[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy Bennett spokojnie prowadzi³ samochód,odnosi³em wra¿enie, ¿e jego mózg i umys³ dzia³aj¹ w zu-2 Status tików mo¿e byæ dwuznaczny, mo¿e obejmowaæ zarówno nic nie znacz¹cedrgawki lub odg³osy, jak i wa¿ne czynnoœci.Pomimo i¿ w syndromie Tourette'a tiki s¹zjawiskiem wrodzonym, to sama ich forma zale¿na jest od historycznych lub osobistychdoœwiadczeñ.Nazwisko, dŸwiêk, obraz, gest, widziane lata temu i zapomniane, rnog¹ byæpowtarzane i przetwarzane w podœwiadomoœci, aby ostatecznie ujawniæ i zachowaæ siê wstereotypicznej formie tiku.Tego typu tiki s¹ jak hieroglificzne skamieliny przesz³oœci, które zbiegiem czasu staj¹ siê lak szcz¹tkowe i nik³e, ¿e a¿ niezrozumia³e (jak np.pozdrowienie „Godbe with you" [Bóg z tob¹ —przyp.t³um.], które uleg³o kondensacji, skurczeniu, i po wiekachzamieni³o siê w fonetycznie podobne, lecz nic nie znacz¹ce s³owo „goodbye" [do widzenia—przyp.t³um.]).Jeden z moich dawnych pacjentów wydawa³ z siebie wybuchowy, gard³owy,trójsylabiczny dŸwiêk.Po jego dok³adnym zbadaniu okaza³o siê, ¿e by³a to przyspieszona,zdeformowana wymowa s³owa ,,Verboten ", stanowi¹ca spazmatyczn¹ parodiê zakazuj¹cegog³osu ojca.Otrzyma³em ostatnio list od kobiety z zespo³em Tourette'a, która po przeczytaniuwczeœniejszej wersji tego opowiadania napisa³a, ¿e ,,»przechowywanie w relikwiarzu« jestdoskona³ym okreœleniem na opisanie wewnêtrznej gry pomiêdzy ¿yciem i tikami — procesu,w którym ¿ycie zostaje wpisane w tiki.To prawie tak, jakby touretyczne cia³o sta³o siêekspresyjnym, aczkolwiek pomieszanym archiwum ¿yciowych doœwiadczeñ".96pe³nie odmiennym trybie, a nie ¿e choroba zosta³a ca³kowicie st³umiona.Kilka minut póŸniej przyjechaliœmy do jego czaruj¹cego, idiosynkratycznego domu zdzikim ogrodem, po³o¿onego na wzgórzu nad miastem.Szczekaniem i machaniem ogonamipowita³y nas psy Bennetta — podobne do wilków, z dziwnymi, bladymi oczami.Kiedywysiedliœmy z samochodu, rzuci³ „Czeœæ, szczeniaki!" tym samym dziwacznym, wysokim ist³umionym g³osem, którym wczeœniej mówi³ „Czeœæ, Patty!" Konwulsyjnym ruchempoklepa³ psy po g³owach.Klepniêæ by³o po piêæ, a ka¿de z nich wymierzone z niezwyk³¹symetri¹ i synchroni¹.„To wspania³e psy, na wpó³ eskimosy, na wpó³ malamuty —powiedzia³.— Wzi¹³em dwa, ¿eby mia³y towarzystwo.Razem siê bawi¹, razem œpi¹, razempoluj¹ — wszystko robi¹ razem".I razem s¹ klepane — pomyœla³em.Czy Bennett kupi³ obapsy tak¿e i ze wzglêdu na potrzebê symetrycznoœci? S³ysz¹c szczekanie psów, z domuwybiegli synowie Bennetta — dwaj ³adni, nastoletni ch³opcy.Przez chwilê pomyœla³em, ¿eBennett swoim touretycznym g³osem krzyknie „Czeœæ, ch³opaki" i poklepie ich po g³owachsynchronicznymi, symetrycznymi ruchami.Ale on zwyczajnie przedstawi³ mi ich — Marka iDavida.Potem weszliœmy do domu, gdzie przedstawi³ mnie swojej ¿onie Helen, która w³aœnieprzygotowywa³a dla nas popo³udniow¹ herbatê.Kiedy usiedliœmy przy stole, Bennetta rozproszy³y tiki — zacz¹³ kompulsywniedotykaæ wisz¹cego nad nim szklanego klosza.Paznokciami obu palców wskazuj¹cychdelikatnie uderza³ w szk³o, wywo³uj¹c ostry, pó³melodyjny brzêk lub krótk¹ seriê brzêków.By³ poch³oniêty przez tiki i brzêki, których najwyraŸniej nie móg³ opanowaæ.Czy musia³ torobiæ? Czy musia³ tam siedzieæ?— Czy nadal odczuwa³by pan potrzebê dotykania klosza, gdyby nie móg³ pan godosiêgn¹æ? — zapyta³em.— Nie — odpowiedzia³.