[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jestem wystraszony, tak mi siê zdaje.- Wiem.- Czy kiedykolwiek siê ba³aœ ? Tak naprawdê ?- O tak - odpar³a.Po³o¿y³a mu rêkê na brzuchu, g³adz¹c palcami g³adk¹ skórê i delikatne, ciemnoz³ote loki.Nie by³o widaæ, ze dr¿y, ale Gada czu³a, jak wstrz¹saj¹ nim dreszcze przera¿enia.- Le¿ spokojnie - powiedzia³a.- Nie ruszaj siê, póki ci nie powiem.Zaczê³a g³askaæ go po brzuchu i udach, po biodrach i poœladkach, koiicz¹c za ka¿dym razem bli¿ej organów p³ciowych, ale niedoty-kajac ich.- Co robisz ?- Cœœ.Le¿ spokojnie.G³aska³a dalej i mówi³a do niego g³osem, który stawa³ siê hipnotyczny, koj¹cy, monotonny.Czul¹ jak Gabriel stara siê za wszelk¹ cenê nie poruszaæ, kiedy go pieœci³a.Próbowa³ siê opanowaæ, a¿ dreszcze usta³y.Nawet tego nie zauwa¿y³.-Gada!- Co ? - spyta³a niewinnie.- Czy coœ nie lak ?- Nie mogê.- Æœœœ.Jêkn¹³.Teraz dr¿a³, ale ju¿ nie ze strachu.Gada uœmiechnê³a siê; rozluŸniona po³o¿y³a siê obok i podci¹gnê³a go, by odwróci³ siê twarz¹ do niej.- Teraz mo¿esz siê ruszaæ - powiedzia³a.Bez wzglêdu na przyczynê - czy dlatego, ¿e go ³askota³a, czy ze ujawni³a przed nim tak dobrze mu znan¹ bezbronnoœæ, czy mo¿e dlatego, ¿e po prostu by³ m³ody, zdrowy, mia³ osiemnaœcie lat i trzyletni okres przesyconego poczuciem winy samozaprzeczania -teraz czu³ siê jak normalny mê¿czyzna.Gada zachowywa³a siê tak, jakby patrzy³a na wszystko z zewn¹trz, nie jak lubie¿ny podgl¹dacz, ale jak ch³odny obserwator.By³o to dziwne.Gabriel posiada³ wrodzon¹ delikatnoœæ, a Gadê zbli¿y³o do niego jej poczucie osamotnienia.Jednak - choæ po orgazmie czu³a mi³e odprê¿enie - to przede wszystkim koncentrowa³a siê na Gabrielu.Chocia¿ ochoczo odp³aca³a namiêtnoœci¹ za namiêtnoœæ, nie mog³a powstrzymaæ siê od myœli, czym by³by seks z Arvinem.Gabriel i Gada le¿eli blisko siebie, objêci, spoceni; oddychali ciê¿ko.Dla Gady sama obecnoœæ kogoœ by³a równie wa¿na jak seks.Mo¿e nawet wa¿niejsza, bo z napiêciem seksualnym ³atwo by³o sobie poradzii;.Bycie samotn¹, a bycie sam¹, to by³y dwie zupe³nie ró¿ne sprawy.Pochyli³a siê nad Gabrielem i poca³owa³a go w szyjê i brodê.- Dziêkujê - wyszepta³.Gada czul¹ pod ustami wibracjê dŸwiêku.- Uprzejmie proszê - odpowiedzia³a.- Ale nie robi³am tego bezinteresownie.Le¿a³ przez chwilê w milczeniu, trzymaj¹c rêkê na zagiêciu jej talii.Gada poklepa³a jego d³oñ.By³ s³odkim ch³opcem.Wiedzia³a, ¿e w tej myœli zawiera³o siê trochê lekcewa¿enia dla niego, ale nie mog³a temu zaradziæ,tak jak nie mog³a wyzbyæ siê pragnienia, ¿eby zamiast Gabriela by³ tu Arevin.Potrzebowa³a kogoœ, kto by siê z ni¹ dzieli³, a nie kogoœ, kto czu³by dla niej wdziêcznoœæ.Nagle Gabriel przytula siê do niej mocno i ukry³ twarz w jej ramieniu.Pog³adzi³a krótkie loczki na jego karku.- Co mam teraz robiæ ? - Jego g³os by³ st³umiony, a ciep³y oddech osiada³ na jej skórze.- Dok¹d pójdê ?Gada objê³a go i uko³ysa³a.Pomyœla³a nagle, ¿e lepiej mo¿e by³o go odes³aæ, kiedy proponowa³, ¿e przyœle kogoœ innego i pozwoliæmu dalej nieprzerwanie wieœæ wstrzemiêŸliwy ¿ywot.Jednak nie mog³a uwierzyæ, ¿e naprawdê by³ jednym z tych nieprzystosowanych, ¿a³osnych ludzi, którzy nigdy nie bêd¹ w stanie opanowaæ biokontroli.- Gabrielu, jaki rodzaj treningu przeszed³eœ? Kiedy ciê testowali? Jak d³ugo utrzymywa³eœ ró¿nicê temperatur? Czy dali ci znaczek?- Jaki znaczek?