[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mo¿e mog³abym coœ zrobiæ? Zupe³nie nie rozumiem, po co mnie tu przywieziono.Pilbeam ani na chwilê nie przesta³ g³askaæ d³oni ciemnow³osej, zielonookiej piêknoœci, która towarzyszy³a mu tego wieczoru.- Zaproszono ciê tu, ¿ebyœ dotrzymywa³a towarzystwa Algiemu.Nie chcê przez to powiedzieæ, ¿e zas³u¿y³ sobie na takie powodzenie.Poza tym, razem z nim bra³aœ udzia³ w wielu wyk³adach.Czy to nie wystarczy? Odpoczywaj, baw siê.Wypij jeszcze jednego drinka.Nadmierna konsumpcja to przejaw patriotyzmu.- Na brak rozrywek nie narzekam.Chcia³abym tylko wiedzieæ, czy mogê siê na coœ przydaæ.- O to lepiej spytaj Algiego, z³otko.- Pilbeam mrugn¹³ do zielonookiej przyjació³ki.- Jestem uparta, Jack.Chcê, ¿ebyœ mi odpowiedzia³.- IdŸ i spytaj Billa Dysona, on siê zajmuje takimi sprawami.Ja jestem tylko playboyem DGHW.Mówi¹ na mnie „ciep³y degieh”.Poza tym, mo¿liwe, ¿e ju¿ w œrodê znowu wyjadê.- Och, paszteciku, ale przecie¿ mówi³eœ co innego - zaprotestowa³a zielonooka.Pilbeam ostrzegawczo po³o¿y³ palec na jej b³yszcz¹cych wargach.- Cii, s³odziutka.Wuj Sam jest wa¿niejszy od wujka Jacka.Ale dziœ pierwszeñstwo ma wuj Jack - to oczywiœcie metafora, sama rozumiesz.Œwiat³a przygas³y, zadudni³ werbel, po którym rozleg³o siê g³oœnie czkanie.Zapad³a cisza.Dusty Dykes wjecha³ na scenê na ogromnym banknocie dolarowym i zszed³ na pod³ogê.Wygl¹da³ potwornie zwyczajnie.Mia³ na sobie wymiêty garnitur.Mówi³ monotonnym, zachrypniêtym g³osem.- Jak widzicie, zrezygnowa³em z mojego dawnego chwytu nie posiadania ¿adnego chwytu.Ju¿ nie po raz pierwszy przejecha³em siê na gospodarce tego kraju.Dobry wieczór panie i panowie - szczerze ¿yczê, by by³ dobry, bo kto wie, czy nie jest ostatni.W Nowym Jorku, sk¹d pochodzê - a wiecie, ¿e podatki stanowe s¹ tam tak wysokie, ¿e uciekaj¹c musia³em zabraæ spadochron - bardzo popularne s¹ przyjêcia z okazji Koñca Œwiata.Tam, gdzie œcieraj¹ siê dwie moralnoœci, dajemy cia³a.Tam, gdzie œcieraj¹ siê dwa cia³a, zawsze siê koñczy chichotem.Za to pewna noc senatora Mulgravy’ego skoñczy³a siê ³omotem.- Po tych s³owach rozleg³y siê oklaski.- O, widzê, ¿e niektórzy z was s³yszeli o senatorach? Kiedy tu przyjecha³em, dowiedzia³em siê od przyjació³ - a przyjaciele to ludzie, którzy stawiaj¹ ci jednego drinka i wytrzymuj¹ z tob¹ jedno popo³udnie - ¿e Waszyngton jest politycznie nieoœwiecony.No mo¿e okreœlili to inaczej.Powiedzieli, ¿e ju¿ nikt nie chodzi do Bia³ego Domu robiæ zdjêcia br¹zowym figurom z Afryki.Pamiêtam, odpowiedzia³em im, ¿e wa¿ni s¹ nie mê¿owie stanu, lecz stan mê¿Ã³w.Przynajmniej nie s¹ biedniejsi ni¿ udzia³owcy firmy produkuj¹cej œrodki antykoncepcyjne.- Nie s³yszê, co on mówi - wyszepta³a Marta - albo po prostu go nie rozumiem.- Mnie te¿ nie wydaje siê to œmieszne - odszepn¹³ Timberlane.Pilbeam obejmowa³ ramieniem swoj¹ towarzyszkê.- To wcale nie ma byæ œmieszne.To ma byæ partackie, jak sama nazwa wskazuje.- Mimo to, sam szczerzy³ zêby, podobnie jak wielu innych widzów.Zauwa¿aj¹c uœmiechy, Dusty Dykes pogrozi³ widowni palcem.- Œmiechy nic tu nie pomog¹ - powiedzia³.- Wiem, ¿e pod ubraniami i tak wszyscy jesteœcie nadzy, mnie nie zawstydzicie.Co niedziela chodzê do koœcio³a i s³ucham kazania.Nasz naród jest grzeszny i rozwi¹z³y.Zawsze odczuwam ogromn¹ przyjemnoœæ, kiedy ksi¹dz tak mówi.Nie sprzeciwiam siê moralnoœci, bo ona nie istnieje.Z ka¿dym dniem ¿ycie staje siê coraz gorsze.W s¹dzie w Kaliforni przestali skazywaæ przestêpców na œmieræ, zamiast tego skazuj¹ ich na ¿ycie.Jak powiedzia³ jakiœ wielki cz³owiek: nie ma ju¿ niewinnoœci, jest tylko nie wykryta przestêpczoœæ.W samym stanie Illinois w zesz³ym miesi¹cu pope³niono tyle morderstw na tle seksualnym, ¿e wszyscy tu powinniœcie sobie uœwiadomiæ, po jak niepewnym gruncie st¹pacie.- Przysz³oœæ naszego gatunku wygl¹da czarno i nie jest to bynajmniej pigment mojej wyobraŸni.Niedawno s³ysza³em, jak dwóch maniaków seksualnych rozmawia³o w Chicago o interesach.Butch mówi: „Ej, Sammy, powiedz mi, co byœ wola³ - zamordowaæ kobietê, czy myœleæ o zamordowaniu kobiety?” „Rany, Butch, nie wiem.A ty co wolisz?” „Zawsze wolê myœleæ o zamordowaniu kobiety!” „Dlaczego?” „Bo wtedy trafiaj¹ siê bardziej romantyczne babki”.Jeszcze przez kilka minut ma³y cz³owieczek o twarzy dziecka sta³ w wymiêtym garniturze w œwietle reflektora i opowiada³ wymiête dowcipy.Potem reflektor zgas³, komik znikn¹³, a na sali zapali³y siê œwiat³a i zaczêto biæ brawo.- Napijcie siê jeszcze! - powiedzia³ Pilbeam.- To by³o okropne! - zauwa¿y³a Marta.- Zupe³nie przygnêbiaj¹ce!- Bo trzeba go pos³uchaæ co najmniej kilka razy, ¿eby zacz¹æ go doceniaæ - na tym w³aœnie polega sekret jego sukcesu - wyjaœni³ Pilbeam.- Jest g³osem naszego wieku.- A tobie siê podoba³o? - Marta skierowa³a pytanie do zielonookiej dziewczyny.- No chyba tak.To znaczy, no.w pewnym sensie sprawi³, ¿e czu³am siê jak u siebie w domu.Dwa razy w tygodniu mieli zajêcia w ma³ym pokoiku w Pentagonie, gdzie m³ody, jasnow³osy major uczy³ ich programowania i obs³ugi komputera POLYAC.Takie nowe, kieszonkowe komputery mia³y siê znaleŸæ w wyposa¿eniu wszystkich furgonetek DGHW.Timberlane w³aœnie wybiera³ siê na jedn¹ z sesji instrukta¿owych, kiedy w swojej przegródce znalaz³ czekaj¹cy list od matki.Patrycja Timberlane pisa³a rzadko.Tym razem, tak jak zawsze opowiada³a o domowych niedolach.Algi nieuwa¿nie przegl¹da³ list, jad¹c taksówk¹ na drug¹ stronê rzeki Potomac.Na koniec natrafi³ na coœ, co bardziej go zainteresowa³o.„Dobrze, ¿e tam w Waszyngtonie masz przy sobie Martê.Pewnie zechcesz siê z ni¹ o¿eniæ.To takie romantyczne.Nieczêsto ludzie poœlubiaj¹ swoje sympatie z dzieciñstwa.Pamiêtaj tylko, ¿e musisz byæ pewien.Masz ju¿ doœæ lat, by wiedzieæ, ¿e pope³ni³am wielki b³¹d wychodz¹c za twego ojczyma.Keith ma swoje zalety, ale jest tak potwornie wiaro³omny, ¿e czasem chcia³abym umrzeæ.Nie zamierzam wdawaæ siê w szczegó³y.On zrzuca winê na czasy, ale to za ³atwa wymówka.Twierdzi, ¿e wkrótce bêdziemy tu mieli rewolucjê.Myœlê o tym ze strachem.Tak jakby jeszcze nie by³o tego doœæ.Najpierw Wypadek, potem ta okropna wojna, a teraz jeszcze rewolucja.W tym kraju nigdy ¿adnej nie mieliœmy, bez wzglêdu na to, co siê dzia³o w innych pañstwach.Przypomina mi to niekoñcz¹ce siê trzêsienie ziemi”.Timberlane pomyœla³ ponuro, ¿e to trafne porównanie.W Waszyngtonie ziemia dr¿a³a dzieñ i noc, i jeœli DGHW siê nie myli³o w swoich ponurych przepowiedniach, mia³a trz¹œæ siê, dopóki wszystko nie zostanie starte w py³.Przejawia³o siê to nie tylko ci¹g³ymi wstrz¹sami gospodarczymi, kolejkami po zupê w centrum i szalonymi wyprzeda¿ami, podczas których rynek zasypywano pozosta³oœciami upad³ych imperiów finansowych.Najgorsza by³a fala morderstw i przestêpstw na tle seksualnym, których si³y prawa nie potrafi³y opanowaæ.Fala ta po³knê³a tak¿e Martê i Timberlane’a.Tego ranka, kiedy przyszed³ list od Patrycji Timberlane, Marta pojawi³a siê wczeœnie w pokoju Algiego.Na dywanie le¿a³y porozrzucane rzeczy - poprzedniego wieczoru d³ugo siê bawili na szalonym przyjêciu urz¹dzonym przez znajomego Billa Dysona z Si³ Powietrznych.Timberlane goli³ siê w pó³mroku.Mia³ na sobie tylko spodnie od pi¿amy.Marta podesz³a do okna, odsunê³a zas³ony i odwróci³a siê do niego.Powiedzia³a mu o kwiatach, które przyniesiono jej do hotelu.Spojrza³ na ni¹, mru¿¹c oczy.- I wczoraj rano te¿ takie dosta³aœ?- Tyle samo.Skrzynie pe³ne orchidei.Takie same jak dziœ rano.Musia³y kosztowaæ setki tysiêcy dolarów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]