[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Żaden człowiek nie mógłby dźwignąć takiego ciężaru.Jechałteraz drogą, która musiała być chyba głównym traktem Wielkiego Miasta.Zmarszczył brwi, próbując wyobrazić sobie sposób, w jaki stawiano te budowle.Wielu ludzi? Ale jak oni mogli wciągać te bloki tak wysoko? - zastanawiał się.Stopniowo zaczął pojmować, że jeśli wbuduje się stopnie z kloców i jeśli wielu,wielu ludzi zawiąże liny wokół bloku, to wciągnie go po tych stopniach do góry.Zdumiewające.Oszałamiające i niebezpieczne, ale możliwe.Zadowolony z odkrycia,że do budowy miasta niepotrzebni byli ani bogowie, ani potwory, kontynuowałswoje badania.Zastanawiał się, co też za dziwaczny gatunek drzew musiał kiedyśrosnąć wzdłuż traktu.Zsiadł z konia i obejrzał jeden pniak.Był twardy,poszczerbiony, pusty w środku i wrośnięty głęboko w dziwną skałę.To na pewnonie drewno - to był metal, czarny pod wierzchnią, czerwoną warstwą.Dziwnepniaki rozmieszczono w regularnych odstępach i choć nie potrafił wyobrazićsobie, do czego służyły, to jednak było oczywiste, że umieszczono je tu celowo. Spoglądał na niezliczone okna i wydawało mu się, żeodwzajemniają jego spojrzenia.Poranne słońce już się pokazało i rozświetliłowszystko dokoła.Gdzieniegdzie znajdowały się duże powierzchnie czegoś bardzopodobne do zębów, które zabrał z pagórka na równinie.Były jasne - białawe iniebieskawe, jak bielmo na oczach starego człowieka.Zaczął zdawać sobie sprawę,iż stanowiły rodzaj powłoki, może chroniącej wnętrza budynków przed zimnem igorącem, lecz przepuszczającej światło.Ludzie w jego rodzinnej okolicy teżrobili czasami coś takiego, używając błon z żołądków zwierzęcych.Ale ci, którzybudowali Wielkie Miasto, musieli mieć dostęp do jakiejś dziwnej skały lub innegotwardego materiału, który miał postać tafli.Musieli to być bardzo zdolniludzie. Zobaczył przed sobą ogromny, ziejący czarną pustką otwór, zktórego wypadły drzwi.Leżały obok, na wpół zasypane piaskiem.Wjechał powoli dośrodka i rozejrzał się w mroku.Wokół było pełno najrozmaitszych szczątków wstanie rozkładu uniemożliwiającym ich identyfikację.Stał tam też rząd wysokich,sięgających do pasa platform, wykonanych z białego kamienia poprzetykanegoniebieskawymi żyłkami.Przechylił się na koniu i przyjrzał ścianom zaplatformami.W ściany wstawiono ciężkie, bardzo ciężkie drzwi, z których dwojebyło uchylonych, a trzecie - szeroko otwarte.Przytwierdzono do nich wielkiekoła z wciąż jeszcze błyszczącego metalu.Zsiadł z konia i ostrożnie zbliżył siędo otwartych drzwi, za którymi odkrył niewielkie pomieszczenie. Stały w nim półki, a na tych półkach, przemieszane zrozpadającymi się resztkami czegoś wyglądającego jak materiał na worki, leżałystosy krążków.Większość z nich miała kolor matowoszary, ale były też i żółte,błyszczące.Ujął w palce jeden z nich.Mimo że mały - wielkości trzech paznokci- był nadzwyczaj ciężki.Obrócił go w palcach i zamarł.Widniał na nimnarysowany ptak.Ptak, który zaciskał w szponach pęk strzał.Sięgnął pośpieszniedo innych stosów, przeglądając krążek za krążkiem.Większość z nich miała pojednej stronie wizerunek ptaka, a po drugiej rysunki twarzy, różnych ludzkichtwarzy.Na niektórych krążkach widniały podobizny kobiet.Twarz człowieka! Awięc nie był to symbol bogów.To był symbol człowieka.Ptak ze strzałami należałdo człowieka! Szok spowodowany tym odkryciem sprawił, że