[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zamiast kapturka przy kubraczku mia³a malowniczy strzêp.- Wuj Myszowór!- We w³asnej osobie - druid obj¹³, przytuli³ dziewczynkê.- Babka ciê przys³a³a? Wuju? Bardzo siê martwi?- Nie bardzo - uœmiechn¹³ siê Myszowór.- Zbyt zajêta jest moczeniem rózeg.Droga do Cintry, Ciri, zajmie nam trochê czasu.Poœwiêæ go na wymyœlenie wyjaœnienia dla twoich uczynków.Powinno to byæ, jeœli zechcesz skorzystaæ z mojej rady, bardzo krótkie i rzeczowe wyjaœnienie.Takie, które mo¿na wyg³osiæ bardzo, bardzo szybko.A i tak s¹dzê, ¿e koñcówkê przyjdzie ci wykrzyczeæ, ksiê¿niczko.Bardzo, bardzo g³oœno.Ciri skrzywi³a siê boleœnie, zmarszczy³a nos, fuknê³a z cicha, a d³onie odruchowo pobieg³y jej w kierunku zagro¿onego miejsca.- ChodŸmy st¹d - rzek³ Geralt, rozgl¹daj¹c siê.- ChodŸmy st¹d, Myszowór.VIII- Nie - powiedzia³ druid.- Calanthe zmieni³a plany, nie ¿yczy ju¿ sobie ma³¿eñstwa Ciri z Kistrinem.Ma swoje powody.Dodatkowo, chyba nie muszê ci wyjaœniaæ, ¿e po tej paskudnej aferze z pozorowanym napadem na kupców król Ervyll powa¿nie straci³ w moich oczach, a moje oczy licz¹ siê w królestwie.Nie, nawet nie zajrzymy do Nastroga.Zabieram ma³¹ prosto do Cintry.JedŸ z nami, Geralt.- Po co? - wiedŸmin rzuci³ okiem na Ciri, drzemi¹c¹ pod drzewem, otulon¹ ko¿uchem Myszowora.- Dobrze wiesz, po co.To dziecko, Geralt, jest ci przeznaczone.Po raz trzeci, tak, po raz trzeci krzy¿uj¹ siê wasze drogi.W przenoœni, oczywiœcie, zw³aszcza je¿eli chodzi o dwa poprzednie razy.Chyba nie nazwiesz tego przypadkiem?- Co za ró¿nica, jak to nazwê - wiedŸmin uœmiechn¹³ siê krzywo.- Nie w nazwie rzecz, Myszowór.Po co mam jechaæ do Cintry? By³em ju¿ w Cintrze, krzy¿owa³em ju¿, jak to okreœli³eœ, drogi.I co z tego?- Geralt, za¿¹da³eœ wówczas przysiêgi od Calanthe, od Pavetty i jej mê¿a.Przysiêga jest dotrzymana.Ciri jest Niespodziank¹.Przeznaczenie ¿¹da.- Abym zabra³ to dziecko i przerobi³ na wiedŸmina? Dziewczynkê? Przyjrzyj mi siê, Myszowór.Wyobra¿asz mnie sobie jako ho¿e dziewczê?- Do diab³a z wiedŸmiñstwem - zdenerwowa³ siê druid.- O czym ty w ogóle mówisz? Co jedno ma z drugim wspólnego? Nie, Geralt, widzê, ¿e ty niczego nie rozumiesz, muszê siêgn¹æ do prostych s³Ã³w.S³uchaj, ka¿dy dureñ, w tej liczbie i ty, mo¿e za¿¹daæ przysiêgi, mo¿e wymóc obietnicê, i nie stanie siê przez to niezwyk³y.Niezwyk³e jest dziecko.I niezwyk³a jest wiêŸ, która powstaje, gdy dziecko siê rodzi.Jeszcze jaœniej? Proszê bardzo, Geralt, od momentu narodzin Ciri przesta³o siê liczyæ, czego ty chcesz i co planujesz, nie ma te¿ ¿adnego znaczenia, czego ty nie chcesz i z czego rezygnujesz.Ty siê, cholera jasna, nie liczysz! Nie rozumiesz?