[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie przejdzie - szepn¹³ Snowhill.- Przejdzie - powiedzia³ pó³g³osem Trent.- Zobaczysz, ¿e przejdzie.Miêdzy pierwsz¹ par¹ zawodników wywi¹za³a siê krótka walka.Atak drugiego zosta³ odparty.Zbli¿ali siê do du¿ej rozpadliny, przez któr¹ przerzucone by³o zwalone drzewo.Aby j¹ przebyæ, musieli przebiec po pniu.Pierwsza dwójka pokona³a tê przeszkodê w równych odstêpach, ale kiedy zawodnik wbieg³ na k³odê, Daniel zbli¿y³ siê do niego i zrêcznym ciosem str¹ci³ w przepaœæ.Zawodnik zdo³a³ z³apaæ siê k³ody, ale by³ wyeliminowany z gry, za Danielem bowiem biegli nastêpni.- Mówi³em, ¿e go przejdzie? - rzek³ z triumfem Trent i klepn¹³ siê po udzie.- Jesteœ mi winien ¿Ã³³ciaka, Snowhill.- W porz¹dku, szefie.- Mnie te¿ - doda³ Pinto.- OK, OK - zgodzi³ siê poirytowany Snowhill.- Bieg siê jeszcze nie zakoñczy³.- Myœlisz, ¿e on przejdzie tych dwóch? - zapyta³ Trent.- Nie zd¹¿y.Mówiê ci, ¿e nie zd¹¿y.Zosta³o ju¿ tylko piêæset metrów.- Zobaczymy - powiedzia³ Snowhill.Tymczasem Daniel bieg³ czujnie za pierwsz¹ par¹, zachowuj¹c bezpieczn¹ odleg³oœæ.Drugi zawodnik ponownie zbli¿y³ siê do pierwszego, który trzyma³ nó¿ w rêku i bieg³, spogl¹daj¹c na bok.Zbli¿ali siê do przewê¿enia, za którym tor siê rozszerza³ nieco, ale zawodnicy, podobnie jak bardziej wytrawni kibice wiedzieli, ¿e na takich rozszerzeniach najczêœciej lokowane s¹ zasadzki.Tote¿ tylko ryzykanci zbaczali z w¹skiej, ale bezpiecznej œcie¿ki, licz¹c na ³ut szczêœcia.Tu¿ za przewê¿eniem pierwsza para zawodników znów wda³a siê w walkê.Daniel b³yskawicznie przyspieszy³ i stara³ siê wymin¹æ ich, dopóki byli zajêci sob¹.Bieg³ czujnie i miêkko; tak miêkko, ¿e z trybun zdawa³o siê, i¿ ledwie muska stopami nawierzchniê toru.Trent zacisn¹³ piêœci, a Snowhill zamar³ w bezruchu.Równie¿ Pinto i posterunkowy z napiêciem wpatrywali siê w manewr Daniela.Jedynie pracownik obs³ugi, ¿uj¹c jakieœ ŸdŸb³o, patrzy³ na bieg z obojêtnoœci¹, a nawet z pewnym rodzajem znudzenia.Daniel tymczasem zrówna³ siê z walcz¹cymi zawodnikami, ale bieg³ obok œcie¿ki, bêd¹c w ten sposób poza zasi¹giem ich ciosów.Gdy zacz¹³ ich wyprzedzaæ, grunt zacz¹³ siê zapadaæ.I tu widzowie mogli oceniæ klasê Daniela.Skoro tytko wyczu³ zasadzkê, skoczy³ naprzód, wykorzystuj¹c bez³adnoœæ rozpêdzonego cia³a, opad³ miêkko na rêce na drugim brzegu zamaskowanej rozpadliny i po zgrabnym przewrocie ponownie stan¹³ na nogach.Wskoczy³ na œcie¿kê i rozpocz¹³ finisz.Przed nim by³a ju¿ tylko meta.- Niech go aids porwie! - rzek³ z podziwem Trent.- On jest naprawdê dobry.Gdyby nie odwo³ali zawodów, to stawia³bym na niego.Idziemy.- Jesteœ mi winien dwa ¿Ã³³ciaki, szefie - przypomnia³ Pinto.- Dobra, dobra! PóŸniej siê policzymy.Teraz musimy usidliæ tego ptaszka.Jeœli bêdzie stawia³ opór, to strzelisz mu w ty³ek.Na ile masz nastawiony obezw³adniacz?- Na pó³ godziny - odpar³ Pinto.- Za d³ugo - pokiwa³ z dezaprobat¹ Trent.- Wiesz przecie¿, ¿e to ma jakieœ skutki uboczne.Uœpimy go na pó³ godziny, a mo¿e straciæ ca³¹ formê.Szkoda by by³o.On jest.No, niewa¿ne.Nastaw na piêæ minut.Tyle nam wystarczy.