[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co najmniej trzydziestu na jednego.Nigdy nie uczy³ siê ¿adnego czaru, którym móg³by siê pos³u¿yæ w takiej sytuacji.Zrozumia³, ¿e staje wobec tego, przed czym Moody zawsze ich ostrzega³.wobec niemo¿liwego do zablokowania zaklêcia Avada kedavra, a Voldemort mia³ racjê: tym razem nie by³o przy nim matki, która odda³aby za niego ¿ycie.Tym razem by³ zupe³nie sam, pozbawiony jakiejkolwiek ochrony.- Uk³oñmy siê sobie, Harry - powiedzia³ Voldemort, pochylaj¹c siê lekko, ale nie spuszczaj¹c z niego oczu.- No, dalej, trzeba zachowaæ te wszystkie finezje.Dumbledore by³by z ciebie rad, gdybyœ siê popisa³ dobrymi manierami.Pok³oñ siê œmierci, Harry.Œmiercio¿ercy wybuchnêli œmiechem.Nik³y uœmiech wykrzywi³ te¿ pozbawione warg usta Voldemorta.Harry nie sk³oni³ siê przed nim.Nie zamierza³ mu pozwoliæ bawiæ siê swoim kosztem, zanim zginie.Nie zamierza³ daæ mu tej satysfakcji.- Powiedzia³em: uk³oñ siê - wycedzi³ Voldemort, podnosz¹c ró¿d¿kê.Harry poczu³, ¿e krêgos³up wygina mu siê, jakby go ucisnê³a bezlitoœnie jakaœ wielka, niewidzialna rêka.Œmiercio¿ercy zaœmiali siê jeszcze g³oœniej.- Bardzo dobrze - powiedzia³ cicho Voldemort i ponownie uniós³ ró¿d¿kê, a ucisk na karku zel¿a³.- A teraz stañ przede mn¹ jak mê¿czyzna, wyprostowany i dumny.Tak jak umiera³ twój ojciec.Zaczynamy pojedynek.Jeszcze raz uniós³ ró¿d¿kê i zanim Harry zd¹¿y³ zrobiæ cokolwiek, by siê obroniæ, zanim zd¹¿y³ wykonaæ jakikolwiek ruch, ponownie ugodzi³o go zaklêcie Cruciatus.Ból by³ tak silny, tak wszechogarniaj¹cy, ¿e straci³ œwiadomoœæ.Rozpalone do bia³oœci no¿e przeszywa³y ka¿dy cal jego skóry, g³owa pêka³a mu z bólu, krzycza³, krzycza³, krzycza³ tak, jak jeszcze nigdy nie krzycza³ w ca³ym swoim ¿yciu.Nagle wszystko usta³o.Harry przetoczy³ siê na bok i podŸwign¹³ na nogi.Trz¹s³ siê ca³y jak Glizdogon, kiedy odci¹³ sobie rêkê, zatoczy³ siê na obserwuj¹cych ich œmiercio¿erców, a oni odepchnêli go z powrotem w stronê Voldemorta.- Ma³a przerwa - rzek³ Voldemort, wydymaj¹c p³askie nozdrza.- Ma³a przerwa.Boli, co? Nie chcesz, ¿ebym to zrobi³ jeszcze raz, co, Harry? Harry nie odpowiedzia³.Wiedzia³, ¿e za chwilê umrze tak jak Cedrik, mówi³y mu to te bezlitosne czerwone oczy.Umrze i nic nie mo¿e na to poradziæ.Ale nie bêdzie igraszk¹ Voldemorta.Nie bêdzie mu pos³uszny.Nie bêdzie go b³agaæ o litoœæ.- Zapyta³em ciê, czy chcesz, ¿ebym to zrobi³ jeszcze raz- powiedzia³ cicho Voldemort.- Odpowiadaj! Imperia! I Harry poczu³, po raz trzeci w ¿yciu, jak z jego umys³u znikaj¹ wszelkie myœli.To by³o cudowne uczucie.Przesta³ myœleæ.jakby siê unosi³ w powietrzu, jakby œni³.Odpowiedz mu: nie.powiedz: nie.odpowiedz: nie.Nie powiem, odezwa³ siê gdzieœ w tyle jego g³owy silniejszy g³os, nie odpowiem mu.Powiedz: nie.Nie zrobiê tego, nie powiem.Powiedz: nie.- NIE POWIEM! Te ostatnie s³owa wydar³y siê ju¿ z ust Harry'ego.Potoczy³y siê echem po cmentarzu, a on sam ockn¹³ siê z sennego odrêtwienia, jakby go oblano kub³em zimnej wody.Powróci³ straszliwy ból, który pozostawi³o zaklêcie Cruciatus, powróci³a œwiadomoœæ tego, gdzie jest i co go czeka.- Nie powiesz? - zapyta³ cicho Voldemort, a œmiercio¿ercy przestali siê œmiaæ.- Nie powiesz "nie"? Harry, pos³uszeñstwo to cnota, której ciê nauczê, zanim umrzesz.To co, mo¿e jeszcze troszkê poboli? Uniós³ ró¿d¿kê, ale tym razem Harry by³ na to przygotowany.Jego cia³o przypomnia³o sobie o refleksie nabytym podczas trenigów quidditcha: rzuci³ siê w bok na ziemiê, przetoczy³ poza marmurowy nagrobek ojca Voldemorta i us³ysza³, jak p³yta pêka z trzaskiem, ugodzona zaklêciem.- Nie bawimy siê w chowanego, Harry - rozleg³ siê cichy, zimny g³os, a œmiercio¿ercy znowu wybuchnêli œmiechem.- Przede mn¹ nie mo¿esz siê ukryæ.Ju¿ siê zmêczy³eœ pojedynkiem? Wolisz, ¿ebym go zakoñczy³? No, wychodŸ, Harry.Wy³aŸ stamt¹d i walcz.To bêdzie szybkie, mo¿e nawet bezbolesne.Nie wiem.Nigdy nie umiera³em.Harry skuli³ siê za p³yt¹ nagrobn¹.Oto nadszed³ koniec.Nie ma ¿adnej nadziei.nie mo¿e liczyæ na ¿adn¹ pomoc.I kiedy s³ysza³, jak Voldemort podchodzi coraz bli¿ej, wiedzia³ tylko jedno, a œwiadomoœæ tego by³a ponad strach i rozum: nie umrze, kul¹c siê tu, jak dziecko bawi¹ce siê w chowanego, nie umrze, klêcz¹c u stóp Voldemorta.Umrze wyprostowany, jak jego ojciec, umrze, próbuj¹c siê broniæ, nawet jeœli ¿adna obrona nie jest mo¿liwa.Zanim Voldemort zd¹¿y³ wychyliæ sw¹ p³ask¹ g³owê wê¿a poza p³ytê nagrobn¹, Harry wsta³, œcisn¹³ mocno ró¿d¿kê, wyci¹gn¹³ j¹ przed siebie i wyszed³ zza p³yty, staj¹c twarz¹ w twarz z Voldemortem.Lecz Voldemort by³ przygotowany.Kiedy Harry krzykn¹³: "Expelliarmus!", Voldemort krzykn¹³: "Avada kedavra!" Z ró¿d¿ki Voldemorta trysn¹³ strumieñ zielonego œwiat³a i w tej samej chwili z ró¿d¿ki Harry'ego wystrzeli³ czerwony promieñ.Zderzy³y siê w powietrzu pomiêdzy nimi i nagle Harry poczu³, ¿e jego ró¿d¿ka wibruje, jakby przebiega³ przez ni¹ pr¹d elektryczny; palce zacisnê³y mu siê na niej tak, ¿e nie móg³by jej puœciæ nawet, gdyby chcia³.W¹ski promieñ œwiat³a - ju¿ ani nie czerwony, ani nie zielony, tylko ciemnoz³oty - po³¹czy³ obie ró¿d¿ki i Harry, œledz¹c jego bieg, zobaczy³ ze zdumieniem, ¿e d³ugie, bia³e palce Voldemorta równie¿ zacisnê³y siê na ró¿d¿ce, która dygota³a i wibrowa³a.A potem - nagle, niespodziewanie - poczu³, jak jego stopy odrywaj¹ siê od ziemi.Obaj wznosili siê w powietrze, a ich ró¿d¿ki wci¹¿ by³y po³¹czone strumieniem migoc¹cego z³otego œwiat³a
[ Pobierz całość w formacie PDF ]