[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tu gromadzili, wymieniali i kradli informacje dyplomaci oraz szpiedzy z takich krajów, o których w Odrodzonym Królestwie nawet nie słyszano, a gdzie z kolei nikt nie interesował się zaśnieżonym niedźwiedzim kątem na tym brzegu Anduiny.Tumożna było znaleźć dowolną rzecz, jaką zrodziła ziemia, wody i trzewia Ardy, lub tworzyły ręce i umysły jej mieszkańców, począwszy od egzotycznych owoców do najrzadszych leków i narkotyków, od zadziwiającego wykonaniem platynowego diademu zesłynnymi wendotenijskimi szmaragdami do mordorskiego jataganu z bułatnej stali, którym można było przeciąć kamień, a następnie owinąć klingę wokół pasa jak rzemień, od nieznanych skrzemieniałych zębów (jakoby smoczych, posiadających magiczne właściwości) do rękopisów w zapomnianych dziś językach.Było tu wszystko, a zawierało się to zwłaszcza w pewnej znanej anegdocie: "Czy naprawdę istnieje Pierścień Władzy? Nie, ponieważ gdyby istniał można by go kupić na umbarskim bazarze".A jak tu się mieszała krew.Jakie piękności wynurzały się z tego wrzącego wszechświatowego tygla! W każdym razie Tangorn po drodze z Rybiego Targu na nadbrzeża Trzech Gwiazd naliczył co najmniej pół tuzina takich Metysek, że po prostu "trzymajcie mnie we czworo".Na nadbrzeżu zajrzał do znanej sobie z dawnych czasów piwniczki, gdzie wypił kielich ulubionego złocistego muszkatelu.Słodycz i gorycz tak subtelnie w nim się równoważyły, że smak zanikał w ogóle i wino stało się urzeczywistnionym aromatem jakby zwyczajnym i nawet dość mocnym, a tak naprawdę utkanym z wielu odcieni wieloznaczności i niedopowiedzeń.Wystarczy zatrzymać łyk na języku, by zobaczyć na jawie nagrzane promieniami słońca topazowe owoce, nieco przyprószone wapiennym pyłem i lśniącą, białą kamienistą drogę przez winnicę, a potem, z drżącego południowego upału, same zrodzą się w duszy upajające rytmy umbarskich sześciowierszy - takato.Dziwna sprawa, myślał, wychodząc po wyszczerbionych stopniach z chłodnego piwnicznego mroku (jeszcze raz sprawdził - nie ma "ogona"), ale kiedyś wydawało mu się zupełnie poważnie, że jeśli pijący wyczuje do końca smak takiego magicznego napoju to wniknie w duszę miasta, gdzie się zrodził.Cudowny, przeklęty, delikatny, kapryśny, ironiczny, grzeszny, wiecznie umykający i nie dający się do siebie zbliżyć Umbar.Dziewka nieziemsko piękna i urokliwa, która napoi cię oszałamiającym wywarem - specjalnie, by flirtować na twych oczach z pierwszym lepszym - i masz tylko jedno do wyboru: zabić ją, lub machnąć na wszystko ręką i pogodzić się z nią taką, jaką jest.On pogodził się i teraz, wróciwszy po czterech latach rozłąki, zrozumiał w końcu absolutnie jasno i wyraźnie, że całe gondorskie życie barona Tangorn było niczym więcej jak przeciągającym się nieporozumieniem, ponieważ prawdziwy jego dom jest tu.Zatrzymał się przy balustradzie nabrzeża, opierając się łokciem o ciepły różowawy wapień, rzucił spojrzenie na wspaniałą panoramę obu umbarskich zalewów, Harmiańskiego i Barangarskiego, i nagle coś sobie przypomniał: to właśnie tu spotkał się z baronem Gragerem pierwszego dnia swojego w Umbarze pobytu! Rezydent wysłuchał opowieści Tangorna i zimnym głosem odciął: "Mam w nosie rekomendacje Faramira! Do prawdziwej