[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kobieta westchnê³a i po chwilce na odwagê siê zebrawszy rzek³a:- Ty, effendim, nie miej z³ych zamiarów.- Chcesz, duszko, wiedzieæ, jakie s¹ zamiary moje?- Ty wiesz, effendim.- Wiedz¿e i ty, bu³ko piêkna.Mam zamiar z rewolweru mê¿owi twemu w ³eb strzeliæ w razie, gdybyœ mi powoln¹ nie by³a.- Bo¿e, Bo¿e! - westchnê³a kobieta.- O, widzisz.IdŸ¿e do ogniska i nie pokazuj z³ej woli.Ja st¹d nie wyjdê, póki ciebie nie uœcisnê.Rozumiesz? W s³owach milazima czuæ siê dawa³a ta wola niez³omna, któr¹ Turcy wyra¿aæ umiej¹ w formie ³agodnej.Ba³kana wiedzia³a, i¿by siê jej opiera³a nadaremnie.To, z czym przyszed³ milazim, praktykowa³o siê pospolicie i jedyny na to œrodek zaradczy polega³ na ucieczce zawczasu dokonanej.Bu³ki od napaœci tureckiej os³ania³o nie co innego, tylko zejœcie z oczu, co poniewa¿ nie nast¹pi³o, rady wiêc nie by³o.Obyczaj przy tym, jaki siê w Turcji i w ogóle na Wschodzie urobi³, nie dopuszcza, a¿eby kobieta, znalaz³szy siê w jaki b¹dŸ sposób w mocy mê¿czyzny, woli jego opieraæ siê mog³a.Nie opiera siê onej niewiasta biblijna i w dziesiêciorgu przykazañ zastrze¿enia co do stosunków p³ci dotycz¹ wy³¹cznie mê¿czyzn zabraniaj¹c im "po¿¹dania".Dlatego to kobiety na Wschodzie zamykaj¹ siê.Istoty bierne inaczej uchronione byæ nie mog¹ od "po¿¹dania", uwa¿anego w mê¿czyznach jako prawo bezwzglêdne, ograniczonym byæ mog¹ce murami, zaporami, zamkami, nigdy zaœ wol¹ niewieœci¹.Dlatego Ba³kana przez mê¿a odst¹piona, nie widzia³a sposobu odczepienia siê od milazima.Zawadza³a jej jeno obecnoœæ Stojana.Jak jednak by³o zaradziæ temu? Obecnoœæ tê zdradziæ ba³a siê.Westchnê³a wiec i do ogniska przyst¹pi³a.Gdy siê do ognia nachyli³a, Turek j¹ po nogach pog³aska³ i cmokn¹³.Kobieta krz¹ta³a siê nie zwa¿aj¹c niby na to.Milazim karesy powtarza³, przed³u¿a³, rozszerza³; chwilami zaprzestawa³ i fajkê pali³; znów powraca³, wreszcie j¹ do siebie, wpó³ obj¹wszy, przyci¹gn¹³ i fajkê na stronê od³o¿y³ - i.nagle na kark mu d³oni para spad³a i zosta³ obok bu³ki na wznak wywrócony.Sta³o siê to w jedno okamgnienie.Ba³kana siê zerwa³a, oczy sobie d³oñmi zakry³a i z chaty wybieg³a.W izbie pozosta³ Turek na wznak le¿¹cy i wij¹cy siê pod Stojanem, który mu piersi kolanami gniót³, a gard³o d³oñmi uciska³.Gro¿dan najspokojniej przed chat¹ jagniê na wbitym w s³up ko³ku zawiesiwszy, ze skóry obdziera³.Ujrzawszy tonê, wybiegaj¹c¹ z oczami d³oñmi zas³oniêtymi, zawo³a³: - Ba³kana!- Ach! - odpowiedzia³a d³onie od oczu odrywaj¹c.- Co tam? - odezwa³ siê ch³op spokojnie.- Stojan.- Co Stojan?- Nie wiem.ach!.no.- Turczyn go zobaczy³? - zapyta³ z akcentem.- Ach!.nie - odpowiedzia³a.- Je¿eli nie, to.chwa³a Bogu.- On zobaczy³ Turczyna.- Nie dziw.Za habami sta³.Có¿ jednak?.Wyprowadziæ go stamt¹d nie mo¿na by³o.- On wyszed³ sam.- Wyszed³? - odezwa³ siê ch³op g³osem zaniepokojenia.- Jak tylko Turczyn mnie uj¹³, on wyskoczy³.- I Turczynowi przeszkodzi³? - zapyta³ od jagniêcia rêce odrywaj¹c.- Przeszkodzi³.- Nieszczêœcie!.I có¿?- Co? nie wiem.Jam uciek³a.Oni tam.- Palcem na drzwi z przera¿eniem wskaza³a.- Tam?.- powtórzy³ Gro¿dan.Kroków parê post¹pi³ i ucho nadstawi³.