[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Co mam robiæ? - spyta³a Nancy.Byli ju¿ blisko celu.- ObjedŸ blok.Zobaczymy, czy zwróc¹ na nas uwagê - zaproponowa³a Sheila.Nancy zastosowa³a siê do propozycji.Kiedy wrócili do miejsca, z którego zaczêli objazd, ¿aden z przechodniów nie spogl¹da³ w ich kierunku.- WjedŸmy - powiedzia³a Sheila.Nancy zaparkowa³a.Szybko wysiedli.Pitt puœci³ kobiety przodem.Zanim doszed³ do wejœcia, panie sz³y ju¿ schodami na górê.Odwróci³ siê i wyjrza³ na ulicê.Mia³ niewyraŸne przeczucie, ¿e kiedy szed³ œcie¿k¹, by³ obserwowany, ale gdy teraz rozgl¹da³ siê dooko³a, nie zauwa¿y³, aby ktokolwiek spogl¹da³ w jego kierunku.Na pukanie Pitta drzwi otworzy³a Cassy.Twarz mu pojaœnia³a.Z ulg¹ przyj¹³ jej obecnoœæ.- Jak siê uda³a wycieczka? - spyta³.- Nie najlepiej - przyzna³a.- Widzia³aœ siê z Beau?- Tak, widzia³am go.Ale wola³abym teraz o tym nie rozmawiaæ.- Jasne - odpowiedzia³ Pitt, rozumiej¹c jej decyzjê.By³ zaniepokojony.Cassy robi³a wra¿enie naprawdê zmartwionej.Poszed³ za ni¹ do pokoju dziennego.- Cieszê siê, ¿e w koñcu wszyscy siê tu zebraliœmy - powiedzia³ Eugene.Jego b³êkitna koszula by³a rozpiêta pod szyj¹, a dziergany krawat poluŸniony.Ciemnymi oczami wodzi³ od jednej osoby do drugiej.By³ spiêty.Mia³o to niewiele wspólnego ze znudzeniem, jakie towarzyszy³o mu poprzedniego wieczoru.Przy ³awie siedzieli Jesse, Nancy i Sheila.Na ³awie sta³ plastikowy pojemnik z dwoma czarnymi dyskami i chipsy przyniesione przez Jonathana.On sam sta³ przy oknie i co jakiœ czas zerka³ przez nie, obserwuj¹c ulicê.Pitt i Cassy usiedli na krzes³ach.- Na zewn¹trz jest od cholery ludzi - powiedzia³ Jonathan.- Jonathan, uwa¿aj na swój jêzyk - upomnia³a go matka.- Widzieliœmy ich.Zignorowali nas - wtr¹ci³a Sheila.- Mogê prosiæ wszystkich o uwagê? - zacz¹³ Eugene.- Najdelikatniej mówi¹c, mia³em interesuj¹cy dzieñ.Carl i ja u¿yliœmy wszystkiego, czym dysponujemy.Dyski s¹ niewiarygodnie twarde.- Kto to jest Carl? - spyta³a Sheila.- Mój asystent, doktorant.- Zdaje siê, ¿e uzgodniliœmy, i¿ bêdziemy trzymaæ sprawê w tajemnicy przed innymi.Przynajmniej do czasu, a¿ siê dowiemy, z czym mamy do czynienia - przypomnia³a Sheila.- Carl jest w porz¹dku.Ale ma pani racjê.Mo¿e powinienem pracowaæ sam.Przyznajê, ¿e by³em sceptycznie nastawiony, ale to siê zmieni³o.- Co pan odkry³? - spyta³a Sheila.- Dysku nie wykonano z ¿adnego naturalnego materia³u.To jakiœ rodzaj polimerów.Coœ bardziej przypominaj¹cego ceramikê, ale nie jest zwyk³a substancja ceramiczna, bo zawiera komponenty metali.- Jest w tym nawet diament - wtr¹ci³ Jesse.Eugene przytakn¹³.- Diament, silikon i metal, którego jeszcze nie zidentyfikowaliœmy.- Jakie jest pañskie zdanie? - spyta³a Cassy.