[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Akustyka.Na co mu, on nic nie gada!- Ale te dŸwiêki.- DŸwiêki s³ychaæ w œrodku! Nikt nie mówi³ o s³uchaniu dŸwiêków na zewn¹trz!- Mo¿e chodzi³o mu o to, ¿eby w³aœnie by³o s³ychaæ.?- S³uchajcie, czy wyœcie zg³upieli? - spyta³a rozpaczliwie Okrêtka, która mimo, niechêci do szpiegów, z dwojga z³ego wola³a ju¿ prawdziwego, ¿ywego wroga w ludzkiej postaci ni¿ niepojêt¹ zjawê z innego œwiata.- Zaczynacie tak mówiæ, jakby on by³ prawdziwy!- Zrobiony jest solidnie - przypomnia³ Januszek.- Czekajcie, to w³aœciwie, w odniesieniu do cegie³, zosta³a nam tylko temperatura - rzek³ Zygmunt, wykreœlaj¹cy poszczególne pozycje.- Akustyka wydaje siê w¹tpliwa.Logicznie nale¿a³oby przyj¹æ, ¿e duch siê zal¹g³ z zimna.Ko³o pó³nocy Januszek ziewn¹³ przeraŸliwie i wszystkim od razu przypomnia³a siê ca³onocna podró¿, marsze po œniegu, przerzucanie koksu.Polowanie na ducha zgodnie prze³o¿ono na jutro.Zamkowa kuchnia, z której pozwolono im korzystaæ, okaza³a siê ogromna i wspaniale wyposa¿ona, aczkolwiek wiêkszoœæ urz¹dzeñ by³a chwilowo nieczynna.To, co dzia³a³o, wystarcza³o im jednak¿e w zupe³noœci.Z kranu nad zlewozmywakiem lecia³a ciep³a woda, a dwufajerkowa kuchenka elektryczna rozgrzewa³a siê wprawdzie powoli, ale za to potem grza³a doskonale.Mo¿na by³o spo¿ywaæ tu wszystkie posi³ki.Produkty, które mog³yby siê zepsuæ w cieple, postanowiono ulokowaæ na górnym, zimnym podeœcie klatki schodowej, tu¿ przy komnacie ducha, gdzie mia³y ch³Ã³d, zarazem znajduj¹c siê pod rêk¹.W komnacie by³o zimno i mokro, wiatr wia³ na przestrza³ przez dziury w zewnêtrznych murach.Pêkniête i zamglone lustro, z³o¿one z trzech œciœle do siebie dopasowanych tafli i obramowane wywijasami z br¹zu, wmurowane by³o w œcianê, przeciwleg³¹ krêconej klatce schodowej, prawie poœrodku.Naprzeciwko lustra znajdowa³ siê potê¿ny, ozdobny kominek, wyraŸnie od wielu lat nie u¿ywany.Przy samej zewnêtrznej œcianie od strony tarasu znajdowa³y siê nie tyle drzwi, ile otwory pozbawione futryn, jeden prowadz¹cy do pomieszczeñ pa³acowych, a drugi przy podeœcie schodów.Skrupulatne oglêdziny lustra, ramy i œciany dooko³a nie da³y ¿adnego efektu.Ktoœ ju¿ wczeœniej interesowa³ siê t¹ sam¹ kwesti¹, bo w wielu miejscach mur przy ramie by³ rozd³ubany i pokruszony.Widaæ by³o wyraŸnie, i¿ jest to rama lustra, solidnie osadzona w murze i absolutnie nic poza tym.Jedynym wynikiem badañ by³o przemarzniêcie na wylot w wilgotnym, lodowatym przeci¹gu.- To jest niemo¿liwe! - zdenerwowa³a siê poszczekuj¹ca zêbami Okrêtka.- Zaczynam rozumieæ, dlaczego ka¿demu kontakt z duchem szkodzi, ju¿ mam zapalenie p³uc! Czy nie mo¿emy szukaæ gdzie indziej?- Owszem, s¹ piwnice - odpar³a równie zmarzniêta Tereska.- Tam przynajmniej nie wieje.Januszek bardzo rozs¹dnie zaproponowa³ nabycie od Jesionkowej przynajmniej jednej butelki malinowego soku.Okrêtka od razu zaaprobowa³a pomys³.- I tak musimy jej oddaæ koszyk.Pójdziemy dzisiaj, tylko znajdê jakieœ naczynie i prze³o¿ê jajka.Piwnice mia³y instalacjê elektryczn¹, ale œwieci³y tam nêdznie ma³e ¿aróweczki, z ledwoœci¹ rozpraszaj¹ce mrok.Zygmunt wkrêci³ jedn¹ z przywiezionych ¿arówek, 200 watów, i pomieszczenie pod kuchni¹ rozb³ys³o jasnoœci¹, zdecydowanie dodaj¹c otuchy.Znajdowa³y siê tam wyczystki pod przewodami kominowymi, wszystkie zamkniête ¿elaznymi drzwiczkami.Zygmunt otworzy³ je po kolei, by³y czyste, prawie bez sadzy i œmieci.