[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zadania specjalne.Huta w Gulecie, z wielkimi piecami.Fryszarki, huta galmanu i wielka kuŸnica ¿elaza w Eysenlaan, piêæset centnarów rocznej produkcji.Konwi-sarnie i manufaktury we³niane w Aldersbergu.M³yny s³odowe, gorzelnie, tkalnie i farbiarnie w Vengerbergu.Zdemontowaæ i wywieŸæ.Tak rozkaza³ cesarz Emhyr, Bia³y P³omieñ Tañcz¹cy na Kurhanach Wrogów.W dwóch s³owach.Zdemontowaæ i wywieŸæ, Evertsen.Rozkaz to rozkaz.Musi byæ wykonany.Pozostaje najwa¿niejsze.Kopalnie kruszców i ich urobek.Moneta.Kosztownoœci.Dzie³a sztuki.Ale tym zajmê siê sam.Osobiœcie.Obok widocznych na horyzoncie czarnych s³upów dymu wyros³y nastêpne.I nastêpne.Armia wprowadza³a w ¿y-212 Andrzej Sapkowskicie rozkazy Coehoorna.Królestwo Aedirn stawa³o siê krain¹ po¿arów.Drog¹, hurkoc¹c i wzbijaj¹c tumany kurzu, ci¹gnê³a d³uga kolumna maszyn oblê¿niczych.Na wci¹¿ broni¹cy siê Aldersberg.I na Vengerberg, stolicê króla Demawenda.Peter Evertsen patrzy³ i liczy³.Kalkulowa³.Przelicza³.Peter Evertsen by³ wielkim komorzym Cesarstwa, w czasie wojny pierwszym komornikiem armii.Pe³ni³ ten urz¹d od dwudziestu piêciu lat.Liczby i kalkulacja, to by³o ca³e jego ¿ycie.Mangonela kosztuje piêæset florenów, trebuszeta dwieœcie, petraria minimum sto piêædziesi¹t, najprostsza bali-sta osiemdziesi¹t.Wyszkolona obs³uga pobiera dziewiêæ i pó³ florena miesiêcznego ¿o³du.Kolumna, która ci¹gnie na Vengerberg, jest, wliczywszy konie, wo³y i drobny sprzêt, warta minimum trzysta grzywien.Z grzywny, inaczej marki czystego kruszcu wa¿¹cej pó³ funta, bije siê szeœædziesi¹t florenów.Roczny urobek du¿ej kopalni to piêæ, szeœæ tysiêcy grzywien.Kolumnê oblê¿nicz¹ wyprzedzi³a lekka jazda.Po znakach na proporcach Evertsen rozpozna³ taktyczn¹ chor¹giew ksiêcia Winneburga, jedn¹ z tych przerzuconych z Cintry.Tak, pomyœla³, ci maj¹ siê z czego cieszyæ.Bitwa wygrana, armia z Aedirn w rozsypce.Oddzia³y odwodowe nie bêd¹ rzucone do ciê¿kiej walki z regularnym wojskiem.Bêd¹ œcigaæ wycofuj¹cych siê, znosiæ rozproszone, pozbawione dowódców grupy, bêd¹ mordowaæ, grabiæ i paliæ.Ciesz¹ siê, bo zapowiada siê przyjemna, weso³a wojenka.Wojenka, która nie utrudzi.I nie zabije.Evertsen kalkulowa³.Chor¹giew taktyczna ³¹czy dziesiêæ zwyk³ych chor¹gwi i liczy dwa tysi¹ce konnych.Choæ Winneburczycy nie wejd¹ ju¿ zapewne do ¿adnej du¿ej bitwy, w potyczkach polegnie nie mniej ni¿ jedna szósta stanu.Potem bêd¹ obozy i biwaki, zepsute ¿arcie, brud, wszy, komary, ska¿ona woda.Przyjdzie to, co zawsze, co nieuniknione: tyfus, dyzenteria i malaria, które zabij¹ nie mniej ni¿ jedn¹ czwart¹.Do tego doliczyæ trzeba rycza³t - wypadki nie-213CZAS POGARDYprzewidziane, zwykle oko³o jednej pi¹tej stanu.Do domu wróci osmiuset.Nie wiêcej.A zapewne mniej.Goœciñcem przesz³y nastêpne chor¹gwie, za jazd¹ pojawi³y siê korpusy piechoty.Maszerowali ³ucznicy w ¿Ã³³tych kabatach i okr¹g³ych he³mach, kusznicy w p³askich kapalinach, pawê¿nicy i pikinierzy.Za nimi szli tarczownicy, pancerzem jak raki weterani z Vicovaro i Etolii, dalej kolorowa zbieranina - zaciê¿ni knechci z Metinny, najemnicy z Thurn, Maecht, Geso i Ebbing.Pomimo upa³u oddzia³y maszerowa³y dziarsko, wzbijany ¿o³nierskimi buciorami py³ k³êbi³ siê nad drog¹.