[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nadszedł właściwy moment.Jonnie zdał sobie sprawę, że musi tozrobić teraz.Nagłym ruchem wyszarpnął znad kostki narzędzie do cięcia metalu iodciął smycz.Jak błyskawica przemknął obok Terla i dopadł do najbliższegodrzewa, w każdej chwili spodziewając się strzału w plecy.Zatrzymał się oparty oszeroki pień osiki.Teraz dostrzegł, że na Wiatrołomie siedziały Chrissie iPattie! - Wracajcie! - wrzasnął.- Chrissie! Zawracaj! Uciekajcie! AleChrissie siedziała jak sparaliżowana, wytrzeszczając oczy.W końcu krzyknęłagłosem zdławionym ze wzruszenia: - Jonnie! Teraz i Pattie zaczęła krzyczeć: - Jonnie! Jonnie! A Wiatrołom zaczął truchtać w jego kierunku. - Zawracajcie! - wrzeszczał Jonnie.- Uciekajcie! Uciekajcie!Dziewczęta zatrzymały się niepewnie.Ich radość ustąpiła miejsca przerażeniu -teraz dopiero zobaczyły potwora.W panice usiłowały zawrócić konie.Jonnieodwrócił się, wyciągnął miotacz z torby, odbezpieczył go i uniósł do góry. - Jeśli strzelisz do nich, będziesz martwy! - krzyknął doTerla.Słysząc hałas, zaryzykował szybkie spojrzenie za siebie.Wiatrołom niechciał się cofnąć - nie widział żadnej przyczyny, dla której nie miałby podejśćdo swego pana i uparcie starał się to zrobić.Terl nieśpiesznie ruszył w jegokierunku dudniącym krokiem.Nie wyciągnął swojego miotacza. - Powiedz im, żeby podjechały bliżej! - zawołał. - Zatrzymaj się! - krzyknął Jonnie.- Będę strzelał! Terlspokojnie kroczył do przodu. - Nie pozwól, by stała im się krzywda, zwierzaku! Jonnie wyszedł zza drzewa, celując w rurę doprowadzającą gaz domaski. - Bądź rozsądny, zwierzaku! - powiedział Terl, ale sięzatrzymał. - Wiedziałeś, że one tu dzisiaj będą! - Tak - odrzekł Terl.- Już od wielu dni śledziłem je za pomocąbezpilotowego samolotu zwiadowczego.Od momentu jak wyjechały z miasteczka.Odłóż broń, zwierzaku! Jonnie słyszał, jak znajdujące się za nim konie niespokojnieprzestępowały z nogi na nogę.Gdyby tylko udało się zmusić je do ucieczki!Tymczasem Terl, trzymając łapę z dala od swego miotacza, zaczął sięgać dokieszeni na piersi. - Nie ruszaj się, albo będę strzelał! - zawołał Jonnie. - No cóż, zwierzaku, jeśli chcesz, to możesz spróbować nacisnąćspust.Elektryczne urządzenie spustowe twego miotacza to tylko atrapa. Jonnie spojrzał na miotacz.Wziął głęboki oddech, wycelował inacisnął spust.Terl wyjął z kieszeni złotą monetę, podrzucił ją w powietrzu izłapał z powrotem. - To ja, a nie Ker, sprzedałem ci ten miotacz, zwierzaku.Chłopak wyciągnął zza pasa maczugę i sprężył się do skoku.Ruch łapy Terla byłszybszy niż mgnienie oka i nie wiadomo kiedy znalazł się w niej miotacz.Błysnąłpłomień.Z tyłu rozległ się przeraźliwy kwik.Jeden z jucznych koni leżał naziemi w drgawkach - Następny strzał będzie do twoich przyjaciół - powiedziałspokojnie Terl. Jonnie opuścił maczugę. - Brawo - rzekł Terl.- A teraz pomóż mi zapędzić te stworzeniaw stronę pojazdu, żebyśmy mogli załadować je na platformę.8 Pojazd jechał na południe z ładunkiem ludzi, zwierząt i.rozpaczy.Przykuty do wspornika Jonnie miał przed sobą rozdzierający sercewidok.Pattie, posiniaczona wskutek upadku z konia, siedziała sztywno,przywiązana tyłem do jednego ze słupków okalających platformę.Była jeszcze wszoku.Zraniony koń, ciągle krwawiący z głębokiej rany po prawej stroniegrzbietu i wciąż jeszcze objuczony, leżał na boku, od czasu do czasu kopiącnogami.Terl po prostu podniósł go z ziemi i wrzucił na platformę.Koń miał naimię Blodgett i pochodził ze starej stadniny Jonniego.Jonnie niepokoił się,żeby ranne zwierzę nie kopnęło któregoś z pozostałych koni i nie złamało munogi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]