[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Kana³ pierwszy s³u¿y do przekazywania informacji o faktach i wiadomoœci.Kana³ S jest dla przyjemnoœci, dla rozrywki.Mnie osobiœcie ten kana³ najbardziej odpowiada, ale.- Pstrykn¹³ palcami i obraz zmieni³ siê raptownie.Znik³y ruchliwe wiry dŸwiêków i barw.Na ich miejsce pojawi³a siê pogodna twarz spikera Wzgórza Westinghouse.- Tu masz to samo - doda³.Laura nakry³a do sto³u i wróci³a do kuchni.Pokój Davisów by³ przytulny i komfortowy.Jedna œciana, ca³a przezroczysta, ods³ania³a widok na domy Berlina, skupione wokó³ Wzgórza Farben — gigantycznego sto¿ka czerniej¹cego na tle wieczornego nieba.W ciemnoœciach porusza³y siê ¿Ã³³tawe œwiate³ka - to samochody powierzchniowe, pl¹saj¹ce jak ¿Ã³³te iskierki wœród cieniów ch³odnego wieczoru, znika³y we wnêtrzu sto¿ka, niczym ¿arz¹ce siê æmy w ogniu kosmicznej lampy.- Od jak dawna jesteœ lennikiem Yerricka? - spyta³ Ala Benteley.Al oderwa³ siê od telewizora, w którym mówiono akurat o nowych eksperymentach z reaktorami C-plus.- S³ucham? Jakieœ trzy-cztery lata.- Jesteœ zadowolony?- Oczywiœcie, czemu nie? Kto by nie by³ zadowolony? -powiedzia³ Al, wskazuj¹c na ³adnie urz¹dzony pokój.- Nie mówiê o tym.Mia³em podobne mieszkanie w Oiseau-Lyre, tak jak wiêkszoœæ rejestrowanych.Pytam o Yerricka.Al Davis usi³owa³ zrozumieæ, o co chodzi Benteleyowi.52- Nigdy nie widzia³em Yerricka.On by³ zawsze w Ba-tawii, a¿ do dziœ.- Wiedzia³eœ, ¿e z³o¿y³em mu przysiêgê?- Mówi³eœ mi to godzinê temu— powiedzia³ Davis, zwracaj¹c ku Benteleyowi spokojn¹ i beztrosk¹ twarz.— Mam nadziejê, ¿e w zwi¹zku z tym przeniesiesz siê tutaj.- Dlaczego? Davis zamruga³.- Jak to? Dlatego, ¿e wówczas spotykalibyœmy siê czêœciej z tob¹ i z Julie.- Ju¿ od szeœciu miesiêcy nie jestem z Julie - powiedzia³ niecierpliwie Benteley.- Zerwaliœmy.Ona jest teraz na Jowiszu, pracuje w administracji obozu pracy.- Hm.Nie wiedzia³em.Nie widzieliœmy siê ³adnych parê lat.By³em kompletnie zaskoczony, kiedy zobaczy³em twoj¹ gêbê w mzpw.- Przylecia³em z Yerrickiem i jego ekip¹.- Tu g³os Benteleya nabra³ ironicznego tonu.- Zwolniony z Oiseau--Lyre polecia³em prosto do Batawii.Chcia³em raz na zawsze zerwaæ ze Wzgórzami.Poszed³em wprost do Yerricka.- Bardzo s³usznie.- Yerrick mnie nabra³! Ju¿ wtedy by³ obalony, nie mia³ ¿adnej w³adzy.Wiedzia³em, ¿e ktoœ w Dyrektoriacie próbuje przelicytowaæ Wzgórza.Ktoœ, kto dysponuje olbrzymimi pieniêdzmi.Nie chcia³em mieæ z tym nic wspólnego.a teraz sam widzisz.Zamiast siê wyrwaæ z bagna, trafi³em tu, gdzie najbardziej œmierdzi.W ostatnie miejsce na ziemi, gdzie chcia³bym siê znaleŸæ.Na tolerancyjnej twarzy Davisa odmalowa³o siê oburzenie.