- Nie krzycz, obudzisz j¹.Nasza Niespodzianka œpi.A gdy siê obudzi.Myszowór, nawet z niezwyk³ych rzeczy mo¿na.Trzeba niekiedy rezygnowaæ.- Przecie¿ wiesz - druid spojrza³ na niego zimno - ¿e w³asnego dziecka nie bêdziesz mia³ nigdy.- Wiem.- I rezygnujesz?- Rezygnujê.Chyba mi wolno?- Wolno - rzek³ Myszowór.- A jak¿e.Ale ryzykownie.Jest taka stara przepowiednia, mówi¹ca, ¿e miecz przeznaczenia.-.ma dwa ostrza - dokoñczy³ Geralt.- S³ysza³em.- A, rób, jak uwa¿asz - druid odwróci³ g³owê, splun¹³.- Pomyœleæ, ¿e gotów by³em nadstawiæ za ciebie karku.- Ty?- Ja.W przeciwieñstwie do ciebie ja wierzê w przeznaczenie.I wiem, ¿e niebezpiecznie jest igraæ z obosiecznym mieczem.Nie igraj, Geralt.Skorzystaj z szansy, jaka siê nadarza.Zrób z tego, co wi¹¿e ciê z Ciri, normaln¹, zdrow¹ wiêŸ dziecka i opiekuna.Bo jeœli nie.Wtedy ta wiêŸ mo¿e objawiæ siê inaczej.Straszniej.W sposób negatywny i destrukcyjny.Chcê przed tym uchroniæ i ciebie, i j¹.Gdybyœ chcia³ j¹ zabraæ, nie oponowa³bym.Wzi¹³bym na siebie ryzyko wyt³umaczenia Calanthe, dlaczego.- Sk¹d wiesz, ¿e Ciri chcia³aby ze mn¹ pójœæ? Ze starych przepowiedni?- Nie - powiedzia³ powa¿nie Myszowór.- St¹d, ¿e usnê³a dopiero wtedy, gdy j¹ przytuli³eœ.¯e mruczy przez sen twoje imiê i szuka r¹czk¹ twojej rêki.- Wystarczy - Geralt wsta³ - bo gotówem siê wzruszyæ.Bywaj, brodaczu.Uk³ony dla Calanthe.A na u¿ytek Ciri.Wymyœl coœ.- Nie zdo³asz uciec, Geralt.- Przed przeznaczeniem? - wiedŸmin doci¹gn¹³ poprêg zdobycznego konia.- Nie - powiedzia³ druid, patrz¹c na œpi¹c¹ dziewczynkê.- Przed ni¹.WiedŸmin pokiwa³ g³ow¹, wskoczy³ na siod³o.Myszowór siedzia³ nieruchomo, grzebi¹c patykiem w wygasaj¹cym ognisku.Odjecha³ wolno, przez wrzosy, siêgaj¹ce strzemion, po zboczu, wiod¹cym w dolinê, ku czarnemu lasowi.- Geraaalt!Obejrza³ siê.Ciri sta³a na szczycie wzgórza, maleñka, szara figurka z rozwianymi, popielatymi w³osami.- Nie odchodŸ!Pomacha³ rêk¹.- Nie odchodŸ! - wrzasnê³a cienko.- Nie odchoooodŸ!Muszê, pomyœla³.Muszê, Ciri.Dlatego, ¿e.Ja zawsze odchodzê.- Nie uda ci siê i tak! - krzyknê³a.- Nie myœl sobie! Nie uciekniesz! Jestem twoim przeznaczeniem, s³yszysz?Nie ma przeznaczenia, pomyœla³.Nie istnieje.Jedyne, co jest przeznaczone wszystkim, jest œmieræ.To œmieræ jest drugim ostrzem obosiecznego miecza.Jednym jestem ja.A drugim jest œmieræ, która idzie za mn¹ krok w krok.Nie mogê, nie wolno mi nara¿aæ ciê, Ciri.- Jestem twoim przeznaczeniem! - dobieg³o go ze szczytu wzgórza, ciszej, rozpaczliwiej.Tr¹ci³ konia piêt¹ i ruszy³ przed siebie, zag³êbiaj¹c siê, jak w otch³añ, w czarny, zimny i podmok³y las, w przyjazny, znajomy cieñ, w mrok, który zdawa³ siê nie mieæ koñca.Andrzej Sapkowski
[ Pobierz całość w formacie PDF ]