zakręciło mu się wgłowie.Przez parę minut opierał się ciężko, czując, jak huczy mu w niej odkłębiących się myśli. Drzwi wnęk to dzieło rąk człowieka.Wielkie Miasto byłozbudowane przez człowieka.Wrota grobowca w górach, choć większe, skonstruowanoz podobnego materiału, a więc i grobowiec nie był dziełem bogów.Pagórek narówninie również wykonany został przez jego pobratymców.Człowiek budował kiedyśróżne rzeczy - tego Jonnie był teraz pewien.A przecież potrzeba wielu ludzi,żeby zbudować tak duże miasto, musiało ich więc kiedyś żyć bardzo wielu. Wyjechał z budynku w głębokim oszołomieniu.Jego wiedza i ocenyuległy poważnemu przewartościowaniu i potrzebował czasu, by to wszystko jeszczeraz przemyśleć.Które legendy były prawdziwe? Które zaś fałszywe? Czy legenda o Wielkim Mieście - ale to miasto istniało wrzeczywistości.Było ono oczywistym dziełem człowieka i człowiek żył tu w dawnozapomnianych czasach.Być może legenda o Bogu rozgniewanym na ludzi, którychzgładził, była prawdziwa.A może nie? Może nastąpił po prostu jakiś kataklizm.Popatrzył dookoła na trakty i budynki.Nie, nie dostrzegał tu żadnych śladówkataklizmu - budynki wciąż stały.Wiele z nich miało nawet w oknach te dziwne,cienkie tafle.Nie było też żadnych szczątków ludzkich.No tak, ale przez takdługi czas nawet kości rozsypałyby się w proch. I wtedy zobaczył budowlę, której drzwi były na głuchozamknięte, a w miejscach gdzie powinny znajdować się okna, widniały metalowepłyty.Przyjrzawszy się bliżej, stwierdził, że drzwi założone są olbrzymiążelazną sztabą.Zsiadł z konia i zbliżył się do budynku. Sztaba nie była tak wiekowa jak miasto - brakowało na niejśladu nalotu.Piasek przed wejściem wprawdzie porosła trawa, ale widać było, żejakiś czas temu odgarnięto go sprzed drzwi.Jonnie zmarszczył brwi - ten budyneknie przypominał innych.Był zachowany w bardzo dobrym stanie.Ktoś przykrył oknametalowymi płytkami i metal ten różnił się od innych, które widział w mieście.Czas nie zdążył zostawić na nim żadnych śladów.Ktoś potraktował ten budynek wspecjalny sposób.Cofnął się nieco, by mieć lepszy widok.Był to rzeczywiścieinny rodzaj budynku miał mniej okien i znacznie potężniejszą od innych bryłę.Jako doświadczony tropiciel Jonnie starał się zrozumieć, skąd wgięły się teróżnice.Najprawdopodobniej znacznie, znacznie później, po opuszczeniu miastaprzez mieszkańców, ktoś dotarł tu, przekopał drogę do drzwi, a potem solidnie jeumocował.Ale to też musiało się zdarzyć bardzo dawno temu. Omiótł wzrokiem fasadę budynku.Jedna z metalowych płytokiennych była obluzowana.Znajdowała się dość wysoko, więc stanął na koniu izaczął ją podważać.Zachęcony tym, że lekko ustąpiła, wsunął rękojeść maczugi wszczelinę.Pokrywa odskoczyła ze zgrzytem, płosząc Wiatrołoma, który gwałtownierzucił się w bok.Jonnie kurczowo chwycił się za listwę okienną i zawisł wpowietrzu.Podciągnął się w górę.Pod pokrywą była przezroczysta tafla.Wziął wdłoń maczugę i udało mu się uderzyć w taflę.Trzask i brzęk lecącej w dółmaterii zabrzmiały przeraźliwie głośno w tym cichym miejscu.Wiedział już, że taprzezroczysta materia może skaleczyć, więc przytrzymując się listwy jedną ręką,drugą usunął kawałki z dolnej części ramy okiennej, po czym podciągnął się wgórę i przedostał do wnętrza. Musiał odczekać chwilę, żeby przyzwyczaić wzrok do ciemności izobaczyć cokolwiek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]