£omota³y bêbny, powiewa³y proporce, chwia³y siê i b³yszcza³y ¿eleŸca pik, oszczepów, halabard i gizarm.Wojacy maszerowali raŸnie i weso³o.To sz³a armia zwyciêska.Armia niezwyciê¿ona.Dalej, ch³opy, naprzód, do boju! Na Vengerberg! Wykoñczyæ wroga, zemœciæ siê za Sodden! U¿yæ weso³ej wojaczki, napchaæ sakwy ³upem i do domu, do domu!Evertsen patrzy³.I liczy³.•- Vengerberg pad³ po tygodniu oblê¿enia - dokoñczy³ Jaskier.- Zdziwi ciê, ale tam cechy dzielnie i do koñca broni³y baszt i wyznaczonych odcinków muru.Wyr¿niêto wiêc ca³¹ za³ogê i ludnoœæ miasta, coœ oko³o szeœciu tysiêcy ludzi.Na wieœæ o tym zaczê³a siê wielka ucieczka.Rozbite pu³ki i ludnoœæ cywilna zaczê³y masowo uchodziæ do Temerii i Redanii.T³umy uciekinierów ci¹gnê³y Dolin¹ Pontaru i prze³êczami Mahakamu.Ale nie wszystkim uda³o siê uciec.Konne zagony Nilfgaardczyków posz³y za nimi, odcina³y drogê ucieczki.Wiesz, o co chodzi³o?- Nie wiem.Nie znam siê na.Nie znam siê na wojnie, Jaskier.- Chodzi³o o jeñców.O niewolników.Chcieli zagarn¹æ w niewolê jak najwiêcej ludzi.To dla Nilfgaardu najtañsza si³a robocza.Dlatego tak zawziêcie przeœladowali uciekinierów.To by³o wielkie polowanie na ludzi, Geralt.£atwe polowanie.Bo wojsko uciek³o, a uchodz¹cych ludzi nikt nie broni³.214Nikt?- Prawie nikt.- Nie zd¹¿ymy.- wycharcza³ Villis, ogl¹daj¹c siê.- Nie zdo³amy ujœæ.Psiakrew, granica ju¿ tak blisko.Tak blisko.Rayla stanê³a w strzemionach, spojrza³a na goœciniec wij¹cy siê wœród pokrytych borem wzgórz.Droga, jak okiem siêgn¹æ, usiana by³a porzuconym dobytkiem, trupami koni, zepchniêtymi na pobocza wozami i wózkami.Za nimi, zza lasów, bi³y w niebo czarne s³upy dymów.S³ychaæ by³o coraz bli¿szy wrzask, narastaj¹ce odg³osy walki.- Wykañczaj¹ tyln¹ stra¿.- Villis otar³ twarz z sadzy i potu.- S³yszysz, Rayla? Dogonili tyln¹ stra¿ i wycinaj¹ ich w pieñ! Nie zd¹¿ymy!- Teraz my jesteœmy tyln¹ stra¿¹ - powiedzia³a sucho najemniczka.- Teraz nasza kolej.Villis poblad³, któryœ z przys³uchuj¹cych siê ¿o³nierzy westchn¹³ g³oœno.Rayla szarpnê³a wodze, obróci³a chrapi¹cego ciê¿ko, z trudem unosz¹cego ³eb wierzchowca.- I tak nie zdo³amy ujœæ - powiedzia³a spokojnie.-Konie za chwilê padn¹.Zanim dojdziemy do prze³êczy, dopêdz¹ nas i zar¹bi¹.- Rzuæmy wszystko i zapadnijmy w lasy - powiedzia³ Villis, nie patrz¹c na ni¹.- Pojedynczo, ka¿dy za siebie.Mo¿e siê uda.prze¿yæ.Rayla nie odpowiedzia³a, wzrokiem i ruchem g³owy wskaza³a na prze³êcz, na szlak, na ostatnie szeregi d³ugiej kolumny uciekinierów ci¹gn¹cych ku granicy.Villis zrozumia³.Zakl¹³ wstrêtnie, zeskoczy³ z siod³a, zachwia³ siê, opar³ na mieczu.- Z koni! - krzykn¹³ chrapliwie do ¿o³nierzy.- Tarasowaæ goœciniec czym siê da! Czego siê gapicie? Raz matka rodzi³a i zdycha siê ino raz! Jesteœmy wojsko! Jesteœmy stra¿ tylna! Musimy zatrzymaæ poœcig, opóŸniæ.Zamilk³.- Jeœli opóŸnimy poœcig, ludzie zdo³aj¹ przejœæ do Temerii, na tamt¹ stronê gór - dokoñczy³a Rayla, te¿ zsia-gaj¹c z konia.- Tam s¹ kobiety i dzieci.Co tak wytrzeszczacie ga³y? To nasze rzemios³o.Za to nam p³ac¹, zapomnieliœcie?¯o³nierze popatrzyli po sobie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]