— Wszystko zale¿y jedynie od tego, gdzie siê znajdujê.Wszystko jest kwesti¹ przestrzeni.Kiedy siedzê tu gdzie teraz, ca³kowicie zanika mój odruchdotykania np.tamtej ceglanej œciany, ale gdyby znajdowa³a siê w zasiêgu mojej rêki,musia³bym jej dotkn¹æ ze sto razy.97Pod¹¿y³em za nim wzrokiem.Na œcianie by³y drobne wg³êbienia— podobne jak napowierzchni Ksiê¿yca — które powsta³y od dotykania i uderzeñ.Dalej zobaczy³em drzwilodówki — poobijane i powyginane, jakby spad³ na nie grad meteorytów i pocisków.— Taak — powiedzia³ Bennett, pod¹¿aj¹c za moim wzrokiem— rzucam w nie ró¿nymi przedmiotami: ¿elazkiem, wa³kiem do ciasta, patelni¹,wszystkim, co mam pod rêk¹, jeœli coœ nagle doprowadzi mnie do wœciek³oœci.Przetrawi³em tê informacjê w milczeniu.Nadawa³a ona nowego— niepokoj¹cego i gwa³townego — wymiaru obrazowi, który budowa³em, a którywydawa³ siê teraz ca³kowicie sprzeczny z siedz¹cym naprzeciwko mnie jowialnym ispokojnym mê¿czyzn¹ 3.— Skoro bliskoœæ œwiat³a tak silnie pana niepokoi, to dlaczego siedzi pan tak bliskolampy? — zapyta³em.— Oczywiœcie, œwiat³o mnie niepokoi — odpowiedzia³ Bennett.Ale ono mnie tak¿epodnieca.Lubiê dotyk lampy i dŸwiêk, który przy tym powstaje.Ale to mnie bardzorozprasza.Dlatego tu, w jadalni, nie mogê czytaæ; muszê to robiæ w moim gabinecie, gdzielampy s¹ poza moim zasiêgiem.Poczucie osobistej przestrzeni, poczucie w³asnego „ja" w relacji z przedmiotami iinnymi ludŸmi jest u touretyków bardzo specyficzne.Znam wiele osób z syndromemTourette'a, które nie toleruj¹ bliskoœci obcych osób w restauracji, i jeœli tamte znajduj¹ siê wzasiêgu rêki, touretyk mo¿e kurczowym ruchem rzuciæ siê w ich kierunku lub próbowaæ ichdotkn¹æ.To ujemne reagowanie na bliskoœæ innych mo¿e siê szczególnie nasiliæ, gdy„prowokant" znaj-3 Niektóre osoby z zespo³em Tourette'a cierpi¹ na gwa³towne tiki — mimowolnegwa³towne ruchy lub natrêtny przymus rzucania przedmiotami — diametralnie ró¿ne od tych,na które cierpi Bennett, rzucaj¹cy przedmiotami w ataku furii.Touretyk mo¿e mieæ przeczuciezbli¿aj¹cego siê ataku — trwa ono bardzo krótko, ale czasem wystarczy, by rzuciæostrzegawcze „Duck", zanim w drugi koniec pokoju poleci talerz z jedzeniem, butelka winaczy jakikolwiek inny przedmiot.Identyczne tiki wystêpowa³y u moich pacjentów zsyndromem pozapaleniowym mózgu; wzmaga je nadpobudliwoœæ spowodowana przez 1-dopê.(U mojego dwuletniego chrzeœniaka — który na pewno nie ma tików — dostrzegampodobne sk³onnoœci do rzucania przedmiotami, które w obecnej fazie mo¿na t³umaczyæ jakoformê pierwotnego buntu i anarchii).98duje siê za plecami touretyka.Dlatego te¿ wiele osób z zespo³em Tourette'a wolisiedzieæ przy stoliku w rogu, gdzie znajduj¹ siê w bezpiecznej" odleg³oœci od innych i gdzienikt nie siedzi za ich plecami4.Analogiczny problem mo¿e pojawiæ siê podczas prowadzeniasamochodu; touretyk mo¿e odnosiæ wra¿enie, ¿e inne pojazdy znajduj¹ siê „zbyt blisko", ¿estanowi¹ „zagro¿enie", a nawet ¿e niespodziewanie zaczynaj¹ „pêdziæ jak szalone".W tejsamej sytuacji nietouretyczny kierowca by³by przekonany, ¿e znajduje siê w bezpiecznejodleg³oœci.Ca³kiem paradoksalnie mo¿e siê tak¿e pojawiæ poczucie „przyci¹gania" do innychsamochodów, dryfowania lub skrêcania w ich kierunku.Nieszczêœliwym wypadkom zapo-biega najczêœciej œwiadomoœæ tego, co siê dzieje, i szybka reakcja.(Podobne iluzje i impulsy,wynikaj¹ce z zak³Ã³ceñ w odczuwaniu przestrzeni osobistej, mog¹ wystêpowaæ tak¿e wparkinsonizmie).Syndrom Tourette'a objawia³ siê u Bennetta tak¿e w inny sposób — zupe³nieodmienny od nag³ych impulsywnych lub kompulsywnych dotkniêæ — a mianowicie wpowolnym, prawie zmys³owym naciskaniu stop¹ ziemi i zakreœlaniu ni¹ okrêgu wokó³ siebie.— To jest prawie instynktowne — powiedzia³, kiedy go o to spyta³em.— Jak pies,który oznacza swoje terytorium.Czujê to w lêdŸwiach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]