[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. - Za to twoja skóra jest bardzo ładna.Ciekawe jak ci sięudało wywołać takie interesujące złuszczenia? - Na pewno nie tak, jak ty zdobyłaś swoją cerę. Holger odszedł na bok, usilnie zastanawiając się jak ujść ztego z życiem. - Widzę, że jesteś łabądziewą - powiedziała Morgan.- Czyzniosłaś ostatnio jakieś udane jaja? - Nie.Nie umiem tak głośno gdakać jak niektóre starekwoki. Morgan poczerwieniała i zaczęła wykonywać rękami szybkieruchy.- Zobaczymy czy ci się będzie podobało jak sama będziesz kwoką! - Hej! - Holger skoczył ku niej.Nie miał zamiaru jejuderzyć, ale źle wyliczył odległość i jedno ramię zderzyło się z Morgan.Królowapotoczyła się po trawie. - Tylko bez tych rzeczy - powiedział. Powoli podniosła się na nogi.Jej twarz znowu była blada ibez wyrazu.- A więc to tak sprawy się mają - powiedziała. - Chyba właśnie tak - odpowiedział Holger, zastanawiającsię, czy rzeczywiście w to wierzy. - No cóż, więc w takim razie idź swoją drogą: Spotkamy sięjeszcze, przyjacielu.- Morgan zaśmiała się, tym razem dość obrzydliwie.Naglemachnęła ręką i zniknęła.Powietrze z hukiem wypełniło miejsce, w którym przedchwilą stała. Alianora dopiero teraz rozpłakała się na dobre.Oparła sięo pień drzewa, chowając twarz w ramieniu.Holger podszedł i dotknął jej.Strąciła jego dłoń. - Odejdź - wychlipała.- Idź s - s - sobie do tej twojejwiedźmy, j - j - jeśli ona ci się tak podoba.Och - ch - ch. - To nie była moja wina - powiedział Holger bezradnie.-Nie prosiłem jej, żeby do mnie przyszła. - Nie będę płakała, obiecuję.Idź sobie. Holger zdecydował, że ma dość kłopotów na głowie nawet bezrozhisteryzowanej kobiety.Odwrócił ją, potrząsnął i powiedział dobitnie: - Nie mam z tym nic wspólnego.Słyszysz? A teraz -pójdziesz ze mną jak dorosła, czy będę cię musiał ciągnąć? Alianora chlipnęła, spojrzała na niego szeroko rozwartymi,wilgotnymi oczyma i opuściła powieki.Holger dopiero teraz zauważył jak długiebyły jej rzęsy. - Pójdę sama - powiedziała słabo. Holger znowu zapalił fajkę i niemal cała powrotną drogępykał wściekle.Do diabła, po stokroć do diabła! Tam, z Morgan le Fay, niemalprzypomniał sobie to drugie życie.Niemal.A teraz to przypomnienie znowu mu sięwymknęło. No cóż, i tak już za późno.Od dzisiaj Morgan z pewnościąbędzie jego najbardziej zaciekłym przeciwnikiem.Chociaż, prawdę powiedziawszy,chyba dobrze się stało, że im przerwano.Nie potrafiłby dłużej opierać się jejprzymilności. A najgorsze było to, że właściwie wcale nie chciał.Kto tonapisał, że nie ma nic bardziej płonnego od wspominania pokusy, której sięoparliśmy? Za późno.Teraz trzeba po prostu brnąć dalej. Ukryta część jego jaźni nadała sygnał do świadomości inagle wiedział dlaczego jednorożec uciekł.Morgan le Fay musiała być ostatnim,decydującym gwałtem, zadanym jego i tak już wystawianej na ciężką próbęwrażliwości, tą kroplą, która przepełniła kielich goryczy.A raczej tuzinemkropli.Zachichotał, potem wziął Alianorę za rękę.Bok przy boku, poszli doobozowiska.następny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]