[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wy też zdejmijcie bluzy, tak żeby zrobić z nich torby.No, dalej.Wstydzić siÄ™ bÄ™dziemy kiedy indziej - powiedziaÅ‚a zdejmujÄ…c kombinezon.ZostaÅ‚a w staniku i majteczkach, zawiÄ…zujÄ…c rÄ™kawy i nogawki kombinezonu.ObliczyÅ‚a, że może siÄ™ tam zmieÅ›cić przynajmniej pięćdziesiÄ…t czy sześćdziesiÄ…t wachlarzy.I razem z tunikÄ… Wana i sukienkÄ… Janine byli w stanie zabrać co najmniej poÅ‚owÄ™ tych przedmiotów.A to wystarczy aż nadto.Nie bÄ™dzie zachÅ‚anna.W Fabryce Pożywienia byÅ‚o ich dużo wiÄ™cej - pewnie przywiezione przez Wana, czyli najprawdopodobniej takie, które mógÅ‚ zrozumieć. - Czy w Fabryce też znajdujÄ… siÄ™ czytacze? - OczywiÅ›cie - odparÅ‚.- Inaczej po co by mi byÅ‚y książki? - Ze zÅ‚oÅ›ciÄ… sortowaÅ‚ wachlarze, mruczÄ…c coÅ› do siebie, kiedy przerzucaÅ‚ najstarsze, „bezużyteczne", do Janine i Lurvy - Zimno mi - poskarżyÅ‚ siÄ™. - Wszystkim nam zimno.Dlaczego nie nosisz stanika, Janine? - spojrzaÅ‚a na siostrÄ™ z niezadowoleniem. - Nie zamierzaÅ‚am siÄ™ rozbierać - odparÅ‚a dotkniÄ™ta.- Wan ma racjÄ™.Tu jest zimno. - Jeszcze tylko chwilkÄ™.PoÅ›piesz siÄ™, Wan.Pomóż mu, Janine.Musimy jak najszybciej wybrać książki Heechów. ZapeÅ‚nili już prawie caÅ‚y kombinezon Lurvy i Wan, który zostaÅ‚ tylko w spódniczce, nachmurzony i obrażony, Å‚adowaÅ‚ teraz wachlarz w swoje ubranie.Lurvy zaczęła kombinować, jak by tu zapakować kilkanaÅ›cie w jego spódniczkÄ™.MiaÅ‚ przecież pod spodem spodenki.Ale i tak wszystko szÅ‚o dobrze.Paul zabraÅ‚ już przynajmniej trzydzieÅ›ci lub czterdzieÅ›ci.W jej kombinezon mogÅ‚o siÄ™ zmieÅ›cić z siedemdziesiÄ…t.No, a jeÅ›li siÄ™ zdecydujÄ…, mogÄ… przecież kiedyÅ› wrócić po resztÄ™. Lurvy uważaÅ‚a, że pewnie tak nie zrobiÄ…, bo nie należy przesadzać.Bez wzglÄ™du na to, co mogÄ… jeszcze znaleźć w Niebie Heechów, odkryli jeden bezcenny fakt - okazaÅ‚o siÄ™, że wachlarze modlitewne to książki! Skoro dowiedzieli siÄ™ aż tyle, batalia byÅ‚a prawie wygrana.Naukowcom na pewno uda siÄ™ je odczytać.A jeÅ›li nie, to w Fabryce Pożywienia znajdujÄ… siÄ™ czytacze.W najgorszym przypadku mogli odczytać każdy wachlarz w jakieÅ› koÅ„cówce Very, zakodować dźwiÄ™k oraz obraz i przekazać to wszystko na ZiemiÄ™.Może nawet udaÅ‚oby im siÄ™ wymontować ze Å›ciany sam czytacz i zabrać go ze sobÄ….Lurvy nie miaÅ‚a w tym momencie najmniejszych wÄ…tpliwoÅ›ci, że kiedyÅ› tu wrócÄ….JeÅ›li nie uda im siÄ™ ruszyć Fabryki, zostawiajÄ….Nikt nie bÄ™dzie miaÅ‚ im tego za zÅ‚e.I tak zrobili dużo.JeÅ›li trzeba bÄ™dzie zrobić coÅ› jeszcze, w ich Å›lady pójdÄ… inne wyprawy, ale