[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Œwiat³o semafora na stacji zmieni³o siê w³aœnie z czerwonego na zielone,otwieraj¹c drogê pospiesznemu, który powinien lada chwila wynurzyæ siê zza zakrêtu.102„S¹ chyba za daleko - pomyœla³ Tim.- Jeœli pospieszny przeleci zbyt wczeœnie."Popatrzy³ na zegarek.Nie, do pospiesznego by³o ze cztery minuty.Pulwa szybowa³a ju¿ bardzoblisko, tu¿ za Nikiem, który wywijaj¹c koszykiem udawa³, ¿e nie ma pojêcia o jej bliskoœci.Dopiero gdyparasol pul-wy zawis³ tu¿ nad jego g³ow¹, Nik znakomicie uda³ zaskoczenie i przestrach, podskoczy³ jakoparzony i wytrz¹saj¹c z koszyka kilka grzybów uciek³ na pobocze, kieruj¹c siê na drug¹ stronê torów.Pulwa zatrzyma³a siê i opad³a na szosê.Nik zwolni³ nieco i obejrza³ siê przez ramiê.Z otwartegow³azu gramoli³o siê szare jajo kapsu.Po chwili drugi kaps te¿ zeœlizn¹³ siê na drogê.Podczas gdy pierwszywysuniêtym chwytakiem zagarnia³ rozsypane przez Ni-ka wieruszki, drugi sun¹³ za ch³opcem, ko³ysz¹c siêniezgrabnie i usi³uj¹c rozwin¹æ maksymaln¹ prêdkoœæ.Tim, obserwuj¹cy tê scenê zza krzaka, pomyœla³, ¿enigdy dot¹d nie widzia³ tak szybkiego kapsu, aczkolwiek tempo jego poruszania siê nie przekracza³o prêd-koœci normalnego ludzkiego marszu.Nik znowu przyspieszy³, przeskakuj¹c tory.Przebieg³ jeszcze kilkanaœcie kroków, obejrza³ siêprzez ramiê i widz¹c kaps z trudem forsuj¹cy sypkie zbocze torowiska, potkn¹³ siê zgrabnie i run¹³ naziemiê wypuszczaj¹c koszyk tak zrêcznie, ¿e ca³a jego zawartoœæ znalaz³a siê w trawie.Podniós³ siê natyle szybko, by umkn¹æ przed kapsem, rzucaj¹cym siê z wyci¹gniêtym chwytakiem na rozsypane grzyby.Drugi kaps schowa³ chwytak - widocznie ju¿ pozbiera³ wieruszki z asfaltu - i pospieszy³ w œlad zapierwszym, by podzieliæ z nim zdobycz.Nie zd¹¿y³ jednak¿e.Znieruchomia³, jakby oprzytomnia³y nagle wswym wieruszkowym szaleñstwie, zako³ysa³ siê w ty³ i w przód i znów zamar³ w bezruchu.103Zza zakrêtu torów wynurzy³y siê nagle œlepia pospiesznego Kaps, który goni³ przed chwil¹ Nika, dostrzeg³poci¹g o kilka sekund póŸniej W pierwszej chwili zachwia³ siê gwa³townie i ruszy³ z powrotem w stronê drogi, zarazjednak dotar³o widaæ do œwiadomoœci zamkniêtego w nim Proksa, ze nie ma mowy o tym, by zd¹¿y³ przebyæ toryprzed poci¹giem Szarpn¹³ siê w ty³, zawirowa³ w miejscu i zastyg³, jakby zahipno tyzowa³y go reflektory elektrowozu,który by³ JU¯ o kilka metrów Tim, wpatrzony w kaps, z palcem na przycisku stopera, dostrzeg³ chwytak wysuniêty naca³¹ d³ugoœæ z korpusu w kierunku toru, jakby tym bezsilnym, rozpaczliwym gestem chcia³ zatrzymaæ pêdz¹cy poci¹gElektrowóz przemkn¹³ obok kapsu Tim wcisn¹³ guzik stopera Kaps zachwia³ siê silnie, jego ko³ysanie by³ocoraz wolniejsze, odchylenia od pionu coraz wiêksze, i nim min¹³ go ostatni wagon, le¿a³ JU¯ bez ruchu zezwisaj¹cym bezw³adnie chwytakiem Zielonkawe œwiate³ko na koñcu owalnego cielska gas³o powoliTim spojrza³ na tarczê stopera, ale by³o zbyt ciemno, by dok³adnie odczytaæ wynik pomiaru Wszystko nietrwa³o jednak d³u¿ej ni¿ kilka sekund Tim poszuka³ wzrokiem Filipa i dostrzeg³ jego sylwetkê wyskakuj¹c¹ z rowuFilip wbieg³ na tory tuz za ostatnim wagonem, pochyli³ siê i natychmiast zawróci³ biegiem w kierunku Tima Drugikaps sta³ wci¹¿ na skraju drogi, ko³ysz¹c siê lekko Œwiate³ko na jego szczycie miarowo drga³o, przygasaj¹c irozb³yskuj¹c na przemian Tim nigdy dotychczas nie widzia³ niczego podobnego- Na co czekasz? Biegiem do zagajnika' - sy kn¹³ Filip mijaj¹c Tima - Uda³o siê'Tim pobieg³ za mm Przy pierwszych drzewach lasku czeka³ Nik- Mieliœmy szczêœcie Nikomu dotychczas nie104uda³o siê tego zdobyæ - powiedzia³ Filip, pokazuj¹c pó³metrowy odcinek przewodu.- Podeszliœmy ich.Wcale nie s¹tacy m¹drzy, jak siê powszechnie uwa¿a.A w ka¿dym razie nie wszyscy.- Podobnie jak ludzie: bywaj¹ m¹drzejsi i g³upsi - zauwa¿y³ Tim.- Œwiêta racja, bracie.Ty sam to stwierdzi³eœ.iA ca³e pokolenia ludzi wbi³y sobie do g³owy, ¿e obca,[wysoko rozwiniêta cywilizacja musi w ca³oœci sk³adaæ jsiê z geniuszy.Zasugerowaliœmy siê w³asnymi do-1œwiadczeniami.Kiedy przed inwazj¹ próbowano pierw-, szych wypraw w Kosmos, wybiera³o siê do tego naj-lepszych.Nie zd¹¿yliœmy osi¹gn¹æ tego stanu, kiedy 'praca na planetach innych uk³adów staje siê ciê¿k¹,niewdziêczn¹ robot¹ i trzeba szukaæ chêtnych nie tylko wœród uczonych.Tim milcza³.Przed oczyma mia³ jeszcze obraz kapsu z bezsilnie wyci¹gniêtym chwytakiem.By³o w tym coœtragicznego, wstrz¹saj¹cego.- Filip! - powiedzia³ po d³ugiej chwili.- My go zabiliœmy, tak? On nie mo¿e bez tego ogona, po ciemku?.- Widzia³eœ, jak fikn¹³? Ile to trwa³o, od przeciêcia przewodu?- Piêæ i trzy dziesi¹te - Firn spojrza³ na stoper, który Filip oœwieci³ latark¹.- Nied³ugo siê mêczy³.£apêwyci¹ga³, jakby chcia³ siê broniæ.- To jedyne, co oni potrafi¹: wyci¹gaæ ³apê.Po cudze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]