzeczywistoÅ›ci.To porwanie, jeÅ›li dojdzie do skutku, bÄ™dzie wielkim krokiem w tym kierunku.Jeżeli nawet nie potrafisz wymyÅ›lić czegoÅ›, co ukryje nasze znikniÄ™cie, uważam, że powinniÅ›my wyruszyć i tak.Zaryzykować.      - Jeszcze nie - uspokoiÅ‚em go.- Poczekaj.PracujÄ™ nad tym.PosÅ‚uchaj.Nie oszukam strażników i nie próbujÄ™ wywoÅ‚ać u nich halucynacji.Zamiast tego dokonujÄ™ transformacji.Sprawiam, że dwie osoby bÄ™dÄ… wyglÄ…dać jak my.A ty natychmiast nas przeatutujesz.Halucynacje sÄ… zbÄ™dne.Wszyscy bÄ™dÄ… widzieli, że to my.Możemy zrobić swoje.i wrócić, jeÅ›li zajdzie konieczność.      - Zajmij siÄ™ tym, a ja nas przerzucÄ™.      - Dobra.ZmieniÄ™ tych dwóch przed nami.Jak tylko skoÅ„czÄ™, zrobiÄ™ tak.- OpuÅ›ciÅ‚em lewÄ… dÅ‚oÅ„ z poziomu ramienia do pasa.- Obaj schylimy siÄ™, jakby ktoÅ› z nas coÅ› upuÅ›ciÅ‚.I wtedy nas przeniesiesz.      - BÄ™dÄ™ gotów.      Ze spikardem byÅ‚o to prostsze niż budowa zaklÄ™cia transformacji.DziaÅ‚aÅ‚ jak procesor czarów.WprowadziÅ‚em dwa wyniki koÅ„cowe, a on w uÅ‚amku sekundy zbadaÅ‚ tysiÄ…ce kombinacji, by podać mi rezultat - parÄ™ zaklęć.Ich konstrukcja klasycznymi metodami potrwaÅ‚aby bardzo dÅ‚ugo.ZawiesiÅ‚em je, unoszÄ…c dÅ‚oÅ„.SiÄ™gnÄ…Å‚em do jednego z wielu źródeÅ‚ energii, do jakich spikard miaÅ‚ dostÄ™p w Cieniu.NaÅ‚adowaÅ‚em konstrukty.SpojrzaÅ‚em, czy zaczęła siÄ™ przemiana, opuÅ›ciÅ‚em rÄ™kÄ™ i pochyliÅ‚em siÄ™.      PoczuÅ‚em zawrót gÅ‚owy, a kiedy siÄ™ wyprostowaÅ‚em, byliÅ›my w apartamencie Jurta.RozeÅ›miaÅ‚em siÄ™, a on klepnÄ…Å‚ mnie w ramiÄ™.      Natychmiast zmieniliÅ›my ksztaÅ‚ty i ubrania na ludzkie.Zaraz potem on znowu chwyciÅ‚ mnie za ramiÄ™ i przeniósÅ‚ nas do Bramy Ognia.Po chwili przeskoczyliÅ›my dalej, tym razem na szczyt góry ponad niebieskÄ… dolinÄ…, pod zielonym niebem.I znowu, na Å›rodek mostu ponad gÅ‚Ä™bokim wÄ…wozem, z niebem zrzucajÄ…cym gwiazdy albo okrywajÄ…cym siÄ™ nimi.      - Wystarczy - mruknÄ…Å‚ wreszcie.      StaliÅ›my na szczycie szarego kamiennego muru, wilgotnego od rosy czy może od Å›ladów burzy.Chmury pÅ‚onęły czerwieniÄ… na wschodzie.Lekka bryza wiaÅ‚a od poÅ‚udnia.      