- Ma³y kr¹¿ek ze specjaln¹ substancj¹ w œrodku, która zmienia kolor wraz z temperatur¹.Wiêkszoœæ z tych, które ogl¹da³am, zabarwia siê na czerwono, gdy mê¿czyzna utrzymuje temperaturê genitaliów na dostatecznie wysokim poziomie.Zaœmia³a siê, przypomniawszy sobie znajomego, który by³ nieco pró¿ny i che³pi³ siê intensywnoœci¹ koloni swojego kr¹¿ka.Trzeba by³o go namawiaæ, by zdejmowa³ przyrz¹d przed pójœciem do ³Ã³¿ka.Ale Gabriel patrzy³ ze zmarszczonym czo³em.-- Dostatecznie wysokim?- Tak, oczywiœcie, dostatecznie wysokim.Czy ciê nie uczono, ¿e w³aœnie to nale¿y robiæ?Gabriel œci¹gn¹³ brwi, a¿ utworzy³y jedn¹ liniê, a przera¿enie i zaskoczenie miesza³y siê na jego twarzy.- Nasz nauczyciel uczy³ nas, ¿eby obni¿aæ temperaturê.Znowu Gadzie przypomnia³a siê historia o pró¿nym przyjacielu, a tak¿e parê sproœnych kawa³Ã³w.Mia³a ochotê g³oœno siê rozeœmiaæ.Zdo³a³a jednak odpowiedzieæ Gabrielowi z kamienn¹ twarz¹.- Gabrielu, drogi przyjacielu, ile lat mia³ twój nauczyciel? Sto?- Tak - odpowiedzia³.- Co najmniej.To by³ bardzo m¹dry cz³owiek.To jest m¹dry cz³owiek.- M¹dry ? Nie w¹tpiê, ale bardzo staroœwiecki -powiedzia³a Gada.- Zacofany o co najmniej osiemdziesi¹t lat.Obni¿anie temperatury moszny uczyni ciê niep³odnym, ale przegrzanie jest o wiele skuteczniejsze.I wydaje siê, ¿e o wiele ³atwiej siê tego nauczyæ.- Ale on mówi³, ¿e nigdy nie nauczê siê nale¿ycie kontrolowaæ.Gada zachmurzy³a siê, ale nie powiedzia³a, o czym myœIi-Zadne-mu nauczycielowi nie wolno mówiæ do ucznia w ten sposób.- Có¿, czêsto jeden cz³owiek nie umie dogadaæ siê z drugim i wtedy wszystko co mo¿na zrobiæ, to zmieniæ nauczyciela.- Myœlisz, ¿e móg³bym siê nauczyæ? - spyta³ Gabriel.-Tak.Pohamowa³a siê, ¿eby nie rzuciæ kolejnego ostrego komentarza o m¹droœci i umiejêtnoœciach jego pierwszego mistrza.Lepiej bêdzie, jeœli m³ody cz³owiek sam dojdzie do tego, jakie b³êdy pope³ni³ nauczyciel.Oczywiste by³o, ¿e nadal ¿ywi do niego zbyt wiele podziwu i szacunku.Gada nie chcia³a doprowadziæ do tego, by zacz¹³ broniæ starego cz³owieka; cz³owieka, który prawdopodobnie wyrz¹dzi³ mu najwiêksz¹ krzywdê, jak¹ tylko móg³.Gabriel œcisn¹³ rêkê Gady.- Co mam robiæ? Dok¹d pójœæ? - Tym razem w jego g³osie brzmia³a nadzieja i podniecenie.- Dok¹dkolwiek.Byle tam, gdzie nauczyciel mê¿czyzn obeznany jest z nowoczeœniejszymi technikami, ni¿ ten sprzed stu lat W któr¹ stronê bêdziesz jecha³, gdy opuœcisz dom?- Nie.wiem.Jeszcze nie zdecydowa³em.- Spojrza³ w bok.- Trudno jest odjechaæ - powiedzia³a Gada.- Wiem.Ale to najlepsze wyjœcie.Poœwiêæ trochê czasu na rozejrzenie siê po œwiecie.Zdecyduj, co bêdzie dla ciebie najlepsze.- ZnaleŸæ nowe miejsce - powiedzia³ Gabriel smutno.- Móg³byœ pojechaæ do Sróddro¿a - zaproponowa³a Gada.-Najle-psi nauczyciele o jakich s³ysza³am mieszkaj¹ w³aœnie tam.A gdy ju¿ skoñczysz, mo¿esz wróciæ.Nie bêdzie powodu, abyœ mia³ post¹piæ inaczej.- Myœlê, ¿e bêdzie.Obawiam siê, ¿e nie bêdê w stanie ju¿ nigdy wróciæ do domu.Nawet jeœli nauczê siê tego, co powinienem, to tutejsi ludzie zawsze bêd¹ ¿ywiæ co do mnie w¹tpliwoœci.Plotki pozostan¹.- Wzruszy³ ramionami.- Muszê jechaæ tak, czy owak.Obieca³em.Pojadê do Sróddro¿a.- Dobrze.Gada siêgnê³a za siebie i zmniejszy³a p³omyk w lampie.- Mówiono mi, ¿e nowa metoda ma te¿ inne zalety.- Co masz na myœli? Dotknê³a go.- Wymaga zwiêkszenia kr¹¿enia krwi w rejonie narz¹dów.To wyd³u¿a czas trwania stosunku.I zwiêksza wra¿liwoœæ.- Ciekawe, czy staæ mnie teraz na wyd³u¿enie stosunku? Gada mia³a ju¿ mu odpowiedzieæ powa¿nie, kiedy zorientowa³a siê, ¿e Gabriel zrobi³ pierwszy, nieœmia³y dowcip o seksie.- Sprawdzimy - powiedzia³a.Pospieszne pukanie do drzwi obudzi³o Gadê grubo pized œwitem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]