[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znałem ten obraz, przez okrągły rok oglądałem go codziennie w sterówcegwiazdolotu mknącego ku Perseuszowi.Skupisko olbrzymiało, gwiazdy rozbiegałysię na boki - wiązka fal przestrzennych znalazła się w centrum gwiazdozbioru.Byliśmy teraz gdzieś w okolicy Groźnej. - W obszarze nadświetlnym dwie flotylle gwiazdolotów -zameldował beznamiętnym głosem automat.Idą równoległymi kursami z szybkościąnie przekraczającą stu jednostek świetlnych. Zobaczyliśmy punkciki wolno przesuwające się w mglistymwnętrzu stereoprzestrzeni odbiorczej.Pierwsza grupa składała się z pięciu, adruga z siedmiu krążowników.Dokąd zmierzały? Ku zablokowanym planetom Galaktów?A może po prostu patrolowały należącą do nich przestrzeń kosmiczną? - Proszę nadać wiadomość - poleciłem Albertowi. Był to krótki apel, przedyskutowany i zaaprobowany przezcałą ludzkość, pierwsze posłanie człowieka skierowane do całego Wszechświata: "Mówią ludzie.Słuchajcie nas, Niebianie.Niesiemy pokój idobrobyt wszystkiemu co rozumne i sprawiedliwe.Czekajcie na nas!" - Nadaję apel na drugim kanale - zameldował Albert.-Trzeci kanał włączyłem na odbiór wszystkich zakresów fal przestrzennych. Krążowniki wroga szły nie zmienionym kursem i nic niewskazywało na to, że odebrały transmisję.Oba skupiska Perseusza, wszystkie jegogwiazdy milczały, nie odpowiadały.Odbiorniki rejestrowały zmiany gęstościprzestrzeni, ale były to tylko zwykłe szumy galaktyczne.Uśmiechnąłem się.Milczenie kosmosu nie miało znaczenia, bo nie miałem wątpliwości, że wkrótceprzemówi.Mieszkańcy gwiazd muszą mieć czas na zastanowienie się nad naszymposłaniem! - Przełączam lokatory, nadajniki i odbiorniki na zapisautomatyczny - powiedział Albert i zapalił światło w sali. Wyciągnąłem ręce ku Żannie i objąłem ją. - Widziałaś miejsce, gdzie zniknął Andre i okolice, gdziejest dziś więziony - powiedziałem.- Nie jest wykluczone, że nasz apel dotrze doniego i Andre zrozumie, iż my, już przygotowani, idziemy go wyzwalać! Żanna wycierała zaczerwienione oczy.Odwróciłem się doMary.Mary nie było. - Twoja znajoma wyszła, kiedy pojawił się Perseusz -odezwała się Żanna.- Cichutko wstała i wyszła.Chciałam ci powiedzieć, ale takbyłeś zaabsorbowany tymi okrętami.Martwi cię jej ucieczka, Eli? - Wręcz przeciwnie - odparłem wesoło.- Bardzo cieszy. Później zwróciłem się do Alberta: - A więc rozruch mamy za sobą.Zgodnie z decyzją WielkiejRady jestem od tej chwili wolny.Życzę powodzenia, Albercie. .14. Teraz pozostało niewiele do zrobienia.Rzeczy były jużwcześniej zapakowane i oczekiwały mnie na kosmodromie.Do startu wieczornegoekspresu na Plutona miałem trzy godziny.Wywołałem Mary.Opiekunka znalazła jąna jednym z miejskich bulwarów.Mary szła do domu, gniewna i zapłakana, co byłomożna dostrzec nawet w wideokolumnie. Drgnęła, kiedy nieoczekiwanie zaświeciłem się przed nią. - Próbowała pani uciec - powiedziałem - ale znalazłem paniąi chcę, żeby pani niezwłocznie przyleciała do mnie.Muszę panią zobaczyć,Mary. Patrzyła w bok.Potem rzuciła niechętnie: - Dobrze, wieczorem.Jeśli będę miała ochotę na spotkanie zpanem. - Wieczorem będzie za późno, Mary.Odlatuję dziś na Orę. Spojrzała mi zaskoczona w oczy.Zrozumiała, że nie żartuję. - Wobec tego wzywam awionetkę. Na kosmodromie zjawiliśmy się jednocześnie.Mary nie podałami ręki i najwidoczniej zamierzała na pożegnanie powiedzieć mi kilkazłośliwości, widziałem to po jej oczach. - Kiedy dotrze pan na Wegę, proszę przekazać.-zaczęła,ale przerwałem jej: - Nie wiem, czy uda mi się w najbliższym czasie odwiedzićWegę.Lecimy do Perseusza.Chcę, aby pani leciała razem ze mną. - Nie lubię głupich żartów! - powiedziała z oburzeniem.-Żałuję bardzo, że zgodziłam się odprowadzić pana!. Zatrzymałem ją. - Wcale nie żartuję, Mary.Co panią trzyma na Ziemi? A zemną będzie pani dobrze, obiecuję.Na Plutonie można zaopatrzyć się we wszystko,co niezbędne do dalekiej podróży.Bardzo proszę. Popatrzyła na mnie z wahaniem.W jej oczach znów pojawiłysię łzy. - Dziwię się - powiedziała wolno.- Wygląda na to, że panzaczął się zastanawiać nad tym, co jest dla mnie dobre, a co złe.Dotychczasmyślał pan przeważnie o sobie. - To dlatego, że do tej pory częściej przebywałem z samymsobą niż z innymi.Poza tym mężczyźni są większymi egoistami od kobiet, takprzynajmniej utrzymywali przodkowie.Ale teraz wszystko się zmieni. - Postanowił pan wyrzec się swego męskiego egoizmu? - Nie, pragnę go zaspokoić.Pozostawić panią na Ziemi ipóźniej nie zaznać chwili spokoju, martwić się czy pani przypadkiem niezakochała się w kimś lub nie zachorowała? Będę znacznie spokojniejszy, mającpanią obok siebie.Móc do woli patrzeć w oczy, mówić, spełniać kaprysy,wysłuchiwać złośliwości!.Jestem zbyt wielkim egoistą, aby przegapić własneszczęście. - To bardzo dziwny egoizm, Eli. - Nic w tym dziwnego.Chodźmy, Mary.Pozostało kilka minutdo odlotu. Ruszyła w kierunku statku i zatrzymała się. - Ale uprzedzam, Eli, tę pańską piękną wężycę. Przerwałem jej wesoło: - Naszą, Mary, naszą.Jestem przekonany, że serdecznie sięz Fiolą zaprzyjaźnicie.następny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]