[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiedzia³em, jak jesteœ t³amszona przez Reynoldsa.Nie pojmujesz? Do pewnego stopnia dzia³a³em dla twego dobra.Chcia³em ciê wyzwoliæ.Wypowiedzia³ to wszystko tym samym zawodz¹cym tonem, podsuwaj¹c siê coraz bli¿ej, tak blisko, ¿e czu³am jego gorzki oddech.Po³o¿y³ mi rêkê na piersi, uniós³ j¹.Mo¿e i kocha³ mnie na swój sposób, bo jego dotyk wydawa³ siê czu³y.Ale mój nie by³.Po³o¿y³am mu na karku blado jarz¹c¹ siê praw¹ d³oñ.Wrzasn¹³, zesztywnia³ i, och ! jak¿e siê poczu³am us³yszawszy ten wrzask ! Jego ból by³ jak muzyka.Zachwia³ siê w ty³, run¹³ na jeden ze œwiec¹cych foteli i wij¹c siê le¿a³ tam, wczepiony pazurami w szyjê.- Gdzie ona jest? - zapyta³am klêkaj¹c obok niego.Œlina pociek³a spomiêdzy jego zaciœniêtych zêbów.- Zzz.najdê j¹, sprowadzê.och !Zrozumia³am, ¿e absolutnie nie mogê mu ufaæ.Zdesperowany powie cokolwiek.Mo¿e nawet sprowadziæ czyjeœ dziecko.Dotknê³am jego brzucha, pogr¹¿aj¹c w cia³o czubki palców, a potem przebieraj¹c nimi.Znów wrzasn¹³.Krew splami³a przód jego kombinezonu.- Gdzie ona jest? - Nie myœla³am wiêcej o dziecku; by³o stracone.Drêczy³am go tylko.Mówi³ niespójnie, próbowa³ wygi¹æ siê w ³uk.Pokaza³am mu swoj¹ d³oñ, rozjarzon¹, a jemu oczy wysz³y z orbit.- Wci¹¿ mnie kochasz? - zapyta³am dotykaj¹c jego genitaliów, zaginaj¹c palce, poci¹gaj¹c za jakieœ w³Ã³kno.W jego gardle gulgota³a udrêka, gdy œciskaj¹c cia³o rêkami zwin¹³ siê w k³êbek wokó³ swego bólu.Nie mog³am przestaæ go dotykaæ.Dyrygowa³am jego wrzaskami, wydobywaj¹c zeñ to d³ugie, to krótkie albo te¿ takie, co brzmia³y wysilonym chropawym tonem.Moja nienawiœæ by³a uczuciem odleg³ym.Nie czu³am wœciek³oœci ani uciechy.By³am tylko fachowcem, który pracowa³ nad przed³u¿eniem mu agonii.Ró¿owa mgie³ka spowi³a bia³ka jego oczu, purpura zabarwi³a zêby i na koniec leg³ nieruchomo.Zdaje siê, ¿e siedzia³am obok niego przez d³ugi czas.Potem w³o¿y³am p³aszcz i wróci³am do mojego apartamentu.Upewniwszy siê, ¿e w korytarzu nie ma nikogo, wyci¹gnê³am stra¿nika z pokoju i opar³am go o œcianê.Ustawi³am zamek, wesz³am do œrodka i drzwi zasunê³y siê za mymi plecami.Nic nie czu³am.Wróci³am do Œmia³ego kochanka, ale straci³am dlañ ca³e zainteresowanie.Gapi³am siê na œciany, coraz bardziej wyprana z myœli; pamiêta³am tylko, ¿e gdzieœ by³am i dopuœci³am siê jakiejœ przemocy; ognista d³oñ wprawia³a mnie w zak³opotanie.Ale wkrótce zasnê³am i kiedy zosta³am rozbudzona przez otwieraj¹cych drzwi stra¿ników, przekona³am siê, ¿e d³oñ wróci³a do normy.- Czy s³ysza³aœ coœ na zewn¹trz? - zapyta³ jeden ze stra¿ników.- Nie - odpar³am.- A co siê sta³o?Opowiedzia³ mi w krwawych szczegó³ach o martwym stra¿niku i Brencie.Jak wszyscy na Stacji Helios, wydawa³ siê bardziej zbity z tropu tymi niepojêtymi zgonami, ni¿ poprzedzaj¹cym je aktem fantastycznych narodzin."Œciany stacji zosta³y wy³o¿one p³ytami z³ota, korytarze roj¹ siê od turystów i badaczy przyby³ych studiowaæ dyscypliny wywodz¹ce siê z Równañ, dyscypliny siêgaj¹ce o wiele dalej ni¿ cudowna transformacja mojej d³oni.Sklepy z pami¹tkami sprzedaj¹ hologramy Paj¹ka, nagrania "Cyklu Bia³ego Smoka" (u¿ywane teraz do oswajania dzieci z podstawami Równañ) i autoryzowane historie smutnych wydarzeñ towarzysz¹cych ujawnieniu siê Paj¹ka.Kopu³y rekreacyjne rozbrzmiewaj¹ p³ywami Alexa Dulambre'a, a w stworzonym do tego celu audytorium klon Reynoldsa wyg³asza codzienne wyk³ady o zawik³anych okolicznoœciach swej œmierci i triumfu.To miejsce jest na pó³ lunaparkiem, na pó³ œwi¹tyni¹.A jednak nie tu wzniesiono dokonaniom Reynoldsa najwiêkszy pomnik; ten unosi siê za orbit¹ Plutona i jest olbrzymi¹ ruchom¹ struktur¹ z³otego œwiat³a, któr¹ zasiedlaj¹ ci badacze, co opanowali ju¿ owe dyscypliny i prze³amali okowy cielesnoœci.Zajêci s¹, jak siê mówi, niepojêt¹ prac¹, która zaczerpnê³a mo¿e inspiracjê z metafizycznych eskapad wyobraŸni Reynoldsa lub - a wielu upiera siê przy tej w³aœnie opinii - realizuje zamys³ Paj¹ka, jego pragnienie pozbycia siê ludzkiej plagi poprzez pchniêcie jej nowym szlakiem ewolucyjnym.Po œmierci Brenta mia³am zamiar przy³¹czyæ siê do nich, ale mój umys³ nie okaza³ siê zdolny do opanowania dyscyplin; ca³¹ moc, jak¹ mog³am z siebie wykrzesaæ, roztrwoni³am pozbywaj¹c siê Brenta.Postanowi³am kontynuowaæ poszukiwania mojej córki.Mo¿e byæ, i¿ - jak utrzymywa³ Brent - wcale nie istnieje; tylko to mi jednak pozosta³o i na tym przeœwiadczeniu opar³am decyzjê.A jednak nie zdo³a³am opuœciæ stacji, bo przyci¹ga mnie klon Reynoldsa.Wci¹¿ i wci¹¿ siadam w tylnych rzêdach audytorium i obserwujê, jak przemierza podium prowadz¹c wywód z w³aœciw¹ sobie swad¹ i podnieceniem.Pragnê siê doñ przybli¿yæ i stwierdziæ, jak bardzo przypomina prawdziwego Reynoldsa.Jestem pewna, ¿e wypatrzy³ mnie kilkakrotnie; zastanawiam siê, co myœli i co bym odczu³a przemówiwszy doñ albo go dotkn¹wszy.Mo¿e to perwersyjne z mojej strony, ale nie mogê przestaæ rozmyœlaæ."Dni w S³oñcuCarolyn DulambrePragn¹³em z ni¹ porozmawiaæ, odk¹d.có¿, odk¹d zaczê³o siê to osobliwe ¿ycie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]