[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.5Rankiem Gada œci¹gnê³a Piaskowi jad do fiolki.Nie u¿ywa³a wê¿a do wstrzykiwania szczepionki, bo ka¿dy cz³owiek wymaga³ jedynie niewielkiej dawki.Piasek wstrzykn¹³by zbyt wiele i zbyt g³êboko.Pos³ugiwa³a siê specjalnym aplikatorem - instrumentem z wianuszkiem krótkich igie³, wprowadzaj¹cych szczepionkê tuz pod skórê.Gada w³o¿y³a grzechotnika do jego przegródki i wysz³a na zewn¹trz.Ludzie z obozowisk zaczêli siê ju¿ gromadziæ.Doroœli i dzieci, trzy, cztery pokolenia w ka¿dej rodzinie.Grum sta³a pierwsza w kolejce, otoczona swymi wnukami.By³o ich razem siedmioro, od najstarszej Pauli, po najm³odsza, szeœcioletni¹ dziewczynkê, która poprzedniego dnia czyœci³a siod³o B³yskawicy.Nie wszystkie dzieci by³y krewnymi Grum, gdy¿ organizacja jej klanu opiera³a siê o rozleg³e koligacje rodzinne.Grum uznawa³a za swe wnuki dzieci rodzeñstwa swego dawno nie¿yj¹cego partnera, swojej siostry i rodzeñstwa partnera siostry.Nie wszyscy towarzyszyli jej w podró¿ach.Zabiera³a tylko tych, którzy uznani zostali za uczniów i praktykowali jako przyszli karawaniarze.- Kto pierwszy? - spyta³a Gada pogodnie.- Ja - odpowiedzia³a Grum.- Powiedzia³am: "ja", wiêc bêdê pierwsza.Rzuci³a spojrzenie w kierunku zbieraczy, którzy stali zbita, kolorow¹ gromadk¹ nie opodal, trochê z boku.- A ty Ao patrz! - zawo³a³a do tego, który prosi³ o zniszczony dobytek Gady.- Zobaczysz, ¿e mnie nie zabije.- Ciebie nic nie zabije, stara niegarbowana skóro! Poczekam i zobaczê, co siê stanie z innymi.- Stara, niegarbowana skóro? Ao, ty stary worku na œmieci!- No dobrze - powiedzia³a Gada.Podnios³a lekko g³os.- Chcia³abym powiedzieæ wam dwie rzeczy.Po pierwsze, niektórzy ludzie s¹ wra¿liwi na surowicê.Je¿eli miejsce uk³ucia siê zaczerwieni, jeœli zacznie mocno rwaæ*, a skóra stanie siê gor¹ca, to trzeba przyjœæ* do mnie jeszcze raz.Bêdê tu a¿ do wieczora.Je¿eli coœ mia³oby siê.siaæ, stanie siê do tego czasu.W porz¹dku? Jak ktoœ jest wra¿liwy, to mogê mu daæ* coœ przeciwwymiotnego.To bardzo wa¿ne, ¿eby-scie przychodzili, jak tylko poczujecie coœ wiêcej ni¿ lekki ból.Nie próbujcie przy tej okazji udawaæ bohaterów.Spoœród kiwaj¹cych g³owami i potakuj¹cych znów odezwa³ siê Ao:- To znaczy, ¿e mo¿esz uœmierciæ kogoœ z nas?- Czy jesteœ na tyle g³upi, by udawaæ, ¿e nic z³ego siê nie dzieje, jak ktoœ z³amie nogê? Ao prychn¹l kpi¹co.- No, to nie bêdziesz na tyle g³upi, ¿eby udawaæ, ¿e wszystko w porz¹dku i umrzeæ w przypadku silnego odczynu alergicznego.-Gada zdjê³a pustynny p³aszcz i podci¹gnê³a krótki rêkaw tuniki.-To jest blizna po zabiegu.Szczepionka zostawia ma³y siad, taki jak ten.- Przesz³a od gromadki do gromadki, pokazuj¹c ludziom bliznê po szczepieniu przeciw jadowi.- Gdyby ktoœ ¿yczy³ sobie mieæ ten znak w miejscu mniej widocznym, niech mi powie.Widok tej niewielkiej blizny uspokoi³ nawet Ao, który dotychczas mamrota³ bez przekonania, ¿e uzdrowiciele s¹ odporni na ka¿d¹ truciznê.Grum sta³a w pierwszym rzêdzie i Gada zdziwi³a siê, bo kobieta zblad³a.- Grum, dobrze siê czujesz ?- To krew - powiedzia³a Grum.- To pewnie dlatego, kochanie.Nie znoszê widoku krwi.- Tu z trudem zobaczysz choæ kropelkê.Po prostu siê rozluŸnij.Przemawiaj¹c do starej kobiety koj¹cym tonem, Gada posmarowa³a jej ramiê jodyn¹.Mia³a tylko jedn¹ buteleczkê w przegródce z lekarstwami, ale na dzisiaj to wystarczy.Postanowi³a, ¿e w Podgórzu kupi sobie wiêcej w aptece.Gada wycisnê³a kropelkê surowicy na ramiê Grum i wcisnê³a aparat w skórê.Grum drgnê³a, gdy ig³y siê wbi³y, ale twarz staruszki pozosta³a kamienna.Gada od³o¿y³a aparat do jodyny i ponownie przetar³a ramiê Grum.