[ Pobierz całość w formacie PDF ]
."Zawsze mamy wybór", powiedzia³a."Zawsze mamy wybór".Inny g³os, sprzed wielu lat do³¹czy³ siê do tego w pamiêci Jansona: jednego ze œledczych Wietkongu, cz³owieka w okularach w stalowej oprawce."Nie podj¹æ decyzji to jest to samo, co podj¹æ decyzjê".Rozdzia³ 38Na biurku sekretarza generalnego zadzwoni³ telefon.Rozleg³ siê g³os Helgi:- Przepraszam, ¿e przeszkadzam, ale to znów pan Novak.Mathieu zwróci³ siê do wysokiego komisarza do spraw uchodŸców, by³ego irlandzkiego polityka, kobiety, która ³¹czy³a pe³en wigoru styl z du¿¹ elokwencj¹; wiod³a waœñ z podsekretarzem generalnym do spraw humanitarnych, który rewan¿owa³ siê jej wojn¹ podjazdow¹ w zupe³nie niehumanitarnym stylu.- Pani MacCabe, szalenie pani¹ przepraszam, ale ten telefon muszê odebraæ.Chyba rozumie pani zastrze¿enia co do ograniczeñ nak³adanych przez departament polityczny i s¹dzê, ¿e mo¿emy siê do niego zwróciæ, jeœli wszyscy bêdziemy mieli powód.Proszê powiedzieæ Heldze, ¿eby zorganizowa³a spotkanie szefów.- Wsta³ i sk³oni³ g³owê w eleganckim geœcie po¿egnania.Potem podniós³ s³uchawkê.- Proszê siê nie roz³¹czaæ, bêdzie rozmowa z panem Novakiem - powiedzia³ kobiecy g³os.Kilka klikniêæ i elektronicznych szumów i da³ siê s³yszeæ g³os Petera Novaka.- Mon cher Mathieu - zacz¹³.- Mon cher Peter - odpar³ Zinsou.- Pañska ³askawoœæ, ¿e zechcia³ pan w ogóle rozwa¿yæ to, o czym dyskutowaliœmy, musi zostaæ uhonorowana.Od czasów, gdy Rockefellerowie podarowali teren, na którym stan¹³ kompleks gmachów ONZ, ¿aden prywatny darczyñca nie.- Tak, tak - przerwa³ Novak.- Obawiam siê jednak, ¿e nie bêdê móg³ przyj¹æ pañskiego zaproszenia na obiad.- Proszê?- Myœlê o czymœ bardziej uroczystym.Mam nadziejê, ¿e zgodzi siê pan z moim rozumowaniem.Miêdzy nami nie ma tajemnic, prawda? Przejrzystoœæ by³a zawsze najwa¿niejsz¹ cnot¹ ONZ, czy¿ nie tak?- Có¿, Peterze, przejdŸmy do rzeczy.- Powiem ci, o czym myœlê, a ty mi powiesz, czy to nie jest nierozs¹dne.- Proszê.- O ile wiem, w najbli¿szy pi¹tek odbêdzie siê specjalne spotkanie Zgromadzenia Ogólnego.Zawsze marzy³em o tym, ¿eby wyg³osiæ mowê przed tym dostojnym gremium.G³upia pró¿noœæ?- Oczywiœcie, ¿e nie - odpar³ szybko Zinsou.- Wiedz, ¿e kilka osób prywatnych wyg³asza³o przemówienia.- I nikt mi nie po¿a³uje tego prawa i przywileju?- Bien sur.- Bêdzie obecnych wiele g³Ã³w pañstw, wiêc œrodki bezpieczeñstwa utrzymane bêd¹ na najwy¿szym poziomie.Nazwiesz mnie paranoikiem, ale œrodki bezpieczeñstwa dodaj¹ mi otuchy.Jeœli przybêdzie prezydent Stanów Zjednoczonych, to na miejscu powinna siê znaleŸæ tak¿e jednostka Secret Service.To bardzo dodaje otuchy.A ja bêdê prawdopodobnie w towarzystwie burmistrza Nowego Jorku, który zawsze okazywa³ mi tyle przyjaŸni.- A zatem, bêdzie to wspania³e spotkanie na najwy¿szym szczeblu - powiedzia³ Zinsou.- Muszê powiedzieæ, ¿e to niepodobne do ciebie, przy twojej reputacji odludka.- I w³aœnie o to chodzi - powiedzia³ g³os.- Wiesz, jak¹ prowadzê politykê: niech siê domyœlaj¹, ale nie mog¹ wiedzieæ na pewno.- Ale, co z naszym.dialogiem?- Zmieszanie walczy³o w nim o pierwszeñstwo z niepokojem: wysila³ siê, ¿eby tego po sobie nie okazaæ.- Nie ma powodu do niepokoju.Myœlê, ¿e wkrótce siê przekonasz, jak wiele prywatnoœci mo¿na znaleŸæ w miejscu publicznym.- Cholera! - rykn¹³ Janson.Przes³uchiwa³ nagranie magnetofonowe z ostatniego telefonu Demaresta.