- Powiedzia³bym, ¿e wykonano go z substancji, której nasze obecne mo¿liwoœci nie pozwalaj¹ odtworzyæ.- Powiedz to po ludzku - odezwa³ siê Jonathan.- To jest pozaziemskie, i tyle.Znaczenie tego stwierdzenia wprawi³o wszystkich w os³upienie, chocia¿ wszyscy poza Eugene’em tego siê w³aœnie spodziewali.- My te¿ osi¹gnêliœmy dziœ pewien postêp - powiedzia³a Sheila i spojrza³a na Nancy.- Uda³o nam siê próbnie wyizolowaæ wirus - przyzna³a Nancy.- Obcy wirus? - spyta³ blady Eugene.- I tak, i nie - odpar³a Sheila.- No dalej! - ponagli³ zniecierpliwiony Eugene.- Przestañcie nas dra¿niæ.Co sugerujecie?- Z moich wstêpnych badañ, a muszê podkreœliæ s³owo „wstêpnych”, wynika, ¿e mamy do czynienia z wirusem, ale nie ma go w tych czarnych dyskach.Przynajmniej teraz.Wirus przebywa tu od bardzo dawna, poniewa¿ znalaz³am go we wszystkich organizmach, które dziœ przebada³am.Moim zdaniem znajduje siê w ka¿dym ziemskim organizmie z genomem wystarczaj¹co du¿ym, aby go pomieœciæ.- Wiêc nie przyby³ do nas w tych ma³ych statkach kosmicznych? - zauwa¿y³ Jonathan.W jego g³osie s³ysza³o siê rozczarowanie.- Co w takim razie zawiera tajemniczy p³yn, jeœli nie wirusa? - spyta³ Eugene.- To proteina.Coœ jak prion.Wiecie, to, co wywo³uje chorobê szalonych krów.Ale nie jest identyczne, poniewa¿ ta proteina reaguje z wirusowym DNA.To dlatego tak szybko uda³o mi siê zlokalizowaæ wirus.U¿y³am proteiny jako sondy.- Naszym zdaniem proteina dzia³a jako uaktywniacz wirusa - doda³a Sheila.- Wiêc choroba przypominaj¹ca grypê jest w istocie reakcj¹ organizmu na tê proteinê - wyci¹gn¹³ wniosek Eugene.- Tak uwa¿am - zgodzi³a siê Nancy.- Proteina jest antygeniczna i wywo³uje rodzaj immunologicznego przeci¹¿enia.Dlatego limfokiny produkowane s¹ w takiej iloœci i to w³aœnie one s¹ odpowiedzialne za powsta³e symptomy.- Do czego jest zdolny raz uaktywniony wirus? - zapyta³ Eugene.- OdpowiedŸ na to pytanie wymaga dalszych badañ - przyzna³a Nancy.- Mamy jednak wra¿enie, ¿e inaczej ni¿ pozosta³e wirusy, które opanowuj¹ pojedyncz¹ komórkê, ten mo¿e przejmowaæ kontrolê nad ca³ym organizmem, szczególnie nad mózgiem.Nazywanie go wirusem nie wydaje siê wiêc s³uszne.Pitt mia³ dobry pomys³.Nazwa³ to megawirusem.Pitt zarumieni³ siê.- Tak samo jakoœ przysz³o - usprawiedliwi³ siê.- Ten megawirus najwyraŸniej by³ tu, zanim wyewoluowa³ gatunek ludzki - stwierdzi³a Sheila.- Nancy znalaz³a go w zakonserwowanym segmencie DNA.- Segmencie, który badacze pomijaj¹ przy badaniach - wyjaœni³a Nancy.- To jeden z nie koduj¹cych fragmentów, a przynajmniej tak siê s¹dzi.Jest sporych rozmiarów.D³ugi na setki tysiêcy podstawowych ³¹czeñ.- Wiêc nasz megawirus czeka³ - domyœli³a siê Cassy.- Taki jest nasz wniosek - potwierdzi³a Nancy.