Mur otaczaÅ‚ wewnÄ™trznÄ… strefÄ™ Jidrash, stolicy Luke'a w Kashfie.Pod nami wznosiÅ‚y siÄ™ cztery wielkie budowle, wÅ›ród nich paÅ‚ac i naprzeciw niego ÅšwiÄ…tynia Jednorożca, a także kilka mniejszych domów.Po przekÄ…tnej staÅ‚o skrzydÅ‚o paÅ‚acu, gdzie przybycie Grylla przerwaÅ‚o mi spotkanie z królowÄ….jak dawno temu? WidziaÅ‚em nawet wyÅ‚amanÄ… okiennicÄ™ na poroÅ›niÄ™tej bluszczem Å›cianie.      - To tam.- WskazaÅ‚em rÄ™kÄ….- Tam jÄ… ostatnio widziaÅ‚em.W mgnieniu oka stanÄ™liÅ›my w komnacie.Nie byÅ‚o tu nikogo prócz nas.KtoÅ› uporzÄ…dkowaÅ‚ pokój i zasÅ‚aÅ‚ łóżko.WyjÄ…Å‚em Atuty i wyszukaÅ‚em kartÄ™ Coral.PatrzyÅ‚em, aż staÅ‚a siÄ™ zimna.WyczuÅ‚em obecność Coral.SiÄ™gnÄ…Å‚em ku niej.      ByÅ‚a tam i nie byÅ‚o jej.Ogarnęło mnie to dziwaczne wrażenie, jakie spotyka siÄ™ we Å›nie albo w szoku.PrzesunÄ…Å‚em dÅ‚oÅ„ nad kartÄ… i zerwaÅ‚em niepewny kontakt.      - Co siÄ™ staÅ‚o? - zapytaÅ‚ Jurt.      - Chyba jest pod wpÅ‚ywem narkotyku.      - Czyli pewnie już jÄ… dostali.Potrafisz jÄ… jakoÅ› wyÅ›ledzić w tym stanie?      - Może też leżeć w sÄ…siednim budynku, na leczeniu.Kiedy odchodziÅ‚em, nie czuÅ‚a siÄ™ najlepiej.      - Co teraz?      - Tak czy tak, musimy porozmawiać z Lukiem - stwierdziÅ‚em, szukajÄ…c jego Atutu.NawiÄ…zaÅ‚em kontakt od razu, gdy tylko spojrzaÅ‚em.      - Merlin! Gdzie jesteÅ›, do diabÅ‚a?! - zawoÅ‚aÅ‚.      - JeÅ›li przebywasz u siebie, to jestem tuż obok.      PowstaÅ‚ z czegoÅ›, co teraz rozpoznaÅ‚em jako Å‚oże.ChwyciÅ‚ zielonÄ… koszulÄ™ z dÅ‚ugimi rÄ™kawami i wciÄ…gnÄ…Å‚ jÄ…, zasÅ‚aniajÄ…c kolekcjÄ™ blizn.ZdawaÅ‚o mi siÄ™, że ktoÅ› leży w poÅ›cieli za jego plecami.MruknÄ…Å‚ coÅ› w tamtym kierunku, ale nie zrozumiaÅ‚em.      - Musimy porozmawiać - oÅ›wiadczyÅ‚.PrzeczesaÅ‚ palcami rude wÅ‚osy.- Przerzuć mnie.      - W porzÄ…dku - zgodziÅ‚em siÄ™.- Ale najpierw muszÄ™ ciÄ™ uprzedzić, że jest tutaj mój brat, Jurt.      - A czy ma miecz taty?      - Hm.nie.      - Chyba go od razu nie zabijÄ™.- WsunÄ…Å‚ koszulÄ™ za pas.      GwaÅ‚townym gestem wyciÄ…gnÄ…Å‚ rÄ™kÄ™.ChwyciÅ‚em jÄ….ZrobiÅ‚ krok i przyÅ‚Ä…czyÅ‚ siÄ™ do nas.Strona główna Indeks
[ Pobierz całość w formacie PDF ]