- Czy mog³em coœ zrobiæ inaczej? - zapyta³ Zinsou, a w jego g³osie brzmia³ strach i wyrzuty sumienia.- Nic.Gdyby pan nalega³ za mocno, wzbudzi³by pan tylko jego podejrzenia.To paranoik.- Co pan s¹dzi o jego proœbie.Istna konsternacja, co?- Ten facet jest pomys³owy - powiedzia³ bez ogródek Janson.- Przewiduje ruchy dalej ni¿ Boby Fisher.- Ale pan chcia³ go wywabiæ.- Pomyœla³ o tym i zabezpieczy³ siê.Wie, ¿e si³y u¿yte przeciwko niemu s¹ bardzo jednorodne.Nie ma mowy, ¿eby ludzi z Secret Sernice dopuszczono do prawdy.U¿ywa naszych w³asnych funkcjonariuszy jako tarczy.To nie wszystko.Podejdzie po rampie do budynku Zgromadzenia Ogólnego z burmistrzem Nowego Jorku u boku.Jakakolwiek próba zamachu na jego ¿ycie jest w takiej sytuacji wykluczona.Gdyby jakiœ amerykañski agent próbowa³ strzeliæ, rozpêta³aby siê niesamowita burza.Dopóki jest w Zgromadzeniu Narodowym nie mo¿emy go tkn¹æ.Nie mo¿emy.Niech pan sobie wyobrazi - bêdzie otoczony t³umem.- To ca³y Demarest."Ukryæ siê w widocznym miejscu" - tak brzmia³o jedno z jego ulubionych powiedzeñ.Zwyk³ mawiaæ, ¿e czasem najlepsz¹ kryjówkê stanowi¹ miejsca publiczne.- Mnie te¿ to powiedzia³ - zamyœli³ siê Zinsou.Spojrza³ na pióro, które trzyma³, jakby stara³ siê zamieniæ je w papierosa si³¹ woli.- I co teraz?Janson prze³kn¹³ ryk letniej kawy.- Coœ wymyœlê albo.- Albo?Spojrzenie mia³ twarde.- Albo nie.- Wyszed³ z gabinetu bez s³owa, zostawiaj¹c dyplomatê sam na sam z myœlami.Zinsou czu³ ucisk w klatce piersiowej.Prawdê powiedziawszy sypia³ Ÿle, odk¹d prezydent Stanów Zjednoczonych - niechêtnie ulegaj¹c naciskom Jansona - poinformowa³ go o kryzysie.Zinsou by³ przera¿ony.Jak Stany Zjednoczone Ameryki mog³y post¹piæ tak lekkomyœlnie? Tyle ¿e w³aœciwie to nie by³y Stany Zjednoczone; to by³a ma³a grupa programistów.Planistów, jak powiedzia³by Janson.Tajemnicê przekazywano administracjom kolejnych prezydentów jak kody do arsena³u nuklearnego - a by³a to nie mniej niebezpieczna tajemnica.Zinsou zna³ osobiœcie wiêcej przywódców pañstw ni¿ ktokolwiek inny.Wiedzia³, ¿e prezydent nie docenia krwawego tumultu, który rozpêta³by siê, gdyby tajemnica programu Moebiusa ujrza³a œwiat³o dzienne.Wyobra¿a³ sobie tych wszystkich premierów, prezydentów, sekretarzy partii, emirów i królów zrobionych w nogê.Ca³a powojenna dyplomacja leg³aby w gruzach.W gor¹cych punktach ca³ego œwiata dziesi¹tki traktatów i umów rozwi¹zuj¹cych konflikty zosta³yby uniewa¿nione, bo ich autor zdemaskowa³by siê jako oszust - amerykañski agent g³êbokiej infiltracji.A traktat pokojowy, który Peter Novak wynegocjowa³ na Cyprze? Zanim minie kilka godzin zostanie podarty na strzêpy przy akompaniamencie wzajemnych oskar¿eñ Turków wobec Greków i Greków wobec Turków.Jedna strona bêdzie oskar¿aæ drug¹, ¿e przez ca³y czas zna³a prawdê; pakt, który wczeœniej uwa¿ano za bezstronny, teraz odczyta siê jako faworyzuj¹cy wroga.A w innych miejscach?"Ten wasz kryzys walutowy w Malezji? Strasznie nam przykro, ch³opaki.To nasza sprawka.To ma³e obni¿enie wartoœci funta szterlinga siedem lat temu, które sta³o siê przyczyn¹ utraty kilku punktów w brytyjskim PNB? To nasza wina, ¿e z³a sytuacja sta³a siê jeszcze gorsza.Tak nam przykro.Co myœmy w tym widzieli."Epoka wzglêdnego pokoju i dobrobytu ust¹pi miejsca ca³kiem innej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]