[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przypomnij sobie awarię na "Taranie".JegoMUK pomylił skutki z przyczynami i całe rozumowanie diabli wzięli.Dobrzejeszcze, że zdezorientowany mózg sam siebie wyłączył, bo przecież wśródabsurdalnych komend mógł się znaleźć rozkaz samozagłady lub skierowaniaanihilatorów na inne gwiazdoloty. - Nasze MUK są wyposażone w wielostopniowy układsamokontroli - przypomniał Oleg. - Mówię o sytuacjach, w których i samokontrola możezawieść. - A czy jesteś pewien, Eli, że Głosowi nic podobnego niemoże się przytrafić? - Tak, o ile tylko nagle nie zwariuje.Głos myślipanoramicznymi obrazami.Liczy też i analizuje, ale to dla niego jedynie chwytpomocniczy.Jest zatem rzeczą oczywistą, że ma przewagę nad maszynami. - Zgadzam się z tobą - powiedział Oleg głosem pozbawionymwyrazu.- Możesz uznać, że jeszcze raz brutalnie narzuciłeś mi swoją wolę.Napewno zetkniemy się jeszcze z niejedną trudną sytuacją. - Który z nas powie Irenie i Ellonowi, że ich prośbazostała ponownie odrzucona? - Powiedz lepiej ty - odparł Oleg po chwili wahania.- Mnietrudno jest rozmawiać z Ireną, która straciła głowę dla swego mentora. - Ale przecież to jest śmieszne! Nasi gwiezdni przyjacielesą jedynie przyjaciółmi i nic więcej.Istnieją w końcu przeszkody naturycielesnej uniemożliwiające miłość.Irena myli ze sobą dwa zupełnie różneuczucia. - Słyszałem - zauważył jakby mimochodem Oleg - że kochałeśsię kiedyś w niejakiej Fioli, wężycy z Wegi.Cielesne różnice ci nieprzeszkadzały? - To było głupie młodzieńcze zadurzenie, o którym już dawnozapomniałem.Bardzo szybko zrozumiałem, że zbyt wiele nas dzieli. - Irena też to zrozumie, ale chyba nieprędko. .7. Przekroczyliśmy granicę jądra Galaktyki. Jak to banalnie brzmi! Jakby istniała miedza oddzielającajądro od przestrzeni wokół jądrowej, a myśmy przez tę miedzę przeszli.Jednaknie było żadnej miedzy, nie było nawet większego zagęszczenia gwiazd, aleweszliśmy do jądra i natychmiast zorientowaliśmy się, że tam jesteśmy, bogwiazdy nagle oszalały.Astrofizycy skrzywią się zapewne na to określenie,zarzucą mi, że przypisuję ludzkie cechy martwym ciałom niebieskim, ale niepotrafię znaleźć trafniejszego określenia niż to, które mi się od razunarzuciło.A zatem gwiazdy oszalały! Świecenie przestało być ich główną cechą,bo najważniejsza stała się pasja, z jaką to czyniły. Nie sposób tego przekazać słowami, nie sposób wytłumaczyćkomuś, kto sam nie zanurzył się w chaos wściekle rozpędzonych, miotających się,wpadających na siebie i odskakujących na powrót rozpłomienionych mas materii,nie stał się nikczemnym pyłkiem pośród sabatu gigantów! Znaliśmy już różne gromady gwiezdne zarówno rozproszone,jak i kuliste, ale wszędzie gwiazdy zawieszone były w przestrzeni względnienieruchomo, wszędzie ich wzajemne odległości niemal się nie zmieniały, wszędziepanował porządek narzucony przez prawa grawitacji. Tu zaś panował chaos, bo czy może być harmonia w eksplozji? - Eli, nie mogę obliczyć trajektorii żadnej z gwiazd! -niemal z przestrachem wykrzyknęła Olga, kiedy we czwórkę siedzieliśmy nastanowisku dowodzenia.Prawa Newtona są tu nie do poznania zdeformowane przezjakieś nadrzędne siły.Jądro kipi, a ja nie potrafię zrozumieć, co powodujekipienie gwiazd.Nie potrafię wyobrazić sobie potęgi zdolnej do zakłócenia ichrównowagi! Oleg z zadumą wpatrywał się w ekrany. - Czy nie wydaje się wam - powiedział - że wszystkie tegwiazdy spadają nawzajem na siebie, aby potem przekształcić się w eksplodującąmgławicę? - To doprowadzi do zagłady całej naszej Galaktyki-odpowiedziała Olga.-Ze składających się na nią około dwustu miliardów gwiazdokoło połowy skupia się w jądrze.Jeśli te sto miliardów eksploduje, to zpozostałych stu miliardów, w tym z naszego Słońca i Perseusza Demiurgów iGalaktów nie zostanie nawet garstka popiołu. - Za to rozumni obserwatorzy z innych galaktyk odnotująpojawienie się kolejnego kwazara - pocieszyłem ich. - Zaczynam podejrzewać - wyznała Olga - że postąpiliśmynieroztropnie, pchając się do tego wrzącego kotła.W każdym razie szybkościnadświetlne są tu niebezpieczne. Obawy Olgi, jak się wkrótce okazało, były uzasadnione.Siedzieliśmy znów we czwórkę na stanowisku dowodzenia, Osima prowadził statek,Olga coś liczyła, a ja rozmawiałem półgłosem z Olegiem. - Z obliczeń wynika - powiedziała nagle Olga że pędzimy kuzgubie.Pewnie musiałam się gdzieś pomylić! W tym momencie rozległy się sygnały alarmowe, na tablicyświetlnej zapłonął złowieszczy napis: "Generatory przestrzeni - gotowośćbojowa!" Sięgnąłem po słuchawkę, ale Oleg mnie wyprzedził: - Głosie, co się stało? - krzyknął.Dowiedzieliśmy się, żegrupka miotających się bezładnie gwiazd, wśród których przeciskał się naszstatek, jednocześnie, jakby na dany sygnał zmieniła kierunek ruchu i popędziła wkierunku geometrycznego środka, w którym akurat się znaleźliśmy.Jedyna drogaucieczki wiedzie przez nowo utworzony kanał świeżej przestrzeni. - Właśnie przystąpiliśmy do obliczeń - poinformował Głos. - Wątpię, aby obliczenia przyniosły pozytywny wynik -powiedziała spokojnie Olga.- Sytuacja jest niedobra.Zapasów całej eskadry niewystarczy na przebicie tunelu przestrzennego na zewnątrz. Wywołałem laboratorium. - Ellonie - powiedziałem, gdy Demiurg ukazał się naekranie.- Znaleźliśmy się w niebezpieczeństwie i chyba tylko ślimakgrawitacyjny może nas uratować.Porozum się z Głosem. Ellon uśmiechnął się szatańsko. - Potrafiłem wysłać do piekła całą planetę, więc z dwomastatkami też sobie poradzę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]