[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tynigdy. - Bo to jest twoja ciężarówka - odparł Blaine tonemperswazji, siląc się na spokój.- Ty masz pieniądze, nie ja.Ja nie mam przyduszy centa. - A sposób, w jaki spotkaliśmy się? - obstawał przy swoimRiley jakby słowa Blaine a w ogóle do niego nie docierały.- Wyszedłeś po prostuz krzaków.Teraz wiem, że tam spędziłeś noc.Poza tym nie boisz się jak wszyscynormalni ludzie. - Bo nie jestem głupcem - odrzekł już zniecierpliwionyBlaine.-To jedyny powód.Zapewniam cię, że jestem tak samo normalny jak ty.Gdybym był taki jak te dziewczyny, to sądzisz, że telepałbym się z tobą tązakichaną kupą złomu? Zdecydowanym ruchem schylił się i chwytając Rileya za klapykurtki, jak dziecko, postawił na nogi.Potrząsnął nim kilkakrotnie z całych sił. - Opamiętaj się! - ryknął mu w ucho.- Już jesteśmybezpieczni.Jedźmy stąd, szkoda czasu.- Strzelba! Wyrzuciłeś moją strzelbę! - A udław się strzelbą! Wsiadaj do auta pókim dobry! - Ale ty z nimi rozmawiałeś.Słyszałem. - Przecież nie powiedziałem ani słowa. - Nie mówiłeś normalnie.Nie używałeś ani ust, ani języka.Ale słyszałem, jak z nimi mówisz.Nie wszystko.Nie.Fragmenty tylko.Alesłyszałem. Blaine bez słowa pchnął go na maskę wozu i trzymając jednąręką, drugą otworzył szoferkę. - Zamknij mordę i wsiadaj - warknął ordynarnie wpychającRileya do samochodu.- Ty i twoja zasrana strzelba! Ty i twoje przeklęte srebrnekule! Ty i twoje omamy słuchowe! Za późno - mówił sobie jednocześnie w duchu.To bezcelowetłumaczyć mu cokolwiek, wyjaśniać.Gdyby odkrył prawdę, straciłby do reszty tęodrobinę zdrowego rozsądku, jaka mu jeszcze pozostała.Cholerny Riley. Przez pół godziny jechali pogrążeni w milczeniu.Rileywciśnięty w kąt szoferki bez przerwy spod przymkniętych powiek obserwowałBlaine'a.Ten czuł na sobie cały czas uporczywy wzrok. - Przepraszam, Blaine - odezwał się nieoczekiwanie szofer.- Teraz już wiem, że miałeś racje. - Oczywiście, że miałem - odparł Blaine rzucając na niegoszybkie spojrzenie znad kierownicy.Gdybyś znów zaczął strzelać." - Mnie chodzi o coś innego.Gdybyś był taki jak one,zabrałbyś się z nimi.Doprowadziłyby cię wszędzie tam gdzie byś chciał o wieleszybciej, niż ja tą budą. - Żeby cię jednak przekonać - odparł Blaine - następnymrazem po żywność pójdę ja.I będę chodził zawsze.jeśli oczywiście zawierzyszmi pieniądze.następny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]