- Tam?.cicho.Znów kroków parê post¹pi³ i na ¿onê, która ze skrzy¿owanymi na piersi rêkami przy s³upie pozosta³a, spojrza³.Spojrzenie jego wyra¿a³o zapytanie trwog¹ nabrzmia³e:- Czemu tam cicho?Powód bardzo prosty i naturalny ciszy by³ ten, ¿e Stojan Turka zadusi³.Czynu tego dokona³ w przeci¹gu tego czasu, kiedy Gro¿dan z ¿on¹ rozmawia³, Turek siê wi³ i szarpa³; on go w milczeniu z zajad³oœci¹ pantery obiema d³oñmi za gard³o cisn¹³ i dopiero gdy siê pod nim milazim uspokoi³, przemówi³:- Ha!.wczoraj przed tob¹ niedŸwiedzia udawaæ musia³em, a dziœ tyœ niewiastê nasz¹ bezczeœci³? Ha! tyk psi synu!Przemawia³ do trupa.S³owa te, a raczej dŸwiêki ich dosz³y do s³uchu Gro¿dana.Wyda³o siê mu, ¿e to siê rozmowa toczy.Uspokoi³ siê nieco i przybrawszy pozór cz³owieka skradaj¹cego siê dla pods³uchów znów kroków kilka post¹pi³ i do drzwi podszed³: Drzwi by³y otwarte.Do odŸwierka ramiê przycisn¹³ i do œrodka zagl¹dn¹³.Widok, jaki go uderzy³, by³ ten, ¿e milazim na pod³odze le¿a³, a Stojan nad nim sta³.To go zdziwi³o.Na ¿onê, która postawy nie zmieni³a, z wyrazem zapytania w oczach spojrza³ i ramionami œcisn¹³.Gro¿dan by³by nie wiedzia³, co pocz¹æ, gdyby Stojan nie by³ siê do drzwi zbli¿y³ i jego nie zoczy³.- Gro¿danie - rzek³.Ch³op siê wysun¹³, proga jednak przest¹piæ nie œmia³.- Widzisz?On nie rozumia³.- Zamordowa³em Turczyna.- E? - odezwa³ siê ch³op tonem, w którym przera¿enie czuæ siê da³o.- Zamordowa³em.¿ony twojej zbezczeœciæ nie da³em.S³owa te wprawi³y wieœniaka w os³upienie.- Czy kto widzia³, ¿e on do chaty twojej wszed³? Na zapytanie to, które mia³o na celu uprz¹tniêcie œladów czynu dokonanego, Gro¿dan, zamiast odpowiedzieæ Stojanowi, krzykn¹³ tonem przera¿enia do ¿ony:A!.on Turczyna zamordowa³!Ba³kana w d³onie klasnê³a, palce splot³a, rêce wyci¹gnê³a i w lament uderzywszy biec poczê³a ku wsi.Bieg³a i krzycza³a.- Nieszczêœcie!.- krzykn¹³ Gro¿dan i tak¿e ku wsi biec pocz¹³.Stojan do upamiêtania chc¹c ich przyprowadziæ przed chatê wyszed³ i razy kilka zawo³a³:- Ludzie! ludzie!.Gro¿dan i Ba³kana nie s³yszeli.M³ody cz³owiek rêk¹ machn¹³.Do drzwi siê zwróci³ i do œrodka spojrza³; nastêpnie spojrza³ ku mehanie; w postawie jego widzieæ dawa³o siê wahanie, które siê wnet rozstrzygnê³o w ten sposób, ¿e do izby wbieg³, kapelusz pochwyci³, wyszed³, ogl¹dn¹³ siê i krokiem spiesznym ruszy³ w pole.Postaæ jego nied³ugo widn¹ by³a.Niebawem znik³ za gruntu za³omem.Krzyki Gro¿dana i Ba³kany wywo³ywa³y z chat mieszkañców.Kobiety wybiega³y i chowa³y siê; mê¿czyŸni stawali i ogl¹dali siê, jakby horyzont badali, azali plaga jaka z nieba nie spad³a.Doko³a panowa³ spokój poranku letniego; ciszê, jaka zalega³a, nape³nia³ brzêk komarów, który siê uk³ada³ w hymn cichy, dzwoni¹cy niby echo dalekie tonów konaj¹cych orkiestry jakiejœ powietrznej.Ba³kana przy którejœ pi¹tej czy szóstej chacie zatrzyma³a siê i wnet otoczona powiedzia³a jeno:- Wielkie nieszczêœcie.Stojan Turczyna ubi³.Nadszed³ Gro¿dan.- Stojan Turczyna ubi³ - powtórzy³.S³owa te przerazi³y tych, co je us³yszeli najpierwsi.Zeszli siê inni; nadszed³ czorbad¿i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]