- Mo¿e jakiœ obcy szczep wirusów albo obcy gatunek zdolny do przeformowania siê w postaæ wirusa na czas podró¿y kosmicznej odwiedzi³ Ziemiê ca³¹ wiecznoœæ temu, kiedy zaczê³o powstawaæ ¿ycie.Zaszczepili siê w DNA niczym stra¿nicy czekaj¹cy na to, jaka forma ¿ycia ostatecznie siê rozwinie.Podejrzewam, ¿e od czasu do czasu mog³y ich budziæ te czarne dyski.Jedyne, czego potrzebuj¹, to uruchamiaj¹cych protein.- I obecnie przyjêliœmy postaæ, w której chcieliby zamieszkaæ - powiedzia³ Eugene.- Mo¿e to by³a przyczyna tych nocnych zak³Ã³ceñ.Mo¿e potrafi¹ siê kontaktowaæ z miejscem, z którego pochodz¹.- Chwileczkê - wtr¹ci³ siê Jonathan.- Chcecie powiedzieæ, ¿e ten kosmiczny wirus siedzi we mnie jakby zahibernowany?- Tak w³aœnie nam siê wydaje - odpowiedzia³a Sheila.- Zak³adaj¹c, ¿e nasze za³o¿enia s¹ w³aœciwe.Zdolnoœæ do ujawnienia siê zale¿y od naszego genomu, to coœ jak onkogen, który pod wp³ywem pewnych czynników mo¿e spowodowaæ transformacjê nowotworow¹ zdrowych komórek.Wiemy ju¿, ¿e regularne wirusy gnie¿d¿¹ siê w DNA.Przez kilka minut pokój pogr¹¿ony by³ w ciszy.Pitt siêgn¹³ po chipsy ziemniaczane i zacz¹³ je chrupaæ.Brzmia³o to nienaturalnie g³oœno.Gdy siê zorientowa³, ¿e wszyscy siê w niego wpatruj¹, rozejrza³ siê po zebranych.- Przepraszam - powiedzia³.- Mam wra¿enie, ¿e tym tak zwanym megawirusom nie wystarcza zapanowanie nad organizmem - odezwa³a siê nagle Cassy.- Obawiam siê, ¿e maj¹ doœæ si³y, aby spowodowaæ jego mutacjê.Teraz wszystkie oczy zwróci³y siê na ni¹.- Sk¹d ci to przysz³o do g³owy? - zapyta³a Sheila.- Widzia³am siê dzisiaj z Beau, moim ch³opakiem - przyzna³a Cassy.- Moim zdaniem nie by³o to roztropne - stwierdzi³a Sheila.- Musia³am - odpar³a dziewczyna.- Musia³am spróbowaæ porozmawiaæ z nim, prosiæ go, by wróci³ i podda³ siê badaniom.- Powiedzia³aœ mu o nas? - spyta³a Sheila.Cassy zaprzeczy³a g³ow¹.Przypomnia³a sobie spotkanie z Beau i ³zy nap³ynê³y jej do oczu.Pitt przysiad³ na oparciu krzes³a Cassy i obj¹³ j¹ ramieniem.- Co mia³aœ na myœli, mówi¹c o mutacji? - zapyta³a Nancy.- Chodzi o somatyczn¹ mutacjê, jak zmiany w ciele?- Tak.- Cassy schwyci³a Pitta za ramiê.- Skóra za jego uchem zmieni³a siê.To nie jest ludzka skóra.Nigdy niczego podobnego nie dotyka³am.Te nowe rewelacje wywo³a³y kolejn¹ chwilê ciszy.Teraz zagro¿enie wygl¹da³o na jeszcze powa¿niejsze.W ka¿dym mog³o drzemaæ monstrum.- Musimy postaraæ siê coœ z tym zrobiæ.Musimy natychmiast coœ zrobiæ! - przerwa³ milczenie Jesse.- Zgadzam siê - przytaknê³a Sheila.- Nie dysponujemy wieloma danymi, ale co nieco mamy.- Mamy proteinê - przypomnia³a Nancy.- Nawet jeœli niewiele o niej wiemy.- Mamy te¿ dyski ze wstêpn¹ analiz¹ ich sk³adu - doda³ Eugene
[ Pobierz całość w formacie PDF ]