[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zrobiłwszystko, aby jego milczenie było wymowne. .10. Dni nie biegły, lecz pędziły.Wstawałem o świcie i niezdążyłem się nawet obejrzeć, kiedy następował wieczór.Spieszyłem się, całaZiemia się spieszyła, gdyż Wielka Flota Galaktyczna po opuszczeniu Plutona jużskoncentrowała się w pobliżu Ory.Statki trzeba było wyposażyć wsuperdalekosiężne lokatory, bo obecnie bez nich nie można było nawet myśleć owyprawianiu się w przestworza kosmiczne.Cała ta robota spadła na mnie.Doglądałem projektowania gigantycznego nadajnika fal przestrzennych SFP-3 ikierowałem produkcją urządzeń pokładowych typu SFP-2.Wszystkie wolnepomieszczenia w Stolicy zostały oddane nowej wytwórni, ale powierzchniprodukcyjnej zabrakło i z miasta trzeba było wysiedlić kilka instytutów orazusunąć magazyny.Nigdy jeszcze za mojej pamięci Stolica nie żyła w tak wytężonymtempie. Generatory pokładowe różniły się znacznie od tego, którytak wielkie usługi oddał nam w skupiskach Perseusza.Badania przeprowadzone naZiemi wykazały, że jego zasięg jest zbyt mały, gdyż z trudem wykrywa obiektyleżące zaledwie o dwadzieścia lat świetlnych.SFP-1 nadawała się jedynie doprzeczesywania bliskiej przestrzeni w rejsach ze Słońca ku Syriuszowi lubgwiazdom Centaura, nie dalej.Mogła też nawiązywać łączność na dalekie dystansejedynie z potężnymi nadajnikami fal przestrzennych, których w Galaktycedotychczas nie było.Mówię to na podstawie doświadczeń z naszej wyprawy, kiedyto oddalając się od Perseusza, bardzo szybko straciliśmy kontakt z Galaktami. Natomiast model SFP-2 łatwo lokalizował ciała odległe o stolat świetlnych.Gwiazdoloty wyposażone w takie mechanizmy już nie traciły sięnawzajem z oczu i nie lękały się napadu ze strefy niewidzialności.Poza tymSFP-2 doskonale podtrzymywały dwustronną łączność telewizyjną w promieniu tychsamych stu lat świetlnych, z silniejszymi zaś stacjami mogły porozumiewać się naznacznie większe odległości. Właśnie taką potężną stację SFP-3 instalowaliśmy obecnie naZiemi.Żaden gwiazdolot nie pomieściłby podobnie wielkiego urządzenia.Pobieranaprzezeń energia - pięć miliardów albertów - wielokrotnie przewyższała wydajnośćurządzeń energetycznych działających na Ziemi.Wszystkie planety pracowały, abyumożliwić montaż i uruchomienie SFP-3, która stała się jedynym wielkimprzedsiębiorstwem na Ziemi.Wielka Rada uznała instalację SFP-3 za najważniejsząbudowę Sojuszu Międzygwiezdnego. Podstawowe budynki i urządzenia stacji postanowionoumieścić na dawnej pustyni Saharze.Zajmująca dziesiątki tysięcy kilometrówkwadratowych SFP-3 miała według założeń działać w promieniu dziesięciu tysięcylat świetlnych.Do centrum Galaktyki, w rejon Strzelca i Wężownika, niesięgaliśmy, ale skupiska gwiezdne Perseusza, Hiady i Plejady znalazły się wstrefie działania stacji.Już niebawem miała nastąpić chwila, kiedy-błyskawicznie działająca łączność scementuje wszystkie słońca SojuszuMiędzygwiezdnego w jedną całość. Na Saharze budowano gmachy i montowano wielkie konstrukcje,a ja tymczasem pracowałem w doświadczalnej fabryce mieszczącej się wewnątrzPierścienia Centralnego Stolicy.Sprawdzałem wraz z pomocnikami obliczeniacałości i składałem najważniejsze podzespoły nadajnika. Pracę tę przerwałem tylko dwukrotnie.Za pierwszym razemzdarzyło się to wtedy, kiedy na Ziemię powróciła załoga "Pożeracza Przestrzeni".Męczące mnie do tej pory poczucie winy znikło.Olgę i jej towarzyszy witanoznacznie uroczyściej niż mnie.Obchody na ich cześć trwały cały tydzień,musiałem więc i ja poświęcić na nie przynajmniej dwa dni. Drugą pauzę zrobiłem sobie, kiedy Wiera, Lusin (oczywiściewraz z Trubem) i wielu innych moich kolegów odlatywało na Orę. - Mam nadzieję, że nie pozostaniesz na Ziemi zbyt długo? -powiedziała Wiera przy pożegnaniu.- Bez ciebie jakoś nie wypada wyruszać nadalekie wyprawy. Uśmiechnąłem się i wskazałem na mego pomocnika AlbertaByczachowa, który także przyjechał na kosmodrom.Albert, wesoły, białowłosyinżynier, kierował montażem urządzeń na Saharze. - To on mnie tu trzyma, Wiero.Nie puści mnie, dopóki niezbadamy wszystkich zakątków Perseusza.Zresztą i wy nie wyruszycie w dalekądrogę, zanim nie zakończymy swej pracy. Pożegnanie z przyjaciółmi wybiło mnie z rytmu pracy,zapragnąłem więc pospacerować opustoszałymi alejami Stolicy. .11. Jesień w Stolicy jest zawsze ładna, a tego roku była wręczpiękna.Chociaż Zarząd Osi Ziemskiej na wszelkie sposoby reklamuje swoją władzęnad klimatem i rzeczywiście potrafi zgodnie z uprzednio sporządzonym planemzapewnić dni słoneczne i słotne, huraganowe wiatry i nieruchomą ciszę, mrozy iodwilże, to jego możliwości kończą się na przygotowaniu zjawisk atmosferycznych.Subtelne odcienie pogody, które stanowią o jej uroku, pozostają poza zasięgiemmeteorologów."Jutro między 10 a 14 spadnie czterdzieści osiem milimetrówdeszczu, a później będzie pogoda słoneczna i bezwietrzna".Tego rodzajukomunikaty były na porządku dziennym, ale nigdy nie zdarzyło mi się usłyszećprognozy: "Tegorocznej jesieni jaskrawość czerwieni liści klonowych przekroczyśrednią wieloletnią 0 18 procent, powietrze będzie przejrzystsze o 24 procent, aklangor żurawi nabierze szczególnej dźwięczności"
[ Pobierz całość w formacie PDF ]