pracy dopuszczę pana, młodzieńcze, nie wcześniej niż za pół roku.Do tego czasu ma pan znać miasto lepiej niż miejscowa policja, ma pan mówić oboma tutejszymi językami bez akcentu i posiadać szeroki krąg znajomości we wszystkich warstwach społeczeństwa - od kryminalistów do senatorów.To na początek.Jeśli nie wywiąże się pan z zadania - wracamy do domu.Zajmiemy się przekładem literackim, gdyż to naprawdę dobrze panu wychodzi".Zaiste wszystko wraca na swoje miejsce.Czy potrafił stać się tu swoim? To jest raczej w ogóle niemożliwe.Ale, jakkolwiek było, nauczył się układać wielce cenione przez znawców takato, zupełnie znośnie znał się na olinowaniu statków i swobodnie migał z harmiańskimi przemytnikami.Jeszcze teraz potrafi z zawiązanymi oczami przeprowadzić gondolę po labiryncie kanałów Starego Miasta i do tej pory trzyma w pamięci co najmniej tuzin przechodnich podwórek i innych miejsc, gdzie można zgubić "ogon", nawet jeśli śledzący już "ocierają się ramionami", to znaczy jawnie prowadzą za pomocą całej brygady.Wtedy splótł tu sobie niezłą sieć, a potem w jego życiu pojawiła się Elwiss - kobieta, dla której w tym mieście nie istniały tajemnice.Albo może to on pojawił się w jej życiu?Elwiss była najwspanialszą kurtyzaną Umbaru; od matki urodzonej w Belfalas, posiadaczki portowego szynku pod nazwą "Pocałunek syreny" - przejęła jej szafirowe oczy i włosy koloru jasnej miedzi, które w mgnieniu oka doprowadzały do szaleństwa każdego człowieka z Południa, a od ojca - korsarskiego szypra powieszonego na rei, gdy dziewczynka nie miała jeszcze nawet roku - męski twardy umysł, niezależność charakteru i tęsknotę do dobrze zaplanowanych afer.Takie połączenie pozwoliło jej wypłynąć ze slumsów portowej dzielnicy, gdzie się urodziła, i przenieść do własnej willi na ulicy Jaspisowej, w której to willi spotykał się cały wielki świat Republiki.Stroje Elwiss regularnie powodowały wylewy żółci u żon i oficjalnych kochanek wyższych urzędników, a jej ciało było modelem na trzech malowniczych płótnach i powodem tuzina pojedynków.Jedna z nią noc kosztowała fortunę - lub nie kosztowała nic prócz na przykład udanej wierszowanej dedykacji.Właśnie tak stało się pewnego dnia z Tangornem, który wpadł do niej na chwilkę, gdyż miał nadzieję nawiązać trwały kontaktz regularnie pojawiającym się tam sekretarzem khandyjskiego konsulatu.Gdy goście zaczęli się rozchodzić, ślicznotka zatrzymała się przed zabawnym północnym barbarzyńcą i z oburzeniem, nijak nie współgrającym ze skrzącymi się ze śmiechu oczami, rzekła:- Powiadają, baronie, że pan onegdaj twierdził, jakobym miała farbowane włosy.- Baron otworzył usta, chcąc zaprzeczyć tejstraszliwej potwarzy, ale pojął na czas, że nie tego się od niego oczekuje.- Tak więc, jestem naturalną blondynką.Chce się pan przekonać?- Teraz?- A kiedy?! - I, wziąwszy go pod rękę, zdecydowanie ruszyła z salonu do wewnętrznych pokoi, mrucząc po drodze: - Zobaczymy, czy jesteś taki dobry w łóżku, jak w tańcu.Okazało się, że nawet lepszy.Przed świtem Elwiss podpisała bezwarunkową kapitulację, której warunków uczciwie dochowywała w ciągu wszystkich lat.Co do Tangorna, to najpierw wydało mu się to wspaniałą przygodą - i niczym więcej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]