[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przeczekaem porann krztanin.Zwijanie zason, bieganie dzieci wymachujcych rcznikami i szukajcych sandaków.Tygrysek wpakowa mi si na mat, pokazujc figurk kozy wasnorcznie ulepion z gliny.Okazaem umiarkowane zainteresowanie, by si nie obrazi.Nie miaem te ochoty doczy do jedzcych niadanie.Zwaszcza, e znów musiabym zbliy si do Jagody.W kocu Mówca przyszed sprawdzi, co si ze mn dzieje.Kamyk, le si czujesz?"Nic mi nie jest" zapewniem go.Nie sdz.Poka oczy.Masz gorczk? Co ci boli?"Odpychaem jego rce.Nic mi nie dolegao.Po prostu nie chciao mi si nic robi.Prosz ci, daj mi spokój.Nic mnie nie boli.Naprawd."W takim razie wyjanij mi, dlaczego od paru dni wygldasz jak wiey nieboszczyk.Sforsowae si pewno.Ostrzegaem przecie, e z tym pucem nie jest dobrze."W tym momencie nad jego ramieniem zobaczyem Jagod.Przekroczya lini graniczn! Nie wytrzymaem.Bez namysu rzuciem w powietrze midzy nami wielkie, jaskrawe symbole, ukadajce si w danie: WYNO SI! PRECZ Z MOJEJ GOWY!" Odskoczya jak oparzona.Sony da jej znak, by odesza.Zaciskaem pici, usiujc si uspokoi.Mówca patrzy na mnie z melancholijnym umieszkiem.Wic o to chodzi? We si w gar i przesta by zazdrosny."O co?"O Poeracza Chmur oczywicie.Nie moesz go mie tylko dla siebie."Czy ja byem zazdrosny o Poeracza Chmur? Zastanowiem si i uczciwie musiaem przyzna, e tak.Odebrano mi najbliszego przyjaciela i miabym by obojtny? To byo po prostu niesprawiedliwe.I gdyby dokonaa tego jaka pikno, mógbym zrozumie, ale takie mizeractwo.A Sony mia chyba jak wasn teori, gdy spyta, ostronie skadajc przekaz i mcc, jak si dao:S pewne sytuacje, nieczste, oczywicie.Mam wraenie, e jeste do dorosy, by zrozumie, co mam na myli.To nieco krpujce."Patrzyem na niego wzrokiem doskonale bezmylnym.Wyranie si mczy.Czy ty i on.co razem? Bardzo blisko?"126Nareszcie chwyciem, o co mu chodzio.W pierwszej chwili osupiaem.Potem pokrciem powoli gow, a min musiaem mie pen niesmaku.Sony spsowia i a zakry oczy doni.Zapomnij" przekaza. Przepraszam, pomyka."Byem skonny mu wybaczy.Zrobienie z siebie takiego durnia musi by przykre.Sony mia racj.Nie mona w kocu spdzi reszty ycia w óku.Zaczem zbiera si niemrawo.a wtem zobaczyem Poeracza Chmur, wynurzajcego si z zaroli.Piastowa w objciach ogromne narcze storczyków i mia twarz szczliwego idioty.Nie wytrzymaem.Zlekcewayem jedzenie, ubranie i tym podobne gupoty.Porwaem tylko sanday i zwyczajnie uciekem.Czuem, e jeszcze chwila, a komu zrobi krzywd.Dawaem upust zoci, walc po drodze piciami w pnie drzew.Potem biegem wzdu play, boso, nie zwaajc na to, e kalecz stopy na odamkach muszli.Zatrzymaem si dopiero tam, gdzie zatok obejmowao rami stromego klifu.Bazaltowa ciana podmywana falami kruszya si z wolna przez wieki.Czarne gazy leay tu na dnie, polerowane przez wod.Ziemi zacielay kamienie kanciaste i takie, które przypywy zaokrgliy lub wrcz zeszlifoway na pasko, zamieniajc je w idealne pociski do puszczania kaczek.Tym razem nawet o tym nie pomylaem.Stworzyem wizerunek Jagody i rzucaem w niego kamieniami, a do zmczenia.Dopiero wtedy opamitaem si i poczuem ukucie wstydu.Powy z pewnoci by mnie nie pochwali.Obejrzaem posiekane podeszwy i woyem nareszcie sanday.Usiadem w cieniu ska.Upiony od paru dni rozsdek przebudzi si i podsuwa mi, e ca spraw naley porzdnie przemyle.Poeracz Chmur i ten jego uczuciowy obd.Czyby wanie tak objawiaa si prawdziwa mio? Wysanniku Losu, chro mnie przed czym takim.Przypomniaem sobie swoje wasne zauroczenie Mg i skwitowaem to wzruszeniem ramion.To nie byo to.Mga bya ju tylko miym wspomnieniem.Nie czyo nas nic, prócz dotyku, pieszczot, przyjemnoci dawanej sobie nawzajem.Uczciwie przyznaem, e Jagoda i Poeracz Chmur mieli wicej moliwoci.Ale, na miosierdzie Losu, naleeli przecie do rónych gatunków! Czy nie obchodzio to nikogo, prócz mnie? Choby Sonego.Jego córka miaa wszelkie szans zosta kochank smoka, a jego to wydawao si zupenie nie porusza.A sama Jagoda? Co takiego widzia w niej Poeracz Chmur? Mio jest pono lepa, ale czy a do tego stopnia? Na powrót przywoaem iluzj Jagody.Przyjrzaem si krytycznie swemu dzieu.Wizerunek nie by dobry.Mira rozmywa si, nie chwytaem szczegóów.Skupiem si.Ksztat twarzy: owalna, a co z zarysem czoa? Brwi? Jakie ona ma brwi? Stak jasne, e prawie ich nie wida.Gubiem si, poprawiaem t dziewczc gow, jakbym j rzebi.Dopasowywaem ksztat oczu, próbowaem rozmaite wykroje ust.Zapaem si na tym, e nawet sprawia mi to przyjemno.Bawiem si.Jagoda bya trudnym modelem,127lecz tym bardziej sprawiao mi satysfakcj takie wyzwanie.Nareszcie siedziaa przede mn dokadnie taka, jaka bya w rzeczywistoci.Bledziutka, wielkooka i szczupa a do przesady.Czuem pewien niedosyt, zabawa skoczya si zbyt szybko.Zmieniem Jagodzie barw oczu najpierw na jaskrawo zielony, a potem na ciemnobrzowy.Wyglday tak obco w tej twarzy, e przywróciem im pierwotny kolor.Wstrzymujc oddech, wiedzc, e mam rozwizanie zagadki w zasigu rki, powikszyem Jagodowe tczówki.Zakryy prawie cae oko, wypeniajc je szkaratem.renice wyduyy si w czarne, pionowe wrzeciona.Oto smocze oczy osadzone w ludzkiej twarzy.Rozemiaem si, odrzucajc gow do tyu.Zo opada ze mnie ju dawno.Sam o tym nie wiedzc, dawaem sobie lekcj tolerancji.Ten Poeracz Chmur! Doprawdy, miaem ostatnio zamienie umysu.Jagoda miaa czerwone oczy! Bya chuda, ale czy kto widzia tustego smoka? Jej szyja wydawaa si zbyt duga a twarz za wska, lecz czy pierwsza z brzegu smoczyca nie posiada wanie takich cech? W dodatku ta biaa sier, to znaczy wosy.!Myli w mej gowie goniy jedna drug a umys dziaa jak dobrze naoliwiona maszyneria.Ile to lat ma ten smoczy idea urody? Czternacie? Czy nie jest to przypadkiem ten najgorszy okres, gdy je si za dwóch, a ronie za trzech? Istniaa cakiem powana moliwo, e Jagoda za mniej wicej rok zbrzydnie w oczach modego smoka, to znaczy: wyadnieje w ludzkich.Chocia, oczywicie nie nabierze kolorów.Na prób dodaem miraowi Jagody troch ciaa, zaokrgliem j tu i ówdzie.Zachcony rezultatem, dziaaem dalej.Czy ona musi cigle nosi mskie achy, w których jej wyjtkowo nie do twarzy? Zrozumiae, e na wóczg po dungli najlepsze s spodnie, ale czy nie ma ani jednej sukienki? Ubraem dziewczyn w lekki jedwab barwy moreli.Przez minut czy dwie próbowaem udrapowa go na niej i spi, biorc za wzór stroje Ksiycowego Kwiatu.Owinem Jagodzie wokó gowy warkocze, dotd smtnie dyndajce po obu stronach twarzy i wpiem w nie kwiatek pod kolor sukienki.Wygldao to coraz lepiej.Dziewczta za moich szczenicych lat w mijowych Pagórkach, byy dla mnie ruchomymi elementami ta w kolorowych sukienkach, lecz przypominaem sobie, e od wita maloway brwi i robiy kreski koo oczu.Niepewny efektów, ostronie podkreliem oczy na wizerunku i pocignem rzsy na czarno.Gapiem si potem na skoczon ju cao i nie wierzyem wasnym oczom.Czyja byem lepy? Przecie to stworzenie bdzie naprawd bardzo atrakcyjne!Tymczasem soce przesuwao si na niebie i zagarniao coraz to nowe poacie cienia pod skaami.W kocu siedziaem ju w penym jego blasku, pod ulew promieni gorcych jak ukrop.Uowiem jaki ruch samym ktem oka.Obróciem gow, cz uwagi powicajc podtrzymaniu mirau, bo al mi byo wykonanej pracy.Tu obok sta ywe Srebro, przygldajc si z aprobat portretowi siostry.Wyszczerzy zby w umiechu, potem napisa palcem na piasku, niezrcznymi,128dziecicymi znakami: Bardzo adnie.Tak jak mama.Podjem rozmow", piszc równie na piasku: Jagoda jest. i zrobiem zachcajcy gest, by dokoczy.Interesowaa mnie jego opinia, cho rónica wieku midzy nami wynosia dziewi lat
[ Pobierz całość w formacie PDF ]