[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rzuci³ wiadro i chwyci³ siê masztu, gdy ciê¿ka fala przelewa³a siêprzez pok³ad.Piana wygl¹da³a jak migotliwie fluoryzuj¹ca rtêæ.Woda wirowa³awokó³ jego nóg, nie dostrzega³ jej, wbi³ oczy w ciemnoœæ.Ciemnoœæ - to by³onajgorsze z³o.Stary kuter zatacza³ siê i podskakiwa³, potyka³ i zanurza³, aleby³ jakby nierealny, porusza³ siê w pró¿ni.Nie widzieli nic - ani dok¹d posz³aostatnia fala, ani sk¹d nadchodzi³a nastêpna.Morze by³o niewidoczne iniesamowicie odleg³e, a jednoczeœnie przera¿aj¹ce w swej namacalnej bliskoœci.Mallory zajrza³ do luku, ledwie dostrzegaj¹c niewyraŸn¹ bia³¹ plamê twarzyMillera; Miller po³kn¹³ trochê morskiej wody i wymiotowa³ gwa³townie s³on¹ wod¹i krwi¹.Mallory mimo woli zignorowa³ to, ca³a jego uwaga skoncentrowa³a siêgdzie indziej; usi³owa³ skonkretyzowaæ jakieœ przelotne wra¿enie, równieniepewne jak krótkie.Ta sprawa wydawa³a mu siê rozpaczliwie pilna.Potemkolejna, jeszcze wiêksza fala uderzy³a o burtê i w tej samej chwili zrozumia³.Wiatr! Wiatr s³ab³ z ka¿d¹ sekund¹.Splataj¹c ramiona wokó³ masztu, gdy kolejnygrzywacz usi³owa³ go porwaæ, przypomnia³ sobie, jak czêsto w górach, wojczyŸnie, sta³ na skraju przepaœci, wiatr zaœ, szukaj¹c drogi najmniejszegooporu, zmienia³ kierunek i wia³ po zboczu, zostawiaj¹c go w zak¹tku wzglêdnegospokoju.By³o to doœæ powszechne zjawisko w górach.A te dwie niezwyk³ecêtkowane fale - to ustêpuj¹cy przybój! Znaczenie tych zjawisk spad³o nañ jakcios.Rafy! Jesteœmy na rafach Nawarony.Z ochryp³ym krzykiem ostrze¿enia, niezwa¿aj¹c na w³asne bezpieczeñstwo, rzuci³ si¹ na rufê i run¹³ w sk³êbione wodyna dnie maszynowni.- Ca³a wstecz! - krzykn¹³.Bia³a plama, która by³a twarz¹Browna, odwróci³a siê ku niemu.- Na mi³oœæ bosk¹, cz³owieku, ca³a wstecz!P³yniemy na rafy! Zerwa³ siê na nogi, dwoma skokami osi¹gn¹³ sterówkê, rêkamaca³a nerwowo szukaj¹c rakiety.- Rafy, Stevens! Wchodzimy prawie na rafy!Andrea.Miller nadal jest na dole! Zerkn¹³ na Stevensa, dostrzeg³ powolny,przytakuj¹cy ruch œci¹gniêtej, zakrwawionej twarzy, spojrza³ w tym samymkierunku co pozbawione wyrazu oczy porucznika, ujrza³ bia³¹ fosforyzuj¹c¹ liniê,nieregularn¹, lecz prawie ci¹g³¹, nasilaj¹c¹ siê i bledn¹c¹, gdy fale uderza³y icofa³y siê od raf, nadal niewidocznych w ciemnoœci.Nerwowymi ruchami za³adowa³i wystrzeli³ rakietê.Rakieta polecia³a sycz¹c i parskaj¹c, prawie poziomymlotem.Przez chwilê Mallory myœla³, ¿e zgas³a, i zacisn¹³ piêœci w bezsilnejz³oœci.Rakieta uderzy³a jednak o ska³ê, spad³a na wystaj¹c¹ kamienn¹ pó³kê,jakieœ dwanaœcie stóp nad wod¹, i le¿a³a tam dymi¹c i p³on¹c w ulewnym deszczu ichmurach piany unosz¹cej siê znad rycz¹cych grzywaczy.Œwiat³o by³o s³abe, leczdostateczne.Ska³y znajdowa³y siê w odleg³oœci jakichœ piêædziesiêciu jardów,czarne i po³yskuj¹ce wilgoci¹ w migotliwym blasku rakiety, która oœwietla³a kr¹go promieniu mniejszym ni¿ piêæ jardów; ska³a poni¿ej wystêpu zaœ by³a pogr¹¿onaw zdradzieckiej ciemnoœci.A prosto przed nimi, dwadzieœcia, mo¿e piêtnaœciejardów od brzegu, rozci¹ga³a siê d³uga rafa, poszczerbiona i ostra jak ig³a,której oba koñce niknê³y w ciemnoœci.- Dop³yniesz?! - rykn¹³ do Stevensa.- Bógwie! Spróbujê! - Krzykn¹³ coœ jeszcze o jakimœ przejœciu, ale Mallory by³ ju¿ wpo³owie drogi do dziobówki.Jak zwykle w chwilach niebezpieczeñstwa, jegowyobraŸnia wybiega³a naprzód z niezwyk³¹ pewnoœci¹ i jasnoœci¹ myœli, z którychpotem nigdy nie zdawa³ sobie sprawy.Schwyci³ haki, m³otek i przetykan¹ drutemlinê i w ci¹gu kilku sekund by³ ju¿ z powrotem na pok³adzie.Sta³ nieruchomo jakg³az, z nieznoœnym napiêciem obserwuj¹c wznosz¹c¹ siê nad kutrem poszarpan¹ska³ê, która siêga³a prawie do po³owy sterówki.Statek trzasn¹³ o ni¹ taksilnie, ¿e Mallory upad³ na kolana.Zatrzeszcza³y powyginane i spêkane burty, apotem kuter pochyli³ siê na bok i opad³ bezw³adnie, mimo ¿e Stevens krêci³sterem i krzycza³ o ca³¹ wstecz.Mallory odetchn¹³ g³êboko, z ulg¹ -nieœwiadomie przez ca³y czas wstrzymywa³ oddech - a potem pospiesznie przerzuci³zwój lin przez prawe ramiê, za pas zatykaj¹c haki i m³otek.Kuter niezdarniekrêci³ siê doko³a, podskakuj¹c i wibruj¹c gwa³townie, gdy pada³ bokiem w bruzdyfal, fal krótszych i bardziej pionowych ni¿ dotychczas, wzbudzonych podwójnymnaciskiem wiatru i przyboju odbitego od ska³.Morze i silnik nadal popycha³ykuter naprzód, a odleg³oœæ od raf zmniejsza³a siê z zastraszaj¹c¹ szybkoœci¹.Tojedyna okazja - powtarza³ Mallory.- Okazja, któr¹ muszê wykorzystaæ.Lecz ma³ywystêp skalny, odleg³y i niedostêpny, by³ ostatni¹ wyrafinowan¹ tortur¹ losu,sol¹ w œmiertelnej ranie.W g³êbi serca Mallory wiedzia³, ¿e to w ogóle nie jest¿adna okazja, tylko samobójczy krok.Wtedy Andrea wyrzuci³ za burtê ostatnieodbijacze - zu¿yte opony ciê¿arówek - i stan¹³ przy nim ukazuj¹c zêby wuœmiechu, i nagle Mallory nie by³ ju¿ taki pewny.- Na tê pó³kê? - Wielka,uspokajaj¹ca d³oñ Andrei spoczê³a na ramieniu Mallory.ego.Mallory skin¹³ g³ow¹,ugi¹³ kolana, wpar³ mocno stopy w rozhuœtany pok³ad.- Skacz! - rykn¹³ Andrea.Nie by³o ju¿ czasu.Kuter pochyli³ siê burt¹, podrzucony na grzbiecie faliprawie do wysokoœci ska³, a Mallory zrozumia³, ¿e musi skoczyæ teraz albo nigdy.Cofn¹³ ramiona, jeszcze bardziej ugi¹³ nogi w kolanach, a potem jednymkonwulsyjnym szarpniêciem rzuci³ siê w górê.Palce drapa³y mokr¹ ska³ê, a potemzacisnê³y siê na krawêdzi pó³ki.Przez moment wisia³ na ramionach, niezdolny do¿adnego ruchu.Jêkn¹³, s³ysz¹c, jak przedni maszt uderza o kamienie i pêka,potem bez udzia³u woli rozluŸni³ palce i znalaz³ siê prawie w po³owie wysokoœciska³y, pchniêty potê¿nie od do³u.Jednak nie by³ jeszcze na szczycie.Trzyma³siê jedynie na sprz¹czce pasa, która zaczepi³a siê o wystêp ska³y i pod wp³ywemciê¿aru cia³a podesz³a teraz a¿ do mostka klatki piersiowej.Mallory niewymachiwa³ rêkami w poszukiwaniu oparcia, nie miota³ siê ca³ym cia³em, niewierzga³ nogami w powietrzu - wtedy niechybnie run¹³by w dó³.Nareszcie znowuznalaz³ siê w swoim ¿ywiole.Najwiêkszy, wedle powszechnego mniemania, alpinistaswoich czasów by³ jak stworzony do takich sytuacji.Powoli, metodycznie, obmaca³ska³ê i prawie natychmiast odkry³ ma³e pêkniêcie id¹ce w g³¹b.By³oby lepiej,gdyby ta szczelina by³a równoleg³a do powierzchni i szersza od zapa³ki.LeczMallory.emu to wystarczy³o
[ Pobierz całość w formacie PDF ]