[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nivellen ziewn¹³, przy czym jêzor zwin¹³ mu siê w tr¹bkê.- Zmêczy³o mnie to gadanie, Geralt.Krótko: potem by³y jeszcze dwie, Ilka i Venimira.Wszystko odbywa³o siê tak samo, a¿ do znudzenia.Najpierw mieszanina strachu i rezerwy, potem niæ sympatii, wzmacniana drobnymi, acz kosztownymi upominkami, potem "GryŸ mnie, zjedz mnie ca³¹", potem powrót taty, czu³e po¿egnanie i coraz bardziej zauwa¿alny ubytek w skarbcu.Postanowi³em robiæ d³u¿sze przerwy na samotnoœæ.Oczywiœcie, w to, ¿e dziewiczy ca³us odmieni moj¹ postaæ, ju¿ dawno przesta³em wierzyæ.I pogodzi³em siê z tym.Co wiêcej, doszed³em do wniosku, ¿e dobrze jeat, jak jest, i ¿adnych zmian nie trzeba.- ¯adnych, Nivellen?- A ¿ebyœ wiedzia³.Mówi³em ci, koñskie zdrowie zwi¹-ZIARNO PRAWDY 61zane z t¹ postaci¹, to raz.Dwa: moja innoœæ dzia³a na dziewczêta jak afrodyzjak.Nie œmiej siê! Jestem wiêcej ni¿ pewien, ¿e jako cz³owiek musia³bym siê zdrowo nabiegaæ, by móc dobraæ siê do takiej, dla przyk³adu, Venimiry, która by³a wielce urodziw¹ pann¹.Widzi mi siê, ¿e na takiego, jak na tym portrecie, nawet by nie spojrza³a.I po trzecie: bezpieczeñstwo.Tatunio mia³ wrogów, paru prze¿y³o.Ci, których pos³a³a do ziemi dru¿yna pod moim ¿a³osnym dowództwem, mieli krewnych.W piwnicach jest z³oto.Gdyby nie postrach, jaki wzbudzam, ktoœ by po nie przyszed³.Choæby wieœniacy z wid³ami.- Wygl¹dasz na zupe³nie pewnego - rzek³ Geralt, bawi¹c siê pustym pucharem - ¿e w obecnej postaci nikomu siê nie narazi³eœ.¯adnemu ojcu, ¿adnej córce.¯adnemu krewnemu lub narzeczonemu córki.Co, Nivellen?- Daj spokój, Geralt - obruszy³ siê potwór.- O czym ty mówisz? Ojcowie nie posiadali siê z radoœci, mówi³em ci, by³em hojny ponad wyobra¿enie.A córki? Nie widzia³eœ ich, jak tu przybywa³y, w zgrzebnych sukienczynach, z ³apkami wy³ugowanymi od prania, przygarbione od dŸwigania cebrów.Primula jeszcze po dwóch tygodniach u mnie mia³a na plecach i udach œlady rzemienia, którym ³oi³ j¹ jej rycerski tatuœ.A u mnie chodzi³y jak ksiê¿niczki, do rêki bra³y wy³¹cznie wachlarz, nawet nie wiedzia³y, gdzie tu jest kuchnia.Stroi³em je i obwiesza³em œwiecide³kami.Wyczarowywa³em na zawo³anie gor¹c¹ wodê do blaszanej wanny, któr¹ tatunio zrabowa³ jeszcze dla mamy w Assengardzie.Wyobra¿asz sobie? Blaszana wanna! Rzadko który komes, co ja mówiê, rzadko który w³adyka ma u siebie blaszan¹ wannê.Dla nich to by³ dom z bajki, Geralt.A co siê tyczy ³o¿a, to.Zaraza, cnota jest w dzisiejszych czasach rzadsza ni¿ skalny smok.¯adnej nie przymusza³em, Geralt.- Ale podejrzewa³eœ, ¿e ktoœ mi za ciebie zap³aci³.Kto móg³ zap³aciæ?- £ajdak, który zapragn¹³ reszty mojej piwnicy, a nie mia³ wiêcej córek - rzek³ dobitnie Nivellen.- Chciwoœæ ludzka nie zna granic.- I nikt inny?62 Andrzej Sapkowski- I nikt inny.Milczeli obaj, wpatruj¹c siê w mrugaj¹ce nerwowo p³omyki œwiec.