[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wreszcie zawarcza³a ciêciwa kuszy, a jednoczeœnie g³os Jagienki zawo³a³:- Jest! jest!.Zbyszko wdrapa³ siê w mgnieniu oka wy¿ej i spojrza³ przez ga³êzie na wodê: bóbr to zanurza³ siê, to wyp³ywa³ na powierzchniê kozio³kuj¹c przy tym i ukazuj¹c chwilami jaœniejszy od grzbietu brzuch.- Dobrze dosta³! zaraz siê uspokoi! - rzek³a Jagienka.I zgad³a, gdy¿ ruchy zwierza stawa³y siê coraz s³absze, a po up³ywie jednej zdrowaœki sp³yn¹³ na powierzchniê brzuchem do góry.- Pójdê po niego - rzek³ Zbyszko.- Nie chodŸ.Tu z brzegu jest mu³u na kilku ch³opów.Kto nie wie, jak sobie poradziæ, utopi siê na pewno.- To jak¿e go dostaniem?- Ju¿ on wieczorem bêdzie w Bogdañcu, niech ciê o to g³owa nie boli; a nam czas do domu.-Aleœ go dobrze ustrzeli³a!- Ba! nie pierwszego!.- Inne dziewki boj¹ siê i spojrzeæ na kuszê, a z tak¹ to choæby ca³e ¿ycie po boru chodziæ!.Jagienka s³ysz¹c tê pochwa³ê uœmiechnê³a siê z radoœci, ale nie odrzek³a nic, i poszli t¹ sam¹ drog¹ przez ³ozinê.Zbyszko pocz¹³ wypytywaæ o ¿eremia bobrowe, ona zaœ opowiada³a mu, ile jest bobrów na Moczydo³ach, ile na Zgorzelicach i jak sobie po jeziorkach i strugach bobruj¹.Nagle jednak uderzy³a siê d³oni¹ po biodrze.- Ot! - zawo³a³a - zabaczy³am grotów na wierzbie.Czekaj !I nim zd¹¿y³ odpowiedzieæ, ¿e sam po nie pójdzie, skoczy³a jak sarna z powrotem, a po chwili znik³a mu z oczu.Zbyszko czeka³ i czeka³, a¿ wreszcie pocz¹³ siê dziwiæ, dlaczego jej tak d³ugo nie ma.- Chyba pogubi³a groty i szuka ich - rzek³ sobie ale pójdê, obaczê, czy jej siê co nie sta³o.Zaledwie jednak przeszed³ parê kroków, gdy dziewczyna zjawi³a siê przed nim z kusz¹ w rêku, ze œmiej¹c¹ siê rumian¹ twarz¹ i z bobrem na plecach.- Dla Boga! - zawo³a³ Zbyszko - a ty jakeœ go wy³owi³a?- Jak? wlaz³am do wody i tyla! mnie nie pierwszyzna, a ciebie nie chcia³am puœciæ, bo kto tam nie wie, jak p³ywaæ, zaraz go mu³ wci¹gnie.- A jam ci tu czeka³ jak kto g³upi! Chytra z ciebie dziewka.- No to i co? Mia³am siê przy tobie rozdziewaæ czy jak?- Toœ i grotów nie zapomnia³a?- A nie, jeno chcia³am ciê odwieœæ od brzegu.- Ba, a ¿ebym tak za tob¹ poszed³, to bym dopiero dziwo zobaczy³.By³oby siê nad czym cudowaæ! Hej!.- Cichaj !- Jak mi Bóg mi³y, takem ju¿ szed³.- Cichaj!.Po chwili zaœ chc¹c widocznie odwróciæ rozmowê rzek³a:- Wy¿mij mi warkocz, bo mi okrutnie plecy moczy.Zbyszko chwyci³ jedn¹ rêk¹ warkocz blisko g³owy, drug¹ zaœ pocz¹³ go wykrêcaæ mówi¹c przy tym:- Najlepiej go rozpleæ, to wiatr zaraz wysuszy.Lecz ona nie chcia³a tego uczyniæ z powodu gêstwiny, przez któr¹ musieli siê przedzieraæ.Zbyszko wzi¹³ teraz bobra na plecy, Jagienka zaœ id¹c na.przedzie mówi³a:- Prêdko teraz Maæko wyzdrowieje, bo na rany nie masz nad niedŸwiedzie sad³o do œrodka, a bobrowy skrom na wierzch.Za jakie dwie niedziele na koñ bêdzie siada³.