- Tak jest! - odkrzykn¹³ Pinto i przekalibrowa³ obezw³adniacz.Zeszli do podziemi, gdzie by³y szatnie zawodników i gabinety odnowy biologicznej.Pracownik obs³ugi wskaza³ im szatniê Daniela i tam w³aœnie Trent postanowi³ siê na niego zasadziæ.Nie czekali d³ugo.Po chwili us³yszeli zbli¿aj¹ce siê kroki.Pinto schowa³ siê za drzwiami, z obezw³adniaczem gotowym do strza³u, Snowhill zaœ ubezpiecza³ Trenta.Gdy tylko Daniel wszed³ do szatni, Pinto zatrzasn¹³ drzwi i stan¹³ w rozkroku, trzymaj¹c Daniela na muszce.Trent zaœ powiedzia³:- Zawodnik z ciebie dobry, ch³opcze, ale obywatel - nie za bardzo.Nie rób g³upstw i chodŸ grzecznie z nami.Chcemy wyjaœniæ kilka spraw.Po przekroczeniu progu Daniel stê¿a³, co nie usz³o uwagi Trenta, ale po jego s³owach rozluŸni³ siê i powiedzia³:- Trudno.Da³em siê podejœæ jak dziecko, ale to przez ten trening.Nie wiem, o co wam chodzi, ale zapewne macie do mnie jak¹œ sprawê, bo inaczej nie trudzilibyœcie siê.- Za³Ã³¿ r¹czki na kark - rzek³ s³odko Pinto i doda³ ostrzegawczo: - Nie wykonuj ¿adnych gwa³townych ruchów, bo jestem nerwowy i mogê niechc¹cy nacisn¹æ spust.Daniel wykona³ rozkaz.- Masz racjê, ch³opcze - powiedzia³ Trent.- Mamy do ciebie sprawê.Paskudnie siê wpl¹ta³eœ, a¿ mi ciebie ¿al.Musisz pójœæ z nami.Mo¿e wszystko wyjaœni siê po twojej myœli i wtedy bêdziesz wolny.Tylko spokojnie! - rzuci³ ostrzegawczo, Daniel bowiem wykona³ krok w jego kierunku.- Nie jestem samobójc¹! - obruszy³ siê Daniel.- To jakieœ nieporozumienie, które wkrótce siê wyjaœni.Czy.- zawaha³ siê.- Czy dziewczynê te¿ macie?- A, dziewczynê.- rzuci³ niedbale Trent.- Tak, mamy j¹.Czeka na ciebie niecierpliwie pod dobr¹ opiek¹.- Chcê byæ z wami szczery - powiedzia³ Daniel.- Oo! - Trent nastawi³ uszu.- Cokolwiek macie do mnie - ona z tym nie ma nic wspólnego.Znamy siê zaledwie kilkanaœcie godzin.To zwyk³a pomy³ka, a dla was - strata czasu.- Zobaczymy - odrzek³ filozoficznie Trent.- Idziemy.- Nie chcê wam sprawiaæ k³opotu, ch³opcy, bo jakoœ przypadliœcie mi do gustu - powiedzia³ niemal weso³o Daniel.- Dlatego radzê wam, lepiej od razu mnie zwi¹¿cie, ¿ebym nie zrobi³ jakiegoœ g³upstwa, które nie bêdzie siê wam podoba³o.- Jak chcesz - Trent wzruszy³ ramionami i skin¹³ na Snowhilla, który wyj¹³ zza pasa kajdanki.Daniel poda³ mu rêce i w chwili, gdy kajdanki mia³y zatrzasn¹æ siê na jego przegubach, sta³o siê coœ dziwnego: Snowhill przelecia³ nad Danielem, który upadaj¹c poci¹gn¹³ go za sob¹.Nim Snowhill zd¹¿y³ fikn¹æ pe³nego kozio³ka Daniel by³ ju¿ za nim, za³o¿y³ mu dŸwigniê na praw¹ rêkê, z której wypad³y kajdanki, i schowa³ siê za jego cia³em.- Przykro mi, ch³opcy - powiedzia³ Daniel - ¿e nie zwi¹zaliœcie mnie wczeœniej.Mówi³em, ¿e bêd¹ k³opoty.Wypuœæcie nas razem, to nie zrobiê waszemu przyjacielowi krzywdy - Umowa stoi?- Strzelaj - sykn¹³ Trent.Pinto sta³ ci¹gle oniemia³y, patrz¹c na wykrzywion¹ z bólu twarz Snowhilla.- Strzelaj, do stu aidsów! - krzykn¹³ Trent.Pinto nacisn¹³ spust.Krótka ig³a wy³adowania przeszy³a udo Snowhilla, który natychmiast osun¹³ siê na pod³ogê: nie czu³ ju¿ bólu w wy³amywanej ze stawu rêki.W sekundê póŸniej drugie wy³adowanie przeszy³o ods³oniêty bark Daniela.I on natychmiast osun¹³ siê na pod³ogê.- Zawo³aj posterunkowego i tego drugiego - powiedzia³ Trent.- Pomog¹ nam ich wynieœæ.Ruszaj!- Tak jest!Trent pochyli³ siê nad Danielem i zatrzasn¹³ kajdanki na jego rêkach, a po chwili wahania wyj¹³ zza pasa drugie kajdanki i za³o¿y³ je na nogi Daniela.Sprawdzi³ starannie zapiêcia i mrukn¹³ pod nosem:- On jest naprawdê dobry.XXVOdwo³anie zawodów okaza³o siê smutn¹ koniecznoœci¹ i wszyscy przyjêliœmy tê decyzjê ze zrozumieniem, dos³ownie wszyscy; i zawodnicy, i najbardziej nawet zagorzali kibice.Valdano „Wielki” powiedzia³ naszemu reporterowi, ¿e „rozumie powody”, dla których odwo³ano zawody, a Borys Schultz, najbardziej oddany zawodom kibic „w pe³ni popiera ostatnie decyzje”
[ Pobierz całość w formacie PDF ]