- Gotowe.Grum popatrzy³a na ni¹ zdziwiona, potem zerknê³a na ramiê.Œlady po ig³ach by³y jasnoczerwone, ale nie krwawi³y.- Nic wiêcej?- To wszystko.Grum zaœmia³a siê i zwróci³a do Ao.- Widzisz, stary rondlu, to nic takiego.- My poczekamy - odpowiedzia³ Ao.Ranek zlecia³ szybko.Kilkoro dzieci rozp³aka³o siê, bardziej od szczypania alkoholu ni¿ od p³ytkiego uk³ucia igie³.Pauli zaoferowa³a pomoc i zabawia³a maluchy opowiastkami i dowcipami, podczas gdy Gada pracowa³a.Wiêkszoœæ dzieci i paru doros³ych zosta³o nawet po szczepieniu, by pos³uchaæ Pauli.Widaæ by³o, ¿e Ao i inni zbieracze nabrali zaufania do lekarki, bo nikt na razie nie pad³ trupem.Ze stoickim spokojem poddawali siê uk³uciu igie³ i szczypaniu alkoholu.- Koniec ze szczêkoœciskiem?- To ochroni was na jakieœ dziesiêæ lat.Po tym okresie bezpieczniej bêdzie powtórnie siê zaszczepiæ.Gada wbi³a aparat w ramiê Ao, póŸniej przetar³a skórê.Po chwili ponurego wahania Ao uœmiechn¹³ siê szeroko, z zadowoleniem.- Boimy siê szczêkoscisku.Z³a choroba.Powolna.Bolesna.- Tak - powiedzia³a Gada.- Wiecie, co j¹ powoduje?Ao œcisn¹³ rêkê w piêœæ i wykona³ gest, jakby chcia³ siê przebiæ.- Uwa¿amy, ale.Gada pokiwa³a g³ow¹.Mia³a okazjê zaobserwowaæ, ¿e zbieracze nara¿eni s¹ na powa¿ne rany k³ute o wiele czêœciej ni¿ inni ludzie, ze wzglêdu na charakter pracy.Ale Ao wiedzia³ o zwi¹zku, jaki zachodzi miêdzy zranieniem a chorob¹.Wyk³ad na ten temat by³by przyjêty jako forma wywy¿szenia siê z jej strony.- Nigdy przedtem nie widzieliœmy uzdrowicieli po tej stronie pustyni.Opowiadali nam o nich ludzie z drugiej strony.- Có¿, jesteœmy ludŸmi gór - powiedzia³a Gada.- Nie wiemy zbyt du¿o o pustyni, wiec niewielu z nas tu przychodzi.To by³a tylko czêœæ prawdy, ale stanowi³a najprostsze wyjaœnienie.- Nikogo przed tob¹ nie by³o.Jesteœ pierwsza.- Byæ mo¿e.- Dlaczego?- By³am ciekawa.S¹dzi³am, ¿e mogê siê tu przydaæ.- Powiedz innym, ¿eby tu przychodzili.Nic im nie grozi.- Nagle pomarszczona od wiatru twarz Ao œciemia³a, - A.sza³ericy s¹ wszêdzie.-Wiem.- Pewnego dnia go znajdziemy.- Zrobicie coœ dla mnie, Ao?- Wszystko.- On nie zabra³ nic, tylko moje mapy i dziennik.Przypuszczam, ¿e zatrzyma mapy, jeœli jest dostatecznie rozgarniêty, by ich u¿ywaæ, ale dziennik nie przedstawia dla niego ¿adnej wartoœci.Tylko dla mnie.Mo¿e go wyrzuci, a twoi ludzie go znajda.- Przechowamy go dla ciebie.- O to w³aœnie chcia³am prosiæ.- Przez chwile opisywa³a mu swoj¹ zgubê.- Przed wyjazdem zostawiê wam list do oœrodka uzdrowicieli.Jeœliby jad¹cy tam goniec zabra³ list i dziennik, to na pewno go wynagrodzê.- Bêdziemy szukali.Znajdujemy rozmaite rzeczy, ale ksi¹¿ki nie trafiaj¹ siê zbyt czêsto,- Mo¿e siê ju¿ nigdy nie odnaleŸæ.Wiem o tym.Szaleniec móg³ mieæ nadziejê, ¿e to coœ cennego, a kiedy okaza³o siê, ¿e nie, spaliæ go.Ao oburzy³ siê na myœl, ¿e ktoœ mia³by zniszczyæ doskona³y papier.- Bêdziemy pilnie szukaæ.- Dziêkujê.Mê¿czyzna odszed³ œladem innych zbieraczy.Kiedy Pauli skoñczy³a historiê o Ropuszce i Trzech Rzekotkach Drzewnych, Gada obejrza³a dzieci i z zadowoleniem stwierdzi³a, ¿e ¿adne nie mia³o spuchniêtej czy zaczerwienionej r¹czki wskutek reakcji alergicznej.-1 Ropucha ju¿ wiêcej nie sprzeciwia³a siê temu, ¿e nie umia³a wspinaæ siê na drzewa - mówi³a Pauli.-1 to koniec.Teraz idŸcie do domu.Wszystkie by³yœcie bardzo grzeczne.Odbieg³y gromad¹, krzycz¹c i kumkaj¹c jak ¿aby.Pauli odetchnê³a t odprê¿y³a siê.- Mam nadziejê, ¿e prawdziwe ¿aby nie maj¹ nic przeciwko temu, ¿e okres godowy przyszed³ poza sezonem.Zaczê³yby skakaæ po obozie.- To jest ryzyko, z którym musi liczyæ siê artysta - powiedzia³a Gada.- Artysta! - Pauli rozeœmia³a siê i zaczê³a podwijaæ rêkaw
[ Pobierz całość w formacie PDF ]