tymczasem.PrzywiozÄ… bogatsze Å‚upy niż jakakolwiek inna ekipa poszukiwawcza od chwili odkrycia samej Gateway.ZostanÄ… odpowiednio wynagrodzeni - co do tego nie ma wÄ…tpliwoÅ›ci - miaÅ‚a na to nawet osobiste sÅ‚owo Robinette'a Broadheada.Po raz pierwszy od czasu, kiedy wystartowali z Księżyca, Lurvy pomyÅ›laÅ‚a o sobie nie jak o kimÅ›, kto walczy o nagrodÄ™, lecz jak o kimÅ›, kto wygraÅ‚.A jaki szczęśliwy bÄ™dzie ojciec! - Wystarczy - powiedziaÅ‚a, pomagajÄ…c Janine zÅ‚apać rozsypujÄ…cy siÄ™ worek z wachlarzami.- ZanieÅ›my je prosto na statek. Janine przycisnęła nieporÄ™czny tÅ‚umok do swych niewielkich piersi i wolnÄ… rÄ™kÄ… podniosÅ‚a jeszcze kilka sztuk. - Mówisz, jakbyÅ›my mieli wracać - zauważyÅ‚a. - Może i wracamy - uÅ›miechnęła siÄ™ Lurvy. - OczywiÅ›cie, bÄ™dziemy musieli jeszcze odbyć naradÄ™, żeby podjąć ostatecznÄ… decyzjÄ™.Co siÄ™ dzieje, Wan? StaÅ‚ przy drzwiach, trzymajÄ…c pod pachÄ… koszulÄ™ peÅ‚nÄ… wachlarzy.WyglÄ…daÅ‚ na przerażonego. - Za dÅ‚ugo zwlekaliÅ›my - szepnÄ…Å‚, zerkajÄ…c wzdÅ‚uż korytarza.- Przy krzaku sÄ… jacyÅ› Starcy. - Och, nie! - Lurvy ostrożnie wyjrzaÅ‚a.To byÅ‚a prawda, stali tam, wpatrujÄ…c siÄ™ w kamerÄ™, którÄ… Paul umocowaÅ‚ na Å›cianie.Jeden ze starców siÄ™gnÄ…Å‚ po niÄ… i bez trudu zdjÄ…Å‚. - Wan, czy jest stÄ…d jakieÅ› inne wyjÅ›cie? - Tak, przez zÅ‚ote korytarze, ale.- jego nos pracowaÅ‚.
- Wydaje mi się, że tam też są.Czuję ich, tak, nawet ich słychać.- To prawda.Z miejsca, w którym korytarz zakręcał, dochodził do Lurvy cichy odgłos soczystego, smakowitego mlaskania. - Nie mamy wyboru - zadecydowała.- Tam, skąd przyszliśmy, jest ich tylko dwóch.Postaramy się przebić przez zaskoczenie.Chodźcie! - Popędziła ich przed sobą, ciągle jeszcze trzymając taśmy, Heechowie są silni, ale Wan mówił, że ruszają się wolno.Jeśli będą mieli trochę szczęścia. Ale szczęście im nie sprzyjało.Kiedy dotarli na otwartą przestrzeń, zobaczyli, że było ich więcej niż dwóch - sześcioro.Stali u wylotów innych korytarzy i patrzyli w ich stronę.
- Paul! - zawołała do kamery.- Złapali nas! Wsiadaj na statek i jeśli nie uda nam się uciec.- Nie zdążyła powiedzieć nic więcej, bo już ją mieli.Rzeczywiście byli bardzo silni! Ciągnęli ich przez kilka poziomów, każdego z nich prowadziło dwóch Starców.Bezdusznie coś do siebie szczebiotali, ignorując ich próby wyswobodzenia się i krzyki.Wan nic nie mówił. Pozwolił, żeby go ciągnęli do wrzecionowatej konstrukcji, gdzie czekał następny tuzin Starców - za nimi stała nieruchomo olbrzymia, niebiesko podświetlona maszyna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]