[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czy to Kozak w s³u¿bie synów imci pani?Stara kniahini rzuci³a siê w ty³ kolaski.- Co waæpan mówisz! To jest Bohun, podpu³kownik, przes³awny junak, synom moim druh, a mnie jak szósty syn przybrany.Nie mo¿e te¿ to byæ, abyœ waszmoœæ o nazwisku jego nie s³ysza³, bo wszyscy o nim wiedz¹.I rzeczywiœcie, panu Skrzetuskiemu dobrze by³o znane to nazwisko.Spoœród imion ró¿nych pu³kowników i atamanów kozackich wyp³ynê³o ono na wierzch i by³o na wszystkich ustach po obu stronach Dniepru.Œlepcy œpiewali o Bohunie pieœni po jarmarkach i karczmach, na wieczornicach opowiadano dziwy o m³odym wata¿ce.Kto on by³, sk¹d siê wzi¹³, nikt nie wiedzia³.To pewna, ¿e kolebk¹ by³y mu stepy, Dniepr, porohy i Czertomelik ze swoim labiryntem cieœnin, zatok, ko³bani, wysp, ska³, jarów i oczeretów.Od wyrostka z¿y³ siê i zespoli³ z tym dzikim œwiatem.Czasu pokoju chodzi³ z innymi “za ryb¹ i zwierzem", t³uk³ siê po zakrêtach Dnieprowych, brodzi³ po bagniskach i oczeretach wraz z gromad¹ pó³nagich towarzyszów - to znów ca³e miesi¹ce spêdza³ w g³êbinach leœnych.Szko³¹ by³y mu wycieczki na Dzikie Pola po trzody i tabuny tatarskie, zasadzki, bitwy, wyprawy przeciw brzegowym u³usom, do Bia³ogrodu, na Wo³oszczyznê lub czajkami na Czarne Morze.Innych dni nie zna³, jak na koniu, innych nocy, jak przy ognisku na stepie.Wczeœnie sta³ siê ulubieñcem ca³ego Ni¿u, wczeœnie sam zacz¹³ wodziæ innych; i wkrótce odwag¹ wszystkich przewy¿szy³.Gotów by³ w sto koni iœæ choæby do Bakczysaraju i samemu chanowi zaœwieciæ w oczy po¿og¹; pali³ u³usy i miasteczka, wycina³ w pieñ mieszkañców, schwytanych murzów rozdziera³ koñmi, spada³ jak burza, przechodzi³ jak œmieræ.Na morzu rzuca³ siê jak wœciek³y na galery tureckie.Zapuszcza³ siê w œrodek Budziaku, w³azi³, jak mówiono, w paszczê lwa.Niektóre jego wyprawy by³y wprost szalone.Mniej odwa¿ni, mniej ryzykowni konali na palach w Stambule lub gnili przy wios³ach na tureckich galerach - on zawsze wychodzi³ zdrowo z i ³upem obfitym.Mówiono, ¿e zebra³ skarby ogromne i ¿e trzyma je ukryte po Dnieprowych komyszach, ale te¿ nieraz go widziano, jak depta³ zab³oconymi nogami po z³otog³owiach i lamach, koniom s³a³ kobierce pod kopyta albo jak, ubrany w adamaszki, k¹pa³ siê w dziegciu, umyœlnie kozacz¹ pogardê dla onych wspania³ych tkanin i ubiorów okazuj¹c.Miejsca d³ugo nigdzie nie zagrza³.Czynami jego powodowa³a fantazja.Czasem przybywszy do Czehryna, Czerkas lub Perejas³awia hula³ na œmieræ z innymi Zaporo¿cami, czasem ¿y³ jak mnich, do ludzi nie gada³, w stepy ucieka³.To znów otacza³ siê œlepcami, których grania i pieœni po ca³ych dniach s³ucha³, a samych z³otem obrzuca³.Miêdzy szlacht¹ umia³ byæ dwornym kawalerem, miêdzy Kozaki najdzikszym Kozakiem, miêdzy rycerzami rycerzem, miêdzy ³upie¿cami ³upie¿c¹.Niektórzy mieli go za szalonego, bo te¿ i by³a to dusza nieokie³znana i rozszala³a.Dlaczego na œwiecie ¿y³ i czego chcia³, dok¹d d¹¿y³, komu s³u¿y³ - sam nie wiedzia³.S³u¿y³ stepom, wichrom, wojnie, mi³oœci i w³asnej fantazji.Ta w³aœnie fantazja wyró¿nia³a go od innych wata¿ków grubianów i od ca³ej rzeszy rozbójniczej, która tylko grabie¿ mia³a na celu i której za jedno by³o grabiæ Tatarów czy swoich.Bohun bra³ ³up, ale wola³ wojnê od zdobyczy, kocha³ siê w niebezpieczeñstwach dla w³asnego ich uroku; z³otem za pieœni p³aci³, za s³aw¹ goni³, o resztê nie dba³.Ze wszystkich wata¿ków on jeden najlepiej uosabia³ Kozaka-rycerza, dlatego te¿ pieœñ wybra³a go sobie na kochanka, a imiê jego rozs³awi³o siê na ca³ej Ukrainie.W ostatnich czasach zosta³ podpu³kownikiem perejas³awskim, ale pu³kownikowsk¹ w³adzê sprawowa³, bo stary £oboda s³abo ju¿ trzyma³ bu³awê krzepn¹c¹ d³oni¹.Pan Skrzetuski dobrze tedy wiedzia³, kto by³ Bohun, a jeœli pyta³ starej kniahini, czy to Kozak w s³u¿bie jej synów, to czyni³ to przez umyœln¹ pogardê, bo przeczu³ w nim wroga, a mimo ca³ej s³awy wata¿ki wzburzy³a siê krew w namiestniku, ¿e Kozak poczyna³ sobie z nim tak zuchwale.Domyœla³ siê te¿, ¿e skoro siê zaczê³o, to siê na byle czym nie skoñczy.Ale ciêty to by³ jak osa cz³owiek pan Skrzetuski, dufny a¿ nadto w siebie i równie¿ nie cofaj¹cy siê przed niczym, a na niebezpieczeñstwa chciwy prawie.Gotów by³ choæby i zaraz wypuœciæ konia za Bohunem, ale jecha³ przy boku kniaziówny.Zreszt¹ wozy minê³y ju¿ jar i z dala ukaza³y siê œwiat³a w Roz³ogach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]