[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem jak Pylades drugi,Wziąwszy odzież bogatą, krzyże, tytuł grafa,Najął w mieście część domu i zapłacił z góry.Do pokojów z meblami weszła wielka szafa;Co było w szafie? nie wiem - odźwiernego córyMyślały, że w niej szaty wieszano dziewicze.Zamknąwszy drzwi na zamek zniknął Pylad wierny.Upływa tydzień - drugi:.szmery tajemnicze.Przez szpary do pokojów zagląda odźwierny,Nikogo.nagle krzyknął: "Zaraza! zaraza!"Więc drzwi wywalił, z szafy odbija żelaza,Okropnego coś razem wszystkie zmysły bije;W szafie szkielet człowieka topi się i gnije.Na trupie zapomniany brylant ogniem błyska.Ten pierścień mówił.i dwa powiedział nazwiska:Jej i twoje - WIELKI KSIĄŻĘbudzi się z głębokiego osłupienia - i mówi z wyciem stłumionym,zrywając się z krzesłaHa! carze! carze! znasz mordercę?Ja ci muszę te słowa nazad w gardło wdławić!Połknąłeś tajemnicę i nie możesz strawić?Pomogę mieczem.Ona w sercu? - wydrę serce!Ona w mózgu? - więc z mózgiem na ściany rozprysnę!Czy wiesz, że skoro szpadą z okna tego błysnę,Wnet czterdzieście tysięcy bagnetów poruszę?No co? - Ja ci na gardle siądę i uduszę;Do szaf zamknę królewskich i wyjdę wesoły.Na ulicach Warszawy tłum ludu natrafię,Cha! cha! cha! zapytają: "Gdzie brat? gdzie car?" - W szafie!-Cha! cha!!! Cara zamknąłem jak miecz kata gołyW pochwę zgnilizny.Cha! cha! niechaj go rdza toczy!Niech lud czuje w powietrzu! A co? drżysz, mój bracie?Wiesz, żem silny jak tygrys.wiesz, że w tej komnacieJesteś sam na sam ze mną.A co? Patrz mi w oczy!. Car spogląda w oczy brata.i patrzą długo na siebie, jeden drugiego chce wzrokiem przełamać.Konstanty pierwszy spuszcza oczy.i oddala się.chodzi po sali.Car.uważa każde jego poruszenie i mówi do siebie. CARDobrze! wyszedłem cało.ta moskiewska żmijaBuntu dźwignąć nie mogła.myślą się zabija.Gdyby zamiast słów szpady dobył, już bym nie żył.Zamyślony - w zmarszczone czoło się uderzył;Muszę tę myśl uprzedzić.Konstanty!. WIELKI KSIĄŻĘodpasuje szpadę i podaje bratuNiech waszaCesarska mość tę szpadę weźmie. CARBrat przeprasza.Konstanty stoi milczący z czołem spuszczonym ku ziemi.Car bierze szpadę jego.potem podpisuje ułaskawienie Kordiana i zatknąwszy je na koniec szpady podaje księciu mówiąc:Weź je razem ze szpadą.Książę schyla głowę - bierze szpadę, potem dzwoni gwałtownie.ADIUTANT wchodzi.Książę daje mu ułaskawienie WIELKI KSIĄŻĘLeć na plac Marsowy!Weź mego konia, zabij w galop - a leć ptakiem.Zanieś to.Biada! jeśli włos z Kordiana głowySpadnie, nim ty dojedziesz.-Adiutant wychodzi CARściskając dłoń wściekleMój brat.już Polakiem. SCENA OSTATNIAPLAC MARSOWYZ dala widać KORDIANA przed plutonem żołnierzy.Na przodzie sceny lud rozmawia PIERWSZY Z LUDUPatrz! teraz kat nad głową łamie lśniącą szpadę. DRUGI Z LUDUJaki to krzyk? czy krzyknął? PIERWSZY Z LUDUNie, usta ma bladeI nic nie mówi - ale gdy kat szpadę łamał,Jakiś starzec padł z jękiem, może stary sługa?. DRUGI Z LUDUWięc mu wzięli szlachectwo. TRZECI Z LUDUDekret dobrze skłamał:On jako chłop nie pójdzie do chłopskiego pługa,Pług po nim orać będzie. PIERWSZY Z LUDUChcą zawiązać oczy -Nie pozwolił. DRUGI Z LUDUOficer wystąpił po przedzie.Już ma komenderować.coś mi serce tłoczy!Podnieśli broń do oka. KRZYK W TŁUMIEStój, Adiutant jedzie!. PIERWSZY Z LUDUOficer go nie widzi.rękę podniósł w górę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]