[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiedzia³ zreszt¹, ¿e trzeba by by³o chyba stoczyæ bój otwarty, bo tak przezorny wojownik, jak król szwedzki, i taka wyæwiczona armia nie dadz¹ siê zejœæ niespodzianie.Zag³oba widz¹c sta³e postanowienie staroœciñskie w tym wzglêdzie, tym bardziej nalega³ i zarêcza³, ¿e sam wycieczkê poprowadzi.- Zbyt waszmoœæ jesteœ krwi chciwy! - odpowiedzia³ pan Sobiepan.-Nam dobrze, Szwedom Ÿle, przecz mamy do nich chodziæ? Waszmoœæ polec mo¿esz, a tyœ mi jako konsyliarz potrzebny, bo waœcinym to dowcipem takem Forgella skonfundowa³, o Niderlandach wspomniawszy.Pan Zag³oba odpowiedzia³, ¿e nie mo¿e wytrzymaæ w murach, tak mu do Szwedów pilno, lecz s³uchaæ musia³.Wiêc w braku innego zajêcia czas spêdza³ na murach miêdzy ¿o³nierstwem, przestróg i rad z powag¹ udzielaj¹c, których wszyscy z niema³ym szacunkiem s³uchali maj¹c go za wojownika wielce doœwiadczonego i jednego w Rzeczypospolitej z najprzedniejszych.A on radowa³ siê w duszy, patrz¹c na obronê i na fantazjê rycersk¹.- Panie Michale! - mówi³ do Wo³odyjowskiego - inny ju¿ duch w Rzeczypospolitej i w szlachcie, inne czasy.Nikt ju¿ o zdradzie i o poddaniu siê nie myœli, a ka¿den z ¿yczliwoœci dla Rzeczypospolitej i majestatu gotów wprzód gard³o daæ, nim krokiem nieprzyjacielowi ust¹pi.Pamiêtasz, jako to rok temu ze wszystkich stron siê s³ysza³o: ten zdradzi³! ów zdradzi³, ów protekcjê przyj¹³, a ninie Szwedzi ju¿ wiêcej od nas protekcji potrzebuj¹, których jeœli diabe³ nie poproteguje, to ich wkrótce weŸmie.Bo my tu mamy brzuchy tak pe³ne, ¿e dobosze mogliby na nich bêbniæ, im zaœ g³Ã³d kiszki szlamuje i na bicze skrêca.Pan Zag³oba mia³ s³usznoœæ.Armia szwedzka nie mia³a ze sob¹ zapasów ¿ywnoœci i dla oœmnastu tysiêcy ludzi, nie licz¹c koni, nie by³o sk¹d ich dostaæ, pan starosta bowiem, jeszcze przed przyjœciem nieprzyjaciela, poœci¹ga³ na kilkanaœcie mil wko³o ludzk¹ i koñsk¹ spy¿ê ze wszystkich swych majêtnoœci.W dalszych zaœ okolicach kraju roi³y siê oddzia³y konfederackie, kupy zbrojnego ch³opstwa, tak ¿e podjazdy z obozu po ¿ywnoœæ wychodziæ nie mog³y, bo tu¿ za obozem pewna œmieræ czeka³a.Do tego pan Czarniecki nie poszed³ na Zawiœle, ale znów kr¹¿y³ ko³o szwedzkiej armii jak dziki zwierz ko³o owczarni.Rozpoczê³y siê znów nocne alarmy, przepadanie bez wieœci mniejszych oddzia³Ã³w.Wedle Kraœnika pojawi³y siê jakieœ wojska polskie, które komunikacjê z Wis³¹ przeciê³y.Na koniec przysz³a wieœæ, ¿e pan Pawe³ Sapieha z potê¿n¹ armi¹ litewsk¹ idzie z pó³nocy, ¿e po drodze mimochodem star³ za³ogê w Lublinie, Lublin wzi¹³ i komunikiem d¹¿y ku Zamoœciowi.Widzia³ ca³¹ okropnoœæ po³o¿enia najdoœwiadczeñszy z wodzów szwedzkich, stary Wittenberg, i otwarcie przedstawi³ j¹ królowi.- Wiem - mówi³ - ¿e geniusz waszej królewskiej moœci cuda potrafi, ale po ludzku rzeczy bior¹c, g³Ã³d nas weŸmie, a gdy nieprzyjaciel na wycieñczonych nast¹pi, ¿ywa noga z nas nie ujdzie.- Gdybym tê twierdzê posiad³ - odpar³ król - we dwa miesi¹ce wojnê skoñczê.- Na tak¹ twierdzê rok oblê¿enia ma³o.Król w duszy przyznawa³ s³usznoœæ staremu wojownikowi, nie przyzna³ siê tylko przed nim do tego, ¿e i sam œrodków nie widzi, ¿e jego geniusz wyczerpany.Lecz liczy³ jeszcze na jakiœ niespodziany wypadek - wiêc kaza³ strzelaæ dzieñ i noc.- Ducha w nich pognêbiê, do uk³adów bêd¹ ³atwiejsi - mówi³.Po kilku dniach strzelaniny tak zaciek³ej, ¿e œwiata spoza dymu nie by³o widaæ, pos³a³ znów Forgella do twierdzy.- Król i pan mój - rzek³ stan¹wszy przed starost¹ jenera³- liczy na to, ¿e szkody, jakie Zamoœæ ponieœæ od naszych dzia³ musia³, zmiêkcz¹ wynios³y waszej ksi¹¿êcej moœci umys³ i do uk³adów go sk³oni¹.A na to pan Zamoyski:- Owszem! tak!.szkody s¹.Czemu nie ma byæ! Zabiliœcie œwinie w rynku, któr¹ z³am granatu w ¿ywot ugodzi³.Strzelajcie jeszcze tydzieñ, a mo¿e zabijecie drug¹.Forgell poniós³ tê odpowiedŸ królowi.Wieczorem odby³a siê znów narada w kwaterze królewskiej i nazajutrz poczêli Szwedzi pakowaæ namioty na wozy i œci¹gaæ dzia³a z szañców.a w nocy ruszy³o ca³e wojsko.Zamoœæ grzmia³ za nimi ze wszystkich dzia³, a gdy ju¿ znikli z oczu, wysz³y przez po³udniow¹ bramê dwie chor¹gwie, Szemberkowa z laudañsk¹-i posz³y w trop.Szwedzi ci¹gnêli ku po³udniowi.Wittenberg radzi³ wprawdzie, by wracaæ ku Warszawie, i ze wszystkich si³ przekonywa³, ¿e to jedyna droga zbawienia, lecz szwedzki Aleksander postanowi³ koniecznie œcigaæ do ostatnich krañców pañstwa polskiego Dariusza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]