- Znam wielu wspania³ych ludzi, którzy s¹ lennikami Yerricka - powiedzia³.- To ludzie, którym wszystko jedno, w jaki sposób zarabiaj¹ pieni¹dze.53- Chcesz ukaraæ Yerricka za to, ¿e mu siê powiod³o? On postawi³ na nogi to Wzgórze.Czy to jego wina, ¿e nikt mu nie dorównuje? Jest przecie¿ coœ takiego jak dobór naturalny i ewolucja.Ci, co nie potrafi¹ prze¿yæ, odpadaj¹.- Yerrick zniszczy³ nasze laboratorium badawcze.- „Nasze"? S³uchaj, przecie¿ jesteœ cz³owiekiem Yerricka.- Davis nie posiada³ siê z oburzenia.- Jak œmiesz tak mówiæ? Yerrick jest twoim opiekunem, a ty sobie pozwalasz.- Gotowe, ch³opcy! - zawo³a³a Laura, z wypiekami na twarzy, dumna ze swej domowej dzielnoœci.- Kolacja na stole.Musicie tylko przynieœæ krzes³a.Al, umyj rêce przed jedzeniem.I w³Ã³¿ buty.- Tak, kochanie - powiedzia³ pos³usznie Al, wstaj¹c sprzed telewizora.- Mogê w czymœ pomóc? - spyta³ Benteley.- WeŸ sobie tylko jakieœ krzes³o i siadaj.Mamy prawdziw¹ kawê.Ze œmietank¹? Ju¿ zapomnia³am.- Tak, proszê- powiedzia³ Benteley.Przyniós³ dwa krzes³a i usiad³ zamyœlony.- Rozchmurz siê — prosi³a go Laura.— Zobacz, co masz przed sob¹ na talerzu.Wiêc ju¿ nie jesteœ z Julie? Za³o¿ê siê, ¿e stale jadasz poza domem, w restauracjach, gdzie podaj¹ tê okropn¹ ¿ywnoœæ z protyny.Benteley bawi³ siê no¿em i widelcem.- Macie ³adne mieszkanie - powiedzia³ po chwili.-Kiedy by³em u was ostatni raz, mieszkaliœcie w domu noclegowym Wzgórza.Jeszcze nie byliœcie wtedy ma³¿eñstwem.- A pamiêtasz, jak ty i ja mieszkaliœmy razem? - spyta³a Laura.— To nie trwa³o chyba d³u¿ej ni¿ miesi¹c.- Tak, prawie ca³y miesi¹c - potwierdzi³ Benteley, zastanowiwszy siê chwilê.By³ teraz nieco mniej napiêty, odtaja³ wœród zapachów gor¹cej kolacji, w jasnym pokoju, w pobli¿u piêknej kobiety.- By³aœ jeszcze wówczas54lenniczk¹ Oiseau-Lyre, dopiero póŸniej straci³aœ rejestracjê.Przyszed³ Al - usiad³, rozwin¹³ serwetkê i zatar³ rêce z apetytem.- Pachnie wyœmienicie - oznajmi³.- Jedzmy, umieram z g³odu.Podczas kolacji telewizor mrucza³ i rzuca³ na pokój falê migotliwego œwiat³a.Benteley przys³uchiwa³ siê wiadomoœciom, na wpó³ tylko zwa¿aj¹c na to, co mówi¹ gospodarze.„.Lotermistrz Cartwright - mówi³ spiker - zapowiedzia³ zwolnienie dwustu pracowników Dyrektoriatu, motywuj¹c tê decyzjê W.W.B."- Wa¿nymi Wzglêdami Bezpieczeñstwa — dopowiedzia³a Laura, s¹cz¹c kawê.- Zawsze tak mówi¹.Spiker podawa³ dalsze wiadomoœci.„.Konwencja rozwija siê na wielk¹ skalê.Do Rady Konwencji i do biur Wzgórza Westinghouse wp³ynê³y ju¿ setki tysiêcy zg³oszeñ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]