[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Centaur Cedryk zdenerwowa³ siê.- Gdybyœ nie by³ Magiem, nazwa³bym ciê bêkartem skrzydlatego œmierdziela.Dor nie odezwa³ siê.Centaur wyrazi³ to wystarczaj¹co trafnie.Dor wypatrzy³ bumerang na haku z tarcz¹ herbow¹.- Czy jesteœ magiczny? - zapyta³ go.- Naturalnie.Zawsze wracam do wysy³aj¹cej mnie rêki.Mag Murphy potrz¹sn¹³ g³ow¹, wzruszy³ ramionami i odszed³.Kl¹twa wydawa³a siê dzia³aæ niezale¿nie od jego obecnoœci.On jedynie zagl¹da³ to tu, to tam.- Dobrze - powiedzia³ Dor do bumerangu.- Rozejrzyj siê, czy gdzieœ nie widaæ armii zombich!Cisn¹³ bumerangiem w kierunku pó³nocno-wschodnim.By³ œwiadom, ¿e anomali¹ by³o nazywanie armi¹ dwustu piêædziesiêciu stworzeñ, kiedy armia harpii liczy³a tysi¹ce, a armia goblinów dziesiêæ tysiêcy zaciê¿nych.Ale zombi by³y odnawialne, mog³y staæ siê armi¹ tysiêcy w czasie walki.Bumerang zatacza³ szeroki ³uk, lœni¹c w kurcz¹cym siê skrawku s³oñca, zas³oniêtym przez ogromn¹ eskadrê harpii, wypisuj¹c skoœne ko³o.Wkrótce wróci³ do rêki Dora.- Wiele goblinów - donosi³.- ¯adnych zombich.Dor westchn¹³.- Có¿, musimy utrzymaæ siê, dopóki nie nadejd¹! Ale by³ pesymistycznie nastawiony.¯adne z jego doœwiadczeñ nie przygotowa³o go na ogrom tej konfrontacji.Tak wiele tutaj by³o potworów! Kiedy gobliny zacisn¹ pierœcieñ wokó³ Zamku, jak zombi zdo³aj¹ siê przedrzeæ?Najpierw najwa¿niejsze.Trzeba rozprawiæ siê z si³ami harpii.Ukazywa³y siê na horyzoncie i budzi³y powa¿ny niepokój, zbli¿aj¹c siê coraz szybciej, jak groŸna burza ju¿ gotowa do zerwania siê nad pó³nocnym murem.- Zaprzestaæ budowy.Przygotowaæ ³uki - rozkaza³ Dor pracuj¹cym gor¹czkowo centaurom.Pos³ucha³y ochoczo.Ale tu¿ po tym /obaczy³, ¿e lataj¹cych potworów by³o wiêcej ni¿ strza³ na wszystkich ko³czanach centaurów.Nie by³o dobrze.- Nie strzelaæ - powiedzia³ do nich.- Pozwólcie mi przemówiæ do ka¿dej strza³y, nim j¹ wypuœcicie.Eskadra wampirów zni¿y³a lot.Ich olbrzymie, skórzaste skrzyd³a budzi³y grozê, a po³yskuj¹ce k³y przera¿a³y.- Powtórz za mn¹! - powiedzia³ Dor do pierwszej strza³y, któr¹ przygotowa³ Cedryk.- S¹siedzie, nie potrafi³byœ przebiæ zgni³ego pomidora.Strza³a powtórzy³a.Przedmioty naprawdê cieszy³y siê z prostych obelg.- Mów to bez przerwy - powiedzia³ Dor i skin¹³ na centaura.- Nad ich g³owy - powiedzia³ Cedrykowi.Cedryk popatrzy³ zdumiony, ale nie sprzeciwi³ siê.Strza³a minê³a pierwszy szereg wampirów i pomknê³a nad ich g³owami.Dor domyœli³ siê, ¿e inne centaury s¹dz¹, ¿e to zmarnowany wysi³ek.Po co wypuszczaæ strza³ê, by chybi³a?Nagle powsta³o jakieœ zamieszanie w przednich szeregach.- A taak? - krzykn¹³ jakiœ wampir - przynajmniej jego przeraŸliwy pisk brzmia³ podobnie do tego.Zakrêci³ siê w powietrzu, ¿eby zatopiæ d³ugie k³y w czubku skrzyd³a s¹siada.Ofiara zareagowa³a wœciek³oœci¹, zatapiaj¹c w³asne k³y w najbli¿sze skrzyd³o.W ten sposób uwik³a³a trzeciego wampira.Formacja by³a tak zbita, ¿e w chwilê potem ca³a konfiguracja uleg³a pomieszaniu.Wampiry walczy³y jeden przeciw drugiemu w powietrznej ogólnej bijatyce.T³uk³y siê nawzajem i prawie wcale nie zwraca³y ju¿ uwagi na Zamek czy gobliny zgromadzone pod murami.