- Nivellen - rzek³ nagle wiedŸmin.- Jesteœ teraz sam?- WiedŸminie - odpowiedzia³ potwór po chwili zw³oki- myœlê sobie, ¿e zasadniczo powinienem zwymyœlaæ ciê teraz nieprzyzwoitymi s³owy, wzi¹æ za kark i zrzuciæ ze schodów.Wiesz, za co? Za traktowanie mnie jak pó³g³Ã³wka.Od samego pocz¹tku widzê, jak nastawiasz ucha, jak zerkasz na drzwi.Dobrze wiesz, ¿e nie mieszkam sam.Mam racjê?- Masz.Przepraszam.- Zaraza z twoimi przeprosinami.Widzia³eœ j¹?- Tak.W lesie, ko³o bramy.Czy to jest powód, dla którego kupcy z córkami od pewnego czasu odje¿d¿aj¹ st¹d z niczym?- A wiêc i o tym wiedzia³eœ? Tak, to jest ten powód.- Pozwolisz, ¿e zapytam.- Nie.Nie pozwolê.Znowu milczenie.- Có¿, twoja wola - rzek³ wreszcie wiedŸmin, wstaj¹c.- Dziêki za goœcinê, gospodarzu.Czas mi w drogê.- S³usznie - Nivellen wsta³ równie¿.- Z pewnych wzglêdów nie mogê zaoferowaæ ci noclegu w zamku, a do nocowania w tych lasach nie zachêcam.Od czasu gdy okolica wyludni³a siê, w nocy jest tutaj niedobrze.Powinieneœ wróciæ na trakt przed zmierzchem.- Bêdê mia³ to na uwadze, Nivellen.Jesteœ pewien, ¿e nie potrzebujesz mojej pomocy? Potwór spojrza³ na niego z ukosa.- A jesteœ pewien, ¿e móg³byœ mi pomóc? Da³byœ radê zdj¹æ to ze mnie?- Nie tylko o tak¹ pomoc mi chodzi³o.- Nie odpowiedzia³eœ, na moje pytanie.Chocia¿.Chyba odpowiedzia³eœ.Nie.da³byœ.Geralt spojrza³ mu prosto w oczy.- Mieliœcie wtedy pecha - powiedzia³.- Ze wszystkich œwi¹tyñ w Gelibolu i Dolinie Nimnar wybraliœcie akuratZIARNO PRAWDY 63chram Coram Agh Tera, Lwiog³owego Paj¹ka.¯eby zdj¹æ przekleñstwo rzucone przez kap³ankê Coram Agh Tera, trzeba wiedzy i zdolnoœci, których ja nie posiadam.- A kto je posiada?- Jednak ciê to interesuje? Mówi³eœ, ¿e dobrze jest, jak jest.- Jak jest, tak.Ale nie jak mo¿e byæ.Obawiam siê.- Czego siê obawiasz?Potwór zatrzyma³ siê w drzwiach komnaty, odwróci³.- Dosyæ mam twoich pytañ, wiedŸminie, które ci¹gle zadajesz, zamiast odpowiadaæ na moje.Widocznie trzeba ciê odpowiednio pytaæ.S³uchaj, od pewnego czasu mam paskudne sny.Mo¿e s³owo "potworne" by³oby trafniejsze.Czy s³usznie siê obawiam? Krótko, proszê.- Czy po takim œnie, po obudzeniu, nigdy nie mia³eœ zab³oconych nóg? Igliwia w poœcieli!.•- Nie.- A czy.- Nie.Krótko, proszê.- S³usznie siê obawiasz.- Czy mo¿na temu zaradziæ? Krótko, proszê.- Nie.- Nareszcie.ChodŸmy, odprowadzê ciê.Na podwórzu, gdy Geralt poprawia³ juki, Nivellen pog³adzi³ klacz po nozdrzach,' poklepa³ po szyi.P³otka, rada pieszczocie, pochyli³a ³eb.- Lubi¹ mnie zwierzaki - pochwali³ siê potwór.- I ja te¿ je lubiê.Moja kotka ¯ar³oczka, chocia¿ uciek³a z pocz¹tku, wróci³a potem do mnie.Przez d³ugi czas by³a to jedyna ¿ywa istota, jaka towarzyszy³a mi w niedoli.Vereena te¿.Urwa³, wykrzywi³ paszczê.Geralt uœmiechn¹³ siê.- Te¿ lubi koty?- Ptaki - wyszczerzy³ zêby Nivellen.- Wyda³em siê, zaraza.A, co mi tam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]