[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale w obecnej sytuacji nie mamy wyboru.Możemy wrócić i zacząć całą tę akcję odpoczątku albo po prostu zakończyć ją.Myślę jednak, że zaszliśmy już za daleko,przeżyliśmy zbyt wiele przemocy i przelało się już za dużo krwi, aby sięwycofać.Jestem w stanie poradzić sobie.I muszę tę sprawę doprowadzić do końca! Lea zrozumiała to i nie była w stanie polemizować z nim.Poczuła, jak ogarnia ją rezygnacja.W milczeniu zapakowali tobołek i udali sięna wzgórza z dala od kanionu.Szli, aż znaleźli odpowiednie miejsce naurządzenie obozu.Był tam osłonięty nawis skalny i nieco poniżej potok górski. - Będziesz tu bezpieczna - powiedział Brion, wręczając jejszybkostrzelny pistolet - Trzymaj go cały czas przy sobie.Jeśli zobaczysz cośpodejrzanego, najpierw strzelaj, a potem sprawdzaj.Tu nie ma żadnychprzyjaznych zwierząt, maszyn ani ludzi.nic.Jak będę wracał, dam ci znać,żebyś przypadkiem mnie nie zastrzeliła. Po raz pierwszy na tych wzgórzach noc była chłodna.Spali wjednym śpiworze, żeby nie zmarznąć.Brion zasnął od razu.Pomogły mu latatreningu.Lea natomiast, nie mogąc przed dłuższy czas zasnąć, obserwowała przezkonary drzew usiane gwiazdami obce niebo, tak bardzo różne od ziemskiego.Byłatak bardzo daleko od domu! Ocknęła się, czując czyjś dotyk naramieniu i stwierdziła, że jest już widno.Brion stał nad nią i wkładał nóż dopochwy. - Jestem przekonany, że w ostatnim raporcie przekazaliśmywszystkie najważniejsze wiadomości, które zebraliśmy do tej pory, możesz więczachować ciszę w eterze.Cały czas musisz przebywać w ukryciu.Dzisiaj jestdzień pierwszy.wrócę najpóźniej wieczorem czwartego dnia.Obiecuję wrócić bezwzględu na to, co znajdę.Gdybym jednak nie wrócił do tego czasu, nie czekaj namnie.Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę z tego, jakim szaleństwem byłobypójście ze mną.Bez względu na to, czy będę tu, czy nie, piątego dnia musiszruszyć w drogę powrotną.Sprowadź lądownik, jak tylko dotrzesz na równinę.iuciekaj z tej planety.Jak najszybciej.Są inni agenci, którzy mogą zgryźć tenorzech.Na razie jednak nie przejmuj się tym gdybaniem.Zobaczymy się czwartegodnia Obrócił się na pięcie i oddalił się.Stało się to takszybko, że nie zdążyła nawet powiedzieć słowa.Było oczywiste, że wolał zrobićto w ten sposób.Patrzyła, jak jego potężna - sylwetka przesuwała się susami wdół wzdłuż strumienia, malejąc z każdą chwilą, aż w końcu przeskoczyła przezwystęp skalny i zniknęła z jej pola widzenia.następny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]