[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wykopała kilka korzonków kocimiętki; były cienkie jak sznurek iłagodne w smaku.Żuła je, wlokąc się przed siebie.Nie chciała iść dalej, alenie wiedziała, co innego może robić.Przygnębiona i apatyczna nie zwracaławiększej uwagi na to, dokąd szła.Nie zauważyła dumnego lwa jaskiniowegowygrzewającego się w popołudniowym słońcu, dopóki nie warknął na niąostrzegawczo. Wzdrygnęła się przestraszona, a lęk przywrócił jej świadomość.Cofnęła się i skręciła na zachód, aby obejść terytorium lwa.Wystarczającodaleko wędrowała już na północ.To duch Lwa Jaskiniowego ją ochraniał, niewielkie bestie w swej fizycznej postaci.To, że był jej totemem, nie oznaczało,iż była bezpieczna przed jego atakami. Prawdę powiedziawszy, to w ten sposób Creb dowiedział się, żejej totemem jest Lew Jaskiniowy.Nadal miała cztery długie równoległe blizny naswym lewym udzie i powtarzające się senne koszmary, w których olbrzymi pazursięgał w głąb płytkiej jaskini, do której wbiegła, aby się ukryć, gdy miała pięćlat.Przypomniała sobie, że poprzedniej nocy śniła o tych pazurach.Crebpowiedział jej, że sprawdzono, czy była godna, i naznaczono ją, by pokazać, żezostała wybrana.Bezwiednie opuściła rękę i poczuła pod palcami blizny na nodze.Ciekawa jestem, dlaczego Lew Jaskiniowy zechciał mnie wybrać, pomyślała. Oślepiające słońce opadło nisko nad zachodni horyzont.Aylawspinała się na długie wzniesienie, rozglądając się za miejscem na obóz.Ponownie obóz bez wody, pomyślała, i ucieszyła się, że napełniła swój bukłak.Była zmęczona, głodna i zła na siebie za to, że dopuściła, by znaleźć się takblisko lwów jaskiniowych. Czy to był znak? Czy było to jedynie kwestią czasu? Co skłoniłoją do myślenia, iż uda jej się uciec przed klątwą śmierci? Blask bijący od horyzontu był tak jasny, że niemal przegapiłaurwisty skraj równiny.Stojąc na brzegu, przesłoniła dłonią oczy i spojrzała wdół parowu.Poniżej płynęła mała rzeczka, oba jej brzegi porastały drzewa ikrzaki.Skalisty wąwóz otwierał się na chłodną, zieloną, ocienioną dolinę.Wpołowie drogi na dół, pośrodku łąki, ostatnie promienie zachodzącego słońcapadły na małe stadko spokojnie pasących się koni.następny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]