[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dopiero teraz, kiedymaszyny zadomowiły się na dobre i wszędzie siały zniszczenie, aiji Tachi zażądałod aijiego Patronatu Mospheirańskiego natychmiastowego i stanowczego działania,zmierzającego do powstrzymania tej dewastacji zachodnich ziem Tachi i straszeniaich dzieci. Manadgi wstał, otrzepał ręce i w dogasającym blasku dniaznalazł płaski kamień, dzięki któremu mógł przejść przez strumień suchą nogą.Była to płyta z piaskowca, którą maszyna na kołach odłupała z brzegu, wspinającsię pod górę.Zostawiła za sobą dziwny ślad: wzór jej kół stale się powtarzał, zpowodu ciężaru pojazdu koleiny wyżłobione w wilgotnym gruncie były głębokie.Maszyna wcale nie utknęła, co dowodziło mocy jej silnika - lecz nic w tymdziwnego: skoro księżycowe osoby potrafiły chwytać wiatry eteru i spuszczać sięna ziemię na olbrzymich żaglach, to były potężnymi inżynierami.Można byłopodejrzewać, że okażą się potężne i pod innymi względami. Nie miał najmniejszych trudności z podążaniem ślademmaszyny - trasę jej przejazdu znaczyły wyrwane drzewa i zabłocona trawa.Robiłosię coraz ciemniej i Manadgi miał tylko nadzieję, że księżycowe osoby nie znajdągo w mroku, zanim on je znajdzie i określi charakter oraz zasięg ich działań. Niedaleko, powiedział aiji Tachi.Pośrodku doliny, zakamieniem babki. Kiedy dotarł do kamienia, prawie go nie poznał.Leżał naboku. To smutne.Można się było jednak domyśleć, widząc powalonedrzewa i zniszczone koryto strumienia, który płynął w dole, że księżycowe osobysą bezwzględne i nie boją się osądu swoich czynów albo po prostu nie zdają sobiesprawy, że Tachi są cywilizowani i należy się im szacunek. Chciał się przynajmniej dowiedzieć, jaką siłą dysponująobcy albo czy można sobie z nimi jakoś dać radę.Ta kwestia stała przedwszystkimi innymi pytaniami, takimi jak: skąd przybyli albo czym może być taniestała gwiazda i co to oznacza? Manadgi miał nadzieję tego wszystkiego się dowiedzieć. Doczasu, kiedy idąc wyrytym w ziemi, gliniastym śladem maszyny na kołach, wszedłna następne wzniesienie i zobaczył w zapadającym zmierzchu ogromne budynki.Byłybiałe, kwadratowe i zupełnie pozbawione ozdób. Przysiadł na piętach.Tylko w ten sposób można było sięukryć na pustkowiu, jakie stworzyły księżycowe osoby na tej nagiej ziemi,pozbawionej życia, jednostajnej, ciągnącej się przez całą szerokość doliny wokółzimnych, kwadratowych budynków, pomalowanych na kolor śmierci i niepomyślnieusytuowanych względem wzgórz.Manadgi uniósł do ust dłonie, by je ogrzać,ponieważ zachód słońca przynosił ochłodzenie powietrza. A może zrobiło mu się zimno dlatego, że nagle poczuł sięprzygnieciony tą obcością i zwątpił, czy potrafi wkroczyć do miejsca, które byłotak złowieszczo pomalowane i zaprojektowane tak jawnie, a może i wyzywająco, wniezgodzie z ziemią - zaczął się bać tego, co mogło się okazać celem osób, którespadły na Ziemię na żaglach jak płatki kwiatów.następny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]