[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czarny człowiek jadł dużą łyżką lody owocowe z kryształowej wazy. Zewnętrzna ściana baru była przeszklona, widzieliśmy przez nią wieżę.To był ładny widok. - Dzień dobry - powiedziała Irka, która szybciej niż ja przystosowywała się do nowej sytuacji.- Możemy zjeść tu śniadanie? - Jestem kominiarzem - uprzejmie wyjaśnił człowiek w czarnym garniturze.- Jem teraz drugie śniadanie.Czeka na mnie praca.Ale zaraz jakoś państwu pomożemy.Jeleno! Jeleno Konstantynowno! Natychmiast zasłonka, kryjąca tylne drzwi, otworzyły się i do pomieszczenia wbiegła na paluszkach młoda pulchna kobieta w różowej długiej do podłogi sukience z falbankami, z wysoko upiętymi włosami, spiętymi na górze grzebieniem obsypanym cekinami. - Ach, przepraszam - powiedziała pulchna damulka.- Tak się w kuchni zaczytałam.Nowa powieść Turgieniewa! Podoba się państwu Turgieniew? Nagle ogarnęło mnie dziwne uczucie - czy otaczają nas prawdziwi ludzie? Może to tylko organiaki, szczęśliwe roboty? - Na co mamy apetyt? - zapytała damulka. - A co jest? - zapytała Irka. - Wszystko zależy od tego, czy mocno się śpieszycie czy umiarkowanie.Jeśli mocno to proponuję kanapki z serem, kawę z mlekiem i herbatniki. Sienieczka głośno przełknął ślinę. - Ale my się nie śpieszymy za bardzo - znalazła się Irka. - No to - jajecznica z trzech jaj na wędzonce dla każdego.Używacie państwo wędzonki? Jest nieco tłustawa dzisiaj. - Niech będzie! - zadysponowała Irka. - Już za chwilkę, cieszę się, że mogę być pomocna. Damulka pobiegła na zaplecze podśpiewując w biegu.Czarny kominiarz wstał od stołu, położył na nim banknot i wyszedł nie żegnając się. - Chcę mieszkać w tym mieście - oświadczył Sienieczka. - Pewnie śnię - powiedziała Irka.- Trzy jajka na głowę.Chyba przez całe swoje życie nie zjadłam trzech jaj. - Ja też! Ja też! - roześmiał się Sienieczka. - Jestem tylko ciekaw czy wystarczy nam pieniędzy? - uświadomiłem sobie.- Bo inaczej możemy zawalić całą operację. - Pewnie wystarczy - powiedziała Irka. - Jeszcze chwila! - zawołała, wysuwając głowę zza zasłonki, właścicielka baru, - Jeśli państwo chcecie proszę usiąść na ulicy, przyniosę tam państwu zamówienie, - Właśnie, tam jest lepiej - powiedział Sienieczka i wyszedł pierwszy. Usiedliśmy przy stoliku.Z zadowoleniem przyjrzałem się swoim współtowarzyszom.Zadziwiające - jak szybko ludzie przyzwyczajają się do sprzyjających warunków.Siedzieliśmy, niczym szczęśliwa rodzina z jakiejś przeczytanej przeze mnie książki.Świeciło przyjemne słońce, ulica, wybrukowana równymi, starannie dobranymi kostkami, były czysta, jak podłoga w mieszkaniu.Nie daremnie każdy, kto słyszał o Szczęśliwym mieście, marzy by zamieszkać w nim. Po ulicy szli ludzie, niektórzy witali się z nami.Wyglądali staromodnie i byli podobni do aktorów ze starej sztuki. - Ciekawe - powiedział Sienieczka.- Jak żyli ludzie przed sponsorami? - Różnie - wymijająco powiedziała Irka. Zrozumiałem, że ona też nie bardzo wie, jak to było. Gospodyni baru zbliżyła się do nas z tacą. Postawiła na środku naszego stołu dużą patelnię z jajecznicą, po czym rozstawiła talerze i rozłożyła noże i widelce.Zabierała się już do odejścia, ale nagle zauważyła jak Sienieczka usiłuje widelcem zahaczyć kawałek jajecznicy. Błyskawicznie sympatyczna kobieta spurpurowiała i syknęła: - Zwariowaliście! Nie ruszać! Nie wolno! Zdziwiony Sienieczka schował ręce pod stół, sądząc, że kobietę zdenerwowały jego błony.Ale przyczyna jej zdenerwowania kryła się gdzie indziej. Kobieta plasnęła pulchnymi rękami: - Czy wy jesteście pierwszy raz w barze? - Czym zdenerwował panią chłopiec? - zapytałem. - No bo gdzie dźga widelcem, co? Kopię chce zmarnować? Gdzie ja zdobędę nową, pytam się was? A bez kopii zamkną mi zakład. - No to co mamy jeść? - zapytała Irka. - Zaraz przyniosę chleb - odpowiedziała pulchna kobieta.- A jak kto jest głodny, to mogę dać herbaty, z owsianką.Ode mnie nikt głodny nie wychodzi, nie to co z "Savoya".Tam mają tylko kopie, wyobrażacie sobie? Wyciągnąłem rękę i dotknąłem jajecznicę.Była zimna i śliska.Wykonano ją z plastyku. - Ale po co nas pani oszukuje? - zdziwiłem się.- Przecież pieniądze za jajecznicę pani weźmie? - Jasne, a co mam brać - za prosiaka? Nie podawałam prosiaka! - Kogo pani oszukuje? - Nikogo nie oszukuję! - rozgniewała się pulchna kobieta
[ Pobierz całość w formacie PDF ]