- To by³a zgrabna sztuczka, Magu - powiedzia³ Cedryk.Dor by³ zadowolony, ¿e podj¹³ trud odwrócenia uwagi tych paskudnych stworzeñ.Skoczek pokaza³ mu taki sposób.Gdyby istnia³ sposób na zaprzyjaŸnienie siê z goblinami i harpiami.Czy mo¿na w ogóle tego dokonaæ teraz? Przypuœæmy, ¿e kobiety goblinów mo¿na by przekonaæ, by uzna³y swych mê¿czyzn za najlepszych.I gdyby harpie znowu mia³y mê¿czyzn w³asnego gatunku? Ca³a ta sprawa wymaga³aby jakiegoœ ca³oœciowego zaklêcia dla goblinów oraz narodzin przynajmniej jednego prawdziwego samca harpii, ze zjednoczenia cz³owieka z sêpem.By³o takie mi³osne Ÿróde³ko na pó³noc od Rozpadliny.I ¿adnego sposobu, ¿eby dotrzeæ tam teraz.B¹dŸ co b¹dŸ pomys³ by³ prawdopodobny, ale budzi³ w nim odrazê.Jaki cz³owiek i jaki sêp zg³osiliby siê na ochotnika? W ka¿dym razie i tak by³oby za póŸno, ¿eby uratowaæ Zamek, poniewa¿ ka¿demu zap³odnionemu stworzeniu potrzeba trochê czasu, by wydaæ potomka, potem jeszcze dziecko musi dorosn¹æ.Lata up³yn¹, zanim doroœnie jeden samiec, nawet je¿eli wszystko potoczy siê bez powik³añ.Musieli st³umiæ tê bitwê teraz - i Dor wiedzia³, ¿e choæby nie wiadomo jak siê stara³, kl¹twa Murphiego i tak to zepsuje.Nawet, gdyby dogada³ siê z obydwoma stronami.Zamek Roogna musia³ po prostu przetrwaæ tê burzê.Horda goblinów naciera³a od wschodu, otaczaj¹c Zamek.Armia nadci¹ga³a od po³udnia, ale flanki rozszerza³y siê tak daleko na wschód i zachód, ¿e obroñcy mogli wyraŸnie widzieæ jej skrzyd³a z naro¿ników pó³nocnego muru.Stamt¹d wygl¹da³o to jak woda op³ywaj¹ca g³az w strumieniu.Nie by³ to ju¿ w ¿aden sposób zdyscyplinowany marsz czy odmierzane w rytm bêbnów kroki.Armia powróci³a do naturalnego dla niej bezw³adu hordy.Sojusznicy goblinów zapewne zaatakuj¹ inne mury, tu od pó³nocy, nadci¹ga³y jedynie same gobliny.Dor obawia³ siê, ¿e bêd¹ najbardziej zawziêtymi przeciwnikami.Zorganizowana chmara wampirów opad³a na blanki.Dor szybko tam poszed³, zwracaj¹c siê do wystaj¹cych kamieni z koñczonego muru.- Powtarzajcie za mn¹: Masz to, jadowita gêbo! Moje strza³y s¹ wcelowane w ciebie! Oto zbli¿a siê ognista strza³a! Wkrótce us³ysza³ obelgi kamieni.Liczy³, ¿e to zaniepokoi wampiry, kiedy siê zbli¿¹.Dor mia³ nadziejê, ¿e wampiry s¹ zbyt g³upie, ¿eby zdaæ sobie sprawê, ¿e nie ma tam ³uczników.Pozwala³o mu to zgromadziæ centaury na nie dokoñczonej czêœci muru, na którym jeszcze nie zbudowano blanków.Centaury zrzuci³y ze wschodniego muru czereœniowe bomby, ¿eby przerwaæ nag³y szturm.Bum! I jakiœ goblin szarpn¹³ siê i zwali³ na ziemiê.Bum! I nastêpny uby³.Ale goblinów by³o wiêcej ni¿ bomb czereœniowych.Potem znowu: Bum! Ananas wyrwa³ z ziemi krater, rozrzucaj¹c wokó³ cia³a jak s³omiane lalki.Ale gobliny nawet siê nie zatrzyma³y.Przedar³y siê przez dymi¹c¹ dziurê.Przesz³y po ciep³ych jeszcze trupach swoich kompanów, prosto nad fosê.Na ich spotkanie unios³y siê potwory z fosy, chwytaj¹c gobliny od ty³u i po³yka³y je w ca³oœci.Ale gobliny nadal nadchodzi³y, posuwaj¹c siê w stronê wody.I wchodzi³y do niej.- Nie wiedzia³em, ¿e gobliny umiej¹ p³ywaæ - zauwa¿y³ zdziwiony Dor.- Nie umiej¹ - odpowiedzia³a Vadne.Gobliny zosta³y otoczone przez potwory z fosy i bi³y je piêœciami, gryz³y i drapa³y.Potwory chwyta³y napastników zêbami i po¿era³y.Ale mog³y skonsumowaæ niewiele wiêcej ni¿ tuzin goblinów, a tu t³oczy³y siê ich tysi¹ce.Potwory wycofa³y siê do g³êbin, ale gobliny rozbryzguj¹c wodê brnê³y za nimi, trzymaj¹c siê ich kurczowo jak czarne mrówki i k¹saj¹c jak niklog³owy.Wiele goblinów zosta³o strz¹œniêtych do fosy, kiedy potwory otrz¹sa³y siê, i te utonê³y w ciemnych g³êbinach, ale wci¹¿ zastêpowali ich nowi ¿o³nierze.- Jaki to ma sens? - zapyta³ Dor z niedowierzaniem.- Czy nie zamierzaj¹ wybudowaæ mostu lub czegoœ podobnego? Umieraj¹ bez sensu!- Ta ca³a wojna jest bezsensowna - powiedzia³a Vadne.- Gobliny nie s¹ budowniczymi, wiêc nie buduj¹ mostów.- Wydaje siê, ¿e nie maj¹ równie¿ drabin - zauwa¿y³ Dor.Wiêc nie potrafi¹ wdrapaæ siê na mury.To kompletne szaleñstwo!Gobliny bez koñca nadchodzi³y, ton¹c gromadnie, a¿ w koñcu fosa wype³ni³a siê cia³ami.Woda wyst¹pi³a z brzegów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]