- Jedno z dwojga - oznajmi³ - albo u¿ywane, albo nie u¿ywane.- Rzeczywiœcie - przyœwiadczy³a zjadliwie Tereska.- Trzeci¹ mo¿liwoœæ trudno znaleŸæ.Dokona³eœ wielkiego odkrycia.- G³upia jesteœ, idzie mi o to, ¿e albo nie u¿ywaj¹ kominów, czyli nie pali siê tu ¿adnego ognia, albo ktoœ ich u¿ywa do innych celów i dlatego wyczyœci³.- Obejrzyjmy dok³adnie - za¿¹da³ Januszek.- Daj, ja te¿.Zaczêli pchaæ g³owy do przewodów i macaæ rêkami, szybko przeistaczaj¹c siê w pomocników kominiarza.Tereska z Okrêtk¹ uda³y siê dalej, mê¿nie pokonuj¹c wewnêtrzne opory.Piwnice by³y mroczne i posêpne, po k¹tach czai³y siê czarne cienie.Nale¿a³o zaczynaæ od znalezienia kontaktu i zapalenia ¿aróweczki, zanim wesz³o siê do nastêpnego pomieszczenia, bo atmosfera wywiera³a swój wp³yw.Zbyt ³atwo by³oby poddaæ siê jej, omijaæ wzrokiem czarne k¹ty, rozmawiaæ przera¿onym szeptem.Od razu znalaz³y piwnicê na wina, gdzie przy œcianach trzyma³y siê jeszcze resztki pó³ek.W nastêpnej tkwi³y w murze beczki, kilku brakowa³o, zamiast nich widnia³y w œcianach g³êbokie dziury.- Gdybym mog³a zyskaæ pewnoœæ, ¿e milicja to wszystko dok³adnie zbada³a, dozna³abym du¿ej ulgi - wyzna³a z trosk¹ Tereska, oœwietlaj¹c latark¹ wnêtrze jednej z nich.- Potworna robota, w³aœciwie w ka¿dym miejscu mo¿e coœ byæ.- Szczególnie, ¿e nie mamy pojêcia, czego szukamy - mruknê³a zgryŸliwie Okrêtk¹.Spróbowa³a poruszyæ zamurowane beczki.¯adna nie drgnê³a, obok jednej natomiast mur by³ wykruszony i gruz posypa³ jej siê znienacka na nogi.Zd¹¿y³a uskoczyæ.- Ju¿ wiem, jakim sposobem jednemu ceg³a coœ tam przygniot³a - oznajmi³a.- Zdaje siê, ¿e idziemy po œladach poprzedników.Do bani taka robota.- Wymyœl lepsz¹ - mruknê³a Tereska, wci¹¿ penetruj¹c dziury po beczkach ostrym strumieniem œwiat³a.- To na nic - powtórzy³a Okrêtk¹, przygl¹daj¹c siê jej krytycznie.- Jestem za dedukcj¹.Obejrzyjmy do koñca i zastanówmy siê, co robili inni.A potem zróbmy co innego.- Jakiego innego?- G³upiego.Zróbmy coœ, czego by ¿aden fachowiec nie zrobi³.Januszek ma racjê, to nasza jedyna szansa.Tereska wyjê³a g³owê z dziury i zastanowi³a siê.- Mo¿e i masz racjê.Trzeba nawi¹zaæ przyjacielskie kontakty z milicj¹ i spytaæ, czy dok³adnie sztikali.- W ka¿dym razie nie róbmy tego co inni, bo te¿ wyl¹dujemy w szpitalu.O Bo¿e.! Co to.?!!Sk¹dœ, z mrocznej g³êbi, stamt¹d, gdzie ju¿ by³y, niejako zza ich pleców, dobieg³ nagle jakiœ cichy, posêpny, grozê nios¹cy dŸwiêk.Jakby st³umione, ponure, z³owieszcze wycie.Potem coœ zabrzêcza³o, za³omota³o ¿elazem.Tereska i Okrêtk¹ zdrêtwia³y radykalnie, sparali¿owa³o je i zapar³o im dech.DŸwiêk znakomicie pasowa³ do tych grobowych kazamatów.G³uchy, z³owrogi ryk trwa³ ci¹gle, natê¿a³ siê i cich³, towarzyszy³ mu ten brzêkliwy, ¿elazny ³omot, przyt³umiony, odleg³y, ale wyraŸny.Dobiega³ stamt¹d, sk¹d przysz³y i gdzie wiod³a ich droga powrotna, z pomieszczenia pod kuchni¹.Okrêtk¹ poczu³a w sobie nieopanowan¹, dzik¹ chêæ wezwania pomocy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]