[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie oby³o siê jak zwykle bez tego, by nie poinformowano ich, ¿e stara Naradkowa lata noc¹ na o¿ogu, a w dzieñ p³ody spêdza, ¿e m³ynarz fa³szuje m¹kê prochem z ¿o³êdzi, a niejaki Duda, mówi¹c o królewskim w³odarzu, nazwa³ tego¿ z³odziejem i swo³ocz¹.Geralt wys³ucha³ spokojnie, kiwaj¹c g³ow¹ w udanymKRANIEC ŒWIATA 173skupieniu, zada³ kilka pytañ dotycz¹cych g³Ã³wnie dróg i topografii terenu, po czym wsta³ i skin¹³ na Jaskra.- No, to bywajcie, dobrzy ludzie - powiedzia³.- Rych³o wrócê, wtedy zobaczymy, co da siê zrobiæ.Odjechali w milczeniu wzd³u¿ cha³up i p³otów, odprowadzani przez jazgocz¹ce psy i wrzeszcz¹ce dzieci.- Geralt - odezwa³ siê Jaskier, staj¹c w strzemionach i zrywaj¹c dorodne jab³ko z ga³êzi wystaj¹cej poza ogrodzenie sadu.- Ca³¹ drogê narzeka³eœ, ze coraz to trudniej przychodzi ci znaleŸæ zajêcie.A z tego, co przed chwil¹ s³ysza³em, wynika, ¿e bêdziesz tu pracowa³ do zimy, i to bez wytchnienia.Ty zarobi³byœ trochê grosza, ja mia³bym piêkne tematy do ballad.Dlaczego wiêc, wyt³umacz mi, jedziemy dalej?- Nie zarobi³bym tu ani szel¹ga, Jaskier.- Dlaczego?- Dlatego, ¿e w tym, co oni mówili, nie by³o s³owa prawdy.- Co proszê?- ¯aden ze stworów, o których mówili, nie istnieje.- ¯artujesz chyba! - Jaskier wyplu³ pestkê i rzuci³ ogryzkiem w ³aciatego kundla, szczególnie zawziêtego na pêciny koni.- Nie, to niemo¿liwe.Przygl¹da³em siê tym ludziom, a ja siê na ludziach znam.Oni nie k³amali.- Nie - zgodzi³ siê wiedŸmin.- Nie k³amali.G³êboko wierzyli we wszystko.Co nie zmienia faktu.Poeta milcza³ czas jakiœ.- ¯aden z tych potworów.¯aden? To byæ nie mo¿e.Coœ z tego, co wymienili, musi tu byæ.Chocia¿ jedno! Przyznaj.- Przyznajê.Jedno tu jest z pewnoœci¹.- Ha! Co?- Nietopyrze.Wyjechali za ostatnie p³oty, na goœciniec wœród zagonów ¿Ã³³tych od rzepaku i faluj¹cych na wietrze ³anów zbo¿a.Drog¹, w przeciwnym kierunku, ci¹gnê³y wy³adowane wozy.Bard prze³o¿y³ nogê przez ³êk siod³a, opar³ lutniê o kolano i wybrzdêkiwa³ na strunach têskne melodie, od czasu do czasu machaj¹c rêk¹ ku chichocz¹cym,174Andrzej Sapkowskipodkasanym dziewojom, wêdruj¹cym poboczami z grabiami na krzepkich ramionach.- Geralt - powiedzia³ nagle.- Przecie¿ potwory s¹.Mo¿e nie jest ich tyle co niegdyœ, mo¿e nie czaj¹ siê za ka¿dym drzewem w lesie, ale przecie¿ s¹.Istniej¹.Czemu wiêc przypisaæ, ¿e ludzie dodatkowo wymyœlaj¹ takie, które nie istniej¹? Ma³o tego, wierz¹ w to, co wymyœlaj¹? Hê? Geralcie z Rivii, s³ynny wiedŸminie? Nie zastanawia³eœ siê nad przyczyn¹?- Zastanawia³em, s³ynny poeto.I znam tê przyczynê.- Ciekawym.- Ludzie - Geralt odwróci³ g³owê - lubi¹ wymyœlaæ potwory i potwornoœci.Sami sobie wydaj¹ siê wtedy mniej potworni.Gdy pij¹ na umór, oszukuj¹, kradn¹, lej¹ ¿onê lejcami, morz¹ g³odem babkê staruszkê, t³uk¹ siekier¹ schwytanego w paœci lisa lub szpikuj¹ strza³ami ostatniego pozosta³ego na œwiecie jednoro¿ca, lubi¹ myœleæ, ¿e jednak potworniejsza od nich jest Mora wchodz¹ca do chat o brzasku.Wtedy jakoœ l¿ej im siê robi na sercu.I ³atwiej im ¿yæ.- Zapamiêta³em - powiedzia³ Jaskier po chwili milczenia.- Dobiorê rymy i u³o¿ê o tym balladê.- U³Ã³¿.Ale nie licz na wielki poklask.Jechali wolno, ale wkrótce stracili z oczu ostatnie cha³upy osady.Niebawem pokonali liniê zalesionych wzgórz.- Ha - Jaskier wstrzyma³ konia, rozejrza³ siê.- Spójrz, Geralt.Czy¿ tu nie piêknie? Idylla, niech mnie diabli.Oko siê raduje!Teren za wzgórzami opada³ ³agodnie w kierunku równych, p³askich pól pociêtych mozaik¹ ró¿nokolorowych upraw.Poœrodku, okr¹g³e i regularne jak listek koniczyny, szkli³y siê plosa trzech jezior okolonych ciemnymi pasami olchowych zaroœli.Horyzont wytycza³a zamglona, sina linia gór wznosz¹cych siê nad czarn¹, bezkszta³tn¹ po³aci¹ boru.- Jedziemy, Jaskier.Goœciniec wiód³ prosto ku jeziorom wzd³u¿ grobli i ukrytych w olszynach stawów pe³nych rozkwakanych kaczek krzy¿Ã³wek, cyranek, czapli i perkozów.BogactwoKRANIEC ŒWIATA175-pierzastego zwierza dziwi³o przy widocznych wszêdzie œladach dzia³alnoœci cz³owieka - groble by³y zadbane, ob³o¿one faszyn¹, przepusty wzmocnione kamieniami i balami.Mnichy przy stawach, wcale nie przegni³e, weso³o ciurka³y wod¹.W nadjeziornych trzcinach widaæ by³o czó³na i pomosty, a z plos stercza³y dr¹gi zastawionych sieci i wiêcierzy.Jaskier obejrza³ siê nagle.- Ktoœ jedzie za nami - powiedzia³ podniecony.- Na wozie!- Nies³ychane - zadrwi³ wiedŸmin, nie ogl¹daj¹c siê.-Na wozie? A ja myœla³em, ¿e tutejsi je¿d¿¹ na nietopy-rzach.- Wiesz, co ci powiem? - warkn¹³ trubadur.- Im bli¿ej krañca œwiata, tym bardziej wyostrza ci siê dowcip.Strach pomyœleæ, do czego to dojdzie!Jechali niespiesznie, a ¿e zaprzê¿ony w dwójkê sroka-tych koni wóz by³ pusty, dogoni³ ich wiêc szybko.- Tppprrrr! - powo¿¹cy mê¿czyzna wstrzyma³ konie tu¿ za nimi.Nosi³ ko¿uch na go³¹ skórê i mia³ w³osy a¿ po brwi.- Bogów chwalê, mi³oœciwi!- I my - odrzek³ Jaskier, bieg³y w obyczaju - ich chwalimy.- Jeœli chcemy - mrukn¹³ wiedŸmin.- Zwê siê Pokrzywka - oznajmi³ woŸnica.- Przygl¹da³em siê wam, jakeœcie ze starost¹ z Górnej Posady gadali.Wiem, ¿eœcie wiedŸmin.Geralt puœci³ wodze, pozwoli³ klaczy poprychaæ na przydro¿ne pokrzywy.- S³ysza³em - ci¹gn¹³ mê¿czyzna w ko¿uchu - jak wam starosta bajêdy prawili.Miarkowa³em wasz¹ minê i nie dziwno mi by³o.Dawnom takich bredni i l¿y nie s³ychiwa³.Jaskier zaœmia³ siê.Geralt patrzy³ na ch³opa bacznie, nic nie mówi¹c.Ch³op, zwany Pokrzywk¹, chrz¹kn¹³.- Nie chcielibyœcie siê naj¹æ do prawdziwej, porz¹dnej roboty, panie wiedŸmin? - spyta³.- Mia³bym coœ dla was.- Có¿ takiego?Pokrzywka nie spuœci³ oczu.176 Andrzej Sapkowski- O interesach na goœciñcu Ÿle siê gada.JedŸmy do mnie, do Dolnej Posady.Tam pogadamy.Przecie i tak tamtêdy wam droga.- Sk¹d ta pewnoœæ?- St¹d, ¿e tu nie masz innej drogi, a wasze konie w tamte stronê pyskiem, nie chwostem obrócone.Jaskier zaœmia³ siê ponownie.- Co na to powiesz, Geralt?- Nic - rzek³ wiedŸmin.- Na goœciñcu Ÿle siê gada.W drogê tedy, moœci Pokrzywka.- Troczcie konie do drabki i siednijcie na wóz - zaproponowa³ ch³op.- Wygodniej bêdzie.Po co rzyæ na kulbace mêczyæ?- Œwiêta prawda.Wdrapali siê na wóz.WiedŸmin z rozkosz¹ wyci¹gn¹³ siê na s³omie.Jaskier, boj¹c siê widaæ pobrudziæ swój elegancki zielony kubrak, usiad³ na desce.Pokrzywka cmokn¹³ na konie, wehiku³ zaturkota³ po umocnionej balami grobli.Przejechali przez most na zaroœniêtym gr¹¿elami i rzês¹ kanale, minêli pas skoszonych ³¹k.Dalej, jak okiem siêgn¹æ, ci¹gnê³y siê uprawne pola.- Wierzyæ siê nie chce, ¿e to kraniec œwiata, koniec cywilizacji - powiedzia³ Jaskier.- Rzuæ tylko okiem, Geralt.¯yto jak z³oto, a w tej kukurydzy schowa³by siê ch³op na koniu.Albo ta rzepa, zobacz, jaka ogromniasta
[ Pobierz całość w formacie PDF ]