- Daj¿e mu Bo¿e! - odrzek³ Zbyszko.- Czekam te¿ tego jak zbawienia, bo mi nijak od chorego odje¿d¿aæ, a ciê¿ko mi tu siedzieæ.- Ciê¿ko ci tu siedzieæ? - spyta³a Jagienka.Czemu to?- To ci nic Zych nie mówi³ o Danusi?- Coœ mi tam mówi³.Wiem.ona ciê na³êczk¹ nakry³a.wiem!.Mówi³ mi tak¿e, ¿e ka¿dy rycerz œluby jakoweœ czyni, ¿e bêdzie swojej paniej s³u¿y³.Ale powiada³, ¿e to nic - taka s³u¿ba.bo poniektóry, choæ ¿eniaty, a te¿ jakowejœ pani s³u¿y.A ta Danusia, Zbyszku, to co? - powiadaj!.co ona Danusia?I przysun¹wszy siê blisko podnios³a oczy i poczê³a patrzeæ z wielkim niepokojem w jego twarz, on zaœ nie zwróciwszy najmniejszej uwagi na jej trwo¿ny g³os i spojrzenie rzek³:- Pani ci to jest moja, ale i kochanie najmilejsze.Nie mówiê ja tego nikomu, ale tobie powiem jakoby w³aœnie siostrze, bo siê od ma³ego znamy.Poszed³by ja za ni¹ za dziewi¹t¹ rzekê i za dziewi¹te morze, do Niemców i do Tatarów, gdy¿ nie ma takiej drugiej w caluœkim œwiecie.Niech stryk w Bogdañcu siedzi, a ja zaœ przed siê ku niej powêdrujê.Co mi ta bez niej Bogdaniec, co statek, co stada, co opatowe bogactwa! Si¹dê, ot, na koñ i na Mazury pojadê, a tak mi dopomó¿ Bóg, jako ¿e to, com jej œlubowa³, spe³niê, chyba ¿e wprzódy sam legnê.- Nie wiedzia³am.- odpar³a g³ucho Jagienka.Zbyszko zaœ pocz¹³ jej opowiadaæ, jako siê z Danusi¹ w Tyñcu poznali, jak jej zaraz œlubowa³, i wszystko, co nast¹pi³o potem, wiêc swoje uwiêzienie, ratunek, jaki mu da³a Danusia, Jurandow¹ odmowê, po¿egnanie, swoje têsknoty i wreszcie radoœæ z tego, ¿e po wyzdrowieniu Maæka bêdzie móg³ jechaæ do kochanej dziewczyny, by spe³niæ, co jej obieca³.Opowiadanie przerwa³ mu dopiero widok pacho³ka z koñmi, który czeka³ na skraju Iasu.Jagienka siad³a zaraz na koñ i poczê³a siê ¿egnaæ ze Zbyszkiem.- Niech pacho³ek jedzie z bobrem za tob¹, a ja nawrócê do Zgorzelic.- A to nie pojedziesz do Bogdañca? Zych tam jest.- Nie.Tatulo mieli wróciæ i mnie kazali.- No, to Bóg ci zap³aæ za bobra.- Z Bogiem.I po chwili Jagienka zosta³a sama.Jad¹c przez wrzosy ku domowi czas jakiœ ogl¹da³a siê za Zbyszkiem, a gdy znik³ wreszcie za drzewami, zakry³a oczy d³oni¹ jakby chroni¹c siê od blasku s³oñca.Wkrótce jednak spod rêki poczê³y jej sp³ywaæ po policzkach ³zy wielkie i padaæ jedna za drug¹ jak groch na siod³o i grzywê koñsk¹
[ Pobierz całość w formacie PDF ]