[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- I dlatego w koñcu musia³em siê z nim rozstaæ.¿eby nie zniszczyæ tej jego jaœniej¹cej wiary.a potem nie wiem ju¿, gdzie pojecha³em, gdy¿ mg³a zasnu³a mój umys³, mg³a i ciemnoœæ, i wydawa³o mi siê, ¿e Galahad musi znaæ wszystkie grzechy mego ¿ycia i musi mn¹ za nie pogardzaæ.Jego g³os narasta³ w podnieceniu i Morgiana zauwa¿y³a, jak przez chwilê niezdrowy b³ysk powraca do jego wzroku, ten b³ysk, który widzia³a w oczach nagiego Lancelota biegn¹cego po lesie.- Nie myœl ju¿ o tym, mój drogi, to ju¿ minê³o - powiedzia³a szybko.Wzi¹³ d³ugi, g³êboki oddech, widzia³a, jak b³ysk w jego wzroku powoli gaœnie.- Teraz moim zadaniem jest odnalezienie Galahada.Nie wiem, co on wtedy zobaczy³, mo¿e anio³a.nie wiem te¿ dlaczego, dlaczego wezwanie Graala tak mocno opêta³o jednych, a innych prawie wcale.Myœlê, ¿e ze wszystkich rycerzy jedynie Mordred nie ujrza³ nic, a jeœli ujrza³, to zatrzyma³ to dla siebie.Mój syn wychowywa³ siê w Avalonie.Nie da³ siê zwieœæ magii Bogini, pomyœla³a Morgiana i ju¿ mia³a zamiar powiedzieæ Lancelotowi, co wtedy naprawdê zobaczy³.W m³odoœci przeszed³ przecie¿ inicjacjê w Avalonie i nie powinien myœleæ o tym, co siê sta³o, jak o jakimœ chrzeœcijañskim misterium.S³ysz¹c jednak znów tê dziwn¹ nutê w jego g³osie, opuœci³a g³owê i nie rzek³a nic.Bogini da³a mu wizjê ukojenia i nie wolno jej tego zniszczyæ jednym s³owem.Tego pragnê³a, nad tym pracowa³a.Artur wyrzek³ siê Bogini, a ona rozproszy³a jego rycerzy wichrem wiej¹cym z jej œwiêtego miejsca.Najwiêksz¹ ironi¹ by³o to, ¿e najœwiêtsza z jej wizji natchnê³a najwiêksz¹ legendê chrzeœcijañskiej wiary.Po d³ugiej chwili Morgiana wyci¹gnê³a do niego d³oñ i powiedzia³a:- Czasami zaczynam wierzyæ, Lancelocie, ¿e to, co my robimy, nie ma ¿adnego znaczenia.Bogowie robi¹ z nami, co chc¹, a nam siê tylko wydaje, ¿e to nasze czyny.Jesteœmy tylko narzêdziami w ich rêkach.- Gdybym w to uwierzy³ - odpar³ Lancelot - musia³bym oszaleæ raz na zawsze.Morgiana uœmiechnê³a siê smutno.- A ja chyba bym oszala³a, gdybym w to w³aœnie nie wierzy³a.Ja muszê wierzyæ, ¿e nie w mojej mocy by³o czyniæ inaczej, ni¿ robi³am.muszê wierzyæ, ¿e nigdy nie mia³am wyboru.wyboru, by odmówiæ Wielkiego Zwi¹zku, wyboru, by móc zniszczyæ Mordreda przed narodzeniem, wyboru, by odmówiæ, gdy Artur oddawa³ mnie Uriensowi, wyboru, by nie przy³o¿yæ rêki do œmierci Avallocha, i wyboru, by zatrzymaæ Accolona u mego boku.wyboru, by oszczêdziæ Kevina, i Nimue.- A ja muszê wierzyæ, ¿e cz³owiek ma moc, by rozpoznawaæ, co jest s³uszne, by móc wybieraæ miêdzy dobrem i z³em i wiedzieæ, ¿e jego wybór ma znaczenie.- powiedzia³ Lancelot.- O tak.je¿eli wie, co jest dobre.Lecz czy nie wydaje ci siê, kuzynie, ¿e na tym œwiecie z³o zawsze nosi maskê dobra? Czasami myœlê, ¿e to Bogini sprawia, i¿ z³o wydaje nam siê dobrem, a jedyne, co mo¿emy uczyniæ.- Ale¿ wtedy Bogini by³aby w³aœnie takim diab³em, jak mówi¹ o niej ksiê¿a - przerwa³ jej Lancelot.- Lancelocie - powiedzia³a cicho, pochylaj¹c siê do przodu i patrz¹c mu g³êboko w oczy.- Nigdy nie obwiniaj siebie.Czyni³eœ zawsze to, co musia³eœ! Uwierz, ¿e takie by³o twoje przeznaczenie.- O nie, musia³bym siê natychmiast zabiæ, by Bogini nie mog³a siê ju¿ d³u¿ej mn¹ pos³ugiwaæ i czyniæ wiêcej z³a - odpar³ Lancelot gor¹co.- Morgiano, ty masz dar Wzroku, a ja nie mogê.nie mogê uwierzyæ, ¿e jest wol¹ Boga, by Artur i ca³y jego dwór wpadli w rêce Mordreda! Powiedzia³em ci, ¿e przyjecha³em tu nieœwiadomie, bo umys³ mnie zwiód³, ale teraz myœlê, ¿e byæ mo¿e sta³o siê lepiej, ni¿ sam przypuszcza³em.Ty, która masz Wzrok, mo¿esz przecie¿ spojrzeæ w zwierciad³o i zobaczyæ dla mnie, gdzie powêdrowa³ Galahad! Nawet nara¿aj¹c siê na jego gniew, za¿¹dam od niego stanowczo, by przerwa³ tê wyprawê i powróci³ do Kamelotu!Morgianie wyda³o siê, ¿e ziemia osuwa siê pod jej stopami.Kiedyœ nieopatrznie wesz³a na ruchome piaski i poczu³a, jak ziemia usuwa siê pod ni¹.Teraz czu³a podobnie, czu³a, ¿e natychmiast musi rzuciæ siê na bezpieczny grunt.us³ysza³a swój g³os, jakby dochodzi³ z bardzo daleka:- Zaprawdê, powrócisz do Kamelotu ze swoim synem, Lancelocie.- I zastanawia³a siê, dlaczego w ca³ym ciele poczu³a przenikliwy ch³Ã³d.- Spojrzê dla ciebie w zwierciad³o, kuzynie.Pamiêtaj jednak, ¿e nie znam Galahada i mogê nie ujrzeæ niczego, co bêdzie tobie pomocne.- Obiecaj mi jednak, ¿e zrobisz, co bêdziesz mog³a - b³aga³ Lancelot.- Powiedzia³am ci ju¿, spojrzê w zwierciad³o.Ale bêdzie tak, jak zechce Bogini.ChodŸ.S³oñce sta³o ju¿ wysoko i kiedy schodzili ze wzgórza w kierunku Œwiêtej Studni, nad ich g³ow¹ zakraka³ kruk.Lancelot prze¿egna³ siê, by odpêdziæ z³y omen, lecz Morgiana spojrza³a w górê i spyta³a:- Co mówisz, siostro?Nie bój siê, us³ysza³a g³os Raven w swoim umyœle.Mordred nie zabije Galahada.To Artur zabije Mordreda.- Wiêc Artur wci¹¿ bêdzie Królem Bykiem.- powiedzia³a Morgiana na g³os.Lancelot odwróci³ siê i przygl¹da³ jej siê zaskoczony:- O czym ty mówisz, Morgiano?Nie do Œwiêtej Studni, tylko do kaplicy.Natychmiast.To wyznaczony czas, powiedzia³ g³os Raven w jej g³owie.- Gdzie my idziemy? - spyta³ po chwili Lancelot - Czy¿bym zapomnia³ drogi do Œwiêtej Studni?Morgiana podnios³a g³owê i zobaczy³a, ¿e nogi same zaprowadzi³y j¹ nie do Studni, lecz do ma³ej kaplicy, w której swoje mod³y odprawia³o bractwo starych chrzeœcijan